Były piłkarz Wisły Kraków przeżył trzęsienie ziemi w Turcji. "To było najgorsze trzydzieści sekund mojego życia"

Piłka nożna
Były piłkarz Wisły Kraków przeżył trzęsienie ziemi w Turcji. "To było najgorsze trzydzieści sekund mojego życia"
fot. PAP/EPA
Były piłkarz Wisły Kraków przeżył trzęsienie ziemi w Turcji.

- Przez pierwsze kilka sekund nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Ale potem działaliśmy instynktownie. Byliśmy zaspani i to było może dla nas lepiej, niż gdyby to było w środku dnia. To wszystko trwało trzydzieści sekund, a przez pierwsze dziesięć sekund nie wiedzieliśmy, jak się nazywamy – mówi w rozmowie dla Polsatsport.pl obrońca tureckiego Gaziantep FK Matěj Hanousek, który w poprzednim sezonie występował w Wiśle Kraków.

Grzegorz Michalewski: Jak się Pan czuje? Czy z rodziną jesteście już w bezpiecznym miejscu po tym, co wydarzyło się w Turcji w poniedziałek nad ranem?

 

Matěj Hanousek: Mówi się, że dopóki człowiek czegoś nie straci, to nie myśli o tym, że to się mogło stać. Dopiero teraz po powrocie do Czech czuję się bezpiecznie i mam też czas, aby o tym pomyśleć, bo to działo się bardzo szybko. Wtedy byliśmy przygotowani na najgorsze, gotowi, żeby uciekać. Z żoną byliśmy umówieni, kto co pakuje, kto bierze paszporty. Ona miała zadbać o rzeczy, a ja opiekowałem się synem i te wszystkie wydarzenia działy się bardzo szybko. Nie było czasu się nad tym zastanawiać. Dopiero po powrocie do Czech zaczęliśmy myśleć o tym, co się tam stało. W Turcji cały czas nie jest jeszcze po wszystkim. Strażacy pracują i wyciągają ludzi spod zawalonych budynków. Jestem jeszcze w szoku i nie do końca uświadamiam sobie, co się tam wydarzyło.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polski siatkarz przeżył horror w Turcji. "Budziłem się w nocy i wybiegałem na parking, gdy zaczynało trząść ziemią"

 

Pamięta Pan wydarzenia z tego tragicznego poranka?

 

To będę pamiętał do końca życia. To było najgorsze trzydzieści sekund mojego życia. Myślę, że pomogło nam to, że to było w środku w nocy. Przez pierwsze kilka sekund nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Ale potem działaliśmy instynktownie. Byliśmy zaspani i to było może dla nas lepiej, niż gdyby to było w środku dnia. To wszystko trwało trzydzieści sekund, a przez pierwsze dziesięć sekund nie wiedzieliśmy, jak się nazywamy. To akurat było dla nas korzystne, bo byliśmy w takim szoku.

 

Czy te wstrząsy były dla was mocno odczuwalne?

 

To pierwsze wstrząsy w życiu, które poczułem i nie wiem jak to porównać. Czy były mocne, czy też nie. Po tych pierwszych wstrząsach razem z żoną nie wiedzieliśmy co mamy robić. Czy mamy się położyć spać? Nie wiedzieliśmy, jak mocne to były wstrząsy. To było straszne i co teraz robić? Zastanawialiśmy się, czy mamy zostać w domu, czy uciekać. Skontaktował się z nami przedstawiciel klubu i pokierował nas, abyśmy pojechali do naszego centrum treningowego.

 

Zareagowaliście przy pomocy klubu. A co było potem?

 

Po pierwszej fali wstrząsów powiedzieliśmy sobie, że jest już dobrze, bo to już przeszło i jest po wszystkim. Co dziesięć minut były następne wstrząsy i cały czas się działo. Klub się z nami kontaktował, abyśmy opuścili budynek, bo mieszkamy wysoko i abyśmy pojechali do centrum treningowego. Jest to nowy budynek, wysoki i nikt nie potrafił nas zapewnić, że on wytrzyma te wstrząsy, bo inne budynki w mieście się zawaliły. Po tym, jak skontaktował się z nami klub, opuściliśmy budynek i samochodem pojechaliśmy do centrum treningowego. Podróż zajęła nam dziesięć minut i na miejscu spotkaliśmy innych zawodników oraz pracowników klubu. Razem z nimi weszliśmy do autobusu, który był w takim miejscu, ustawiony na pustkowiu, że nic nie mogło na nas spaść i w nim przeczekaliśmy tę pierwszą noc.

 

Nie mieliście problemów z wyjazdem z Turcji?

 

Mieliśmy bardzo duże problemy, zwykli ludzie praktycznie nie mogli wyjechać z Turcji. Jako piłkarze mieliśmy to trochę bardziej ułatwione, bo mogliśmy polecieć prywatnym samolotem. Jest mi przykro, że inni nie mogli wyjechać. Myśmy mieli tę szansę i z niej skorzystaliśmy.

 

Jak się czuje dziecko oraz żona, która jest w ciąży?

 

Było to szczęście w nieszczęściu. Żona była dziesięć dni w Pradze u lekarza na badaniu kontrolnym i przyleciała do Turcji w niedzielę wieczorem tuż przed tym, co obudziło nas rano. Dla mnie to było nieszczęście, że wróciła. Ale ona mówiła, że to dobrze, bo gdyby została sama w Czechach, to by się o mnie martwiła. Syn przeżył z nas to wszystko najlepiej, bo jest jeszcze mały i do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Mam nadzieję, że nie będzie tego pamiętał.

 

Wiadomo, że piłka nożna nie jest teraz najważniejsza. Ma Pan jakieś informacje o pozostałych kolegach z drużyny. Czy są bezpieczni?

 

To było szczęście, bo ostatnie spotkanie graliśmy w sobotę na wyjeździe w Antalii. Przez ostatnie dwa tygodnie graliśmy mecze w środku tygodnia albo w weekend. Teraz właśnie po meczu z Antalią mieliśmy tydzień przerwy do następnego spotkania i dostaliśmy dwa dni wolnego. Wielu zawodników zostało w Atalii albo pojechało do Stambułu lub porozjeżdżali się do różnych miejsc w Turcji, gdzie mają swoje rodziny. To było szczęście, bo dzięki temu tego dnia w Gaziantepie było plus minus sześciu graczy z drużyny. Dzięki temu, że było nas tylko tylu, to ta cała akcja pomocy i komunikacja z zawodnikami, którzy tutaj zostali, udała się tak sprawnie przeprowadzić. Z informacji, które mam, to wszyscy są w porządku, czują się dobrze i są bezpieczni.

 

Czy wiadomo już, jaka będzie Pana przyszłość?

 

Też chciałbym to wiedzieć. Następnego dnia w porze obiadowej dostaliśmy informacje, że nasze zajęcia zostały anulowane i spotkamy się dopiero w piątek w Gaziantepie na treningu. W środę to jednak też się zmieniło, bo wtedy gdy dostaliśmy to info, to nikt nie wiedział, jakie będą konsekwencje tego trzęsienia ziemi dla nas i dla klubu. Na razie wszystko jest zamrożone i zawieszone. Szef ligi tureckiej ma wydać oficjalne stanowisko. Władze Gaziantep rozmawiają z innym klubem, aby wynająć ich boisko do treningów i rozgrywania meczów. W Gaziantepie nikt nam nie jest w stanie zagwarantować, że jest bezpiecznie na stadionie i w pobliżu centrum treningowego. Wydaje mi się, że te drużyny, które były najbardziej poszkodowane w tym trzęsieniu, a więc my oraz Hatayspor i Adana to myślę, że pewnie przeniesiemy się tymczasowo do Stambułu i tam będziemy trenować i rozgrywać mecze. Na razie są to tylko moje przypuszczenia, ale żadnych konkretnych informacji nie mamy. Na razie jestem w domu i czekam na wiadomości. Nie mam kupować biletu powrotnego na samolot. Zatem czekam na wieści i wtedy jak najszybciej kupię bilet i wrócę do Turcji.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie