Białoński: Santos odwiedził Ekstraklasę, nadal nie ma polskiego asystenta

Piłka nożna
Białoński: Santos odwiedził Ekstraklasę, nadal nie ma polskiego asystenta
fot. PAP
Fernando Santos

Wydarzeniem weekendu w polskiej piłce była obecność selekcjonera Fernando Santosa na trzech meczach Ekstraklasy. Postanowiłem przeanalizować, kto mógł trafić do notesu Portugalczyka, zwłaszcza jako kandydat do gaszenia pożaru w obronie – pisze Michał Białoński.

Trener tej klasy, co Fernando Santos wylądował w końcu w Ekstraklasie. Raczej jej poziom go nie zachwycił, a na pewno zmarzł, przy okazji meczu Wisły Płock z Lechem Poznań gospodarze wyposażyli go w koc w barwach klubowych, co było strzałem „w dziesiątkę” „Nafciarzy”.

Zresztą taki wizerunkowy kocyk też przydałby się do ocieplenia wizerunku całej Ekstraklasy, której lutowe mecze w tym roku nie zachwycają, pada bardzo mało bramek. Dominuje asekurancki futbol, dryblingów, technicznych trików jak na lekarstwo. Niedzielne starcie Legii z Cracovią (2-2) stanowiło wyjątek, kibice zobaczyli zwroty akcji, obroniony rzut karny i aż cztery bramki. Ogólnie jednak w ośmiu meczach padło tylko 11 goli, co daje 1,4 bramki na mecz.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Hajto ocenił wybór Fernando Santosa

 

Nie wszystko można zganić na panujące zimno. Rok temu na początku lutego nasi piłkarze strzelali więcej: 26 i 20 bramek w pierwszych lutowych kolejkach.


Oczywiście dobrze się dzieje, że selekcjoner Santos swą obecnością na stadionach dodaje prestiżu Ekstraklasy. Niektórzy jednak idą w grubą przesadę i robią z tych odwiedzin polskich stadionów przez Portugalczyka niemal fetysz. Kluczową sprawę dla losów reprezentacji.

Nie sądzę, aby podczas któregoś z trzech meczów, jakie obejrzał w miniony weekend Santos mógł krzyknąć: eureka! A już na pewno setnie się wynudził podczas piątkowej wizyty w Gdańsku, gdzie Lechia zdominowana przez Widzew, cieszyła się z wyniku 0-0. Oczywiście, wypad nad Bałtyk był także okazją do oględzin Polsat Plus Areny i dawnego stadionu przy Traugutta, z których reprezentacja Polski może korzystać, jeśli nie uda się przeprowadzić meczu z Albanią na PGE Narodowym, jaki zaplanowano na 27 marca.

 

Fernando Santos podróżował po polskich stadionach ze swym sztabem, w skład którego wchodzą: pierwszy asystent Joao Carlos Costa, odpowiedzialny za rozpracowanie rywali Ricardo Santos i trener bramkarzy Fernando Justino. Tym ludziom selekcjoner ufa bezgranicznie. Oni pracują z nim od lat, oczywiście byli na MŚ w Katarze.

 

Natomiast powoli w groteskę zamienia się już temat powiększenia sztabu o polskich asystentów. Za uszy do tej roli ciągnięty jest Łukasza Piszczek. „Piszczu” najwyraźniej nie pali się do tej roli, ponoć odmówił już prezesowi Cezaremu Kuleszy, ale ma go przekonywać jeszcze sam selekcjoner. Pamiętajmy o zasadzie: „z niewolnika nie ma pracownika”. Jeżeli sam Łukasz nie rwie się do pracy w kadrze, jest do tego nie przekonany, to nie ma sensu ciągnąć go na siłę. Pamiętajmy, że rok temu zrezygnował z asystowania Czesławowi Michniewiczowi, a był po słowie z Adamem Nawałką.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie