Wojciech Fibak: W całej historii tenisa nie widziałem osoby, która tak walczy o każdy punkt jak Iga Świątek

Tenis
Wojciech Fibak: W całej historii tenisa nie widziałem osoby, która tak walczy o każdy punkt jak Iga Świątek
fot. PAP
Wojciech Fibak: W całej historii tenisa nie widziałem osoby, która tak walczy o każdy punkt jak Iga Świątek

Kiedyś Iga słynęła z forhendu, z mocnych uderzeń, poruszania się po korcie. To były te jej główne atuty. Od ponad roku imponuje regularnością bekhendu, płasko bitego, nisko nad siatką. Zachwyca w tym elemencie i precyzją i regularnością i siłą. To można tylko porównać do bekhendu Jimmy'ego Connorsa sprzed lat, który właśnie taką niską, mocną, płaską piłką regularnie gonił przeciwników - mówi w rozmowie z Polsatem Sport legendarny polski tenisista Wojciech Fibak.

Robert Zieliński: W Katarze i Dubaju Iga Świątek wprost deklasowała swoje rywalki, wygrywając większość setów po 6:0, 6:1. Czy to jest po prostu kwestia bardzo wysokiej formy Polki i trochę słabszej dyspozycji rywalek, czy możemy już mówić o tym, że to jest ten moment, w którym Iga wskoczyła na jeszcze wyższy poziom niż dotychczas, nieosiągalny dla innych tenisistek i możemy się spodziewać, że w najbliższych miesiącach, latach, będzie na stałe dominować w kobiecym tenisie tak, jak choćby przed laty Serena Williams?

 

Wojciech Fibak: Ja zawsze w Igę wierzyłem i zawsze podziwiałem jej talent, jej niezwykłą koncentrację i waleczność. Nie ma bowiem wielu dziewczyn, ani też tenisistów, którzy - gdy prowadzą 6:1, 3:0, to tak walczą o każdy punkt. A Iga dalej zagryza wargę przy serwisie, czy innych uderzeniach i walczy jak lwica.

 

Rzeczywiście robi wrażenie ta jej niesamowita koncentracja do końca, bez względu na wynik, momentami gra tak, jakby była w transie...

 

Ja Idze zazdroszczę, bo gdybym jak miał takie nastawienie, gdy grałem, to różnie mogło być. Wiadomo, że wszyscy chcą wygrywać, ale gdy prowadziłem 6:1, 5:0, to na pewno nie miałem takiego nastawienia, by na pełnych obrotach grać do końca.

 

U większości zawodniczek i zawodników w takich sytuacjach wkrada się pewien luz, a Iga gra do końca jakby zaprogramowana, jak tenisowy robot...

 

Jeszcze z Samsonovą to jest trochę inna sytuacja, bo to Rosjanka, a wiadomo w jakich okolicznościach żyjemy. Ja wiem, że tenis to sport indywidualny i nie powinno się patrzeć na to przez pryzmat narodowości, ale mogą jakieś myśli przelatywać przez głowę, które dopingują do jeszcze bardziej zaciekłej gry, że walczymy za Ukrainę, itd. Ale w meczach z innymi rywalkami nastawienie Świątek było podobne.

 

w Dausze 6:0, 6:1 z Danielle Collins i Veronika Kudermetovą, 6:3, 6:0 w finale z Jessiką Pegulą. W Dubaju 6:1, 6:1 z Leylah Fernandez, 6:1, 6:0 z Ludmiłą Samsonovą, tylko z Cori Gauff trochę więcej straconych gemów - 6:4, 6:2, ale zwycięstwo pewne. Do tego Belinda Bencić i Karolina Pliskova poddały mecze walkowerem. To seria tak wysokich wyników, jakich jeszcze Iga nie notowała jeden po drugim. Jak Pan to odczytuje? Czy to wynika z tego, że Świątek i pod względem stricte tenisowym i fizycznym, ciągle się rozwija, idzie do przodu?

 

To już jest takie niszczenie rywalek. Trzeba podziwiać, jak Iga teraz gra, ale była już wielka, gdy pierwszy raz wygrywała Roland Garros, a od tego czasu minęło ponad dwa lata. Dla nas wszystkich, którzy już wcześniej dostrzegliśmy ten jej wielki talent, zachwycaliśmy się nią, to nie jest zaskoczenie, co się teraz dzieje, nie jesteśmy zdziwieni. To jest jak gdyby kontynuacja i konsekwencja tego, co wcześniej widzieliśmy. Natomiast była grupa, także w Polsce, niedowiarków, sceptyków, którzy krytykowali Igę, choćby jej forhend. A ona przecież rządzi na korcie, goni przeciwniczki tym forhendem, trafia pod linie. Kiedyś mówiono: o może na kortach ziemnych, to będzie dużo wygrywać. Na pewno trzeba jeszcze ten forhend trochę udoskonalić, czasami korzystać z niego trochę inaczej na kortach trawiastych. Bo ten forhend u Igi funkcjonuje znakomicie wszędzie, z wyjątkiem nawierzchni trawiastej, gdzie piłka odbija się inaczej, ślizga i nie ma tyle czasu na przygotowanie uderzenia, nadanie odpowiedniej rotacji. Ale ogólnie ten forhend u niej dalej zachwyca.

 

A jak jest z Igi bekhendem na ten moment w Pana ocenie?

 

Ja już o tym jej bekhendzie mówię od półtora roku. Kiedyś Iga słynęła przede wszystkim z forhendu, z mocnych uderzeń, poruszania się po korcie. To były te jej główne atuty. Natomiast od ponad roku Iga imponuje regularnością bekhendu, płasko bitego, nisko nad siatką. Zachwyca w tym elemencie i precyzją i regularnością i siłą. To naprawdę można tylko porównać do bekhendu Jimmy'ego Connorsa sprzed lat, który właśnie taką niską, mocną, płaską piłką regularnie gonił przeciwników. To jest niezwykłe uderzenie Świątek. Ona jest w tej chwili kompletną, wszechstronną tenisistką, nie ma słabości. Dlatego jej rywalki, nawet jak prowadzą 40:0 w gemie, to nie są pewne, czy tego gema zdobędą.

 

Co jeszcze wyróżnia Igę w tej chwili na tle innych najlepszych tenisistek i sprawia, że wygrywa tak wysoko?

 

Iga o każdy punkt walczy, jak o życie. To była właśnie taka moja definicja Jimmy'ego Connorsa jako tenisisty, tego w jakim stylu on gra. Tak jak ona jest teraz zacięta, tak jak ona walczy o każdy punkt, to chyba w historii tenisa nie widziałem zawodnika, ani zawodniczki, żeby ktoś naturalnie miał taką potrzebę zwyciężania, wygrywania każdej piłki. Nie widziałem osoby, która tak walczy o każdy punkt. Ma takie nastawienie - bez relaksu na korcie, dekoncentrującego uśmiechu, jakiejś próby sztuczki, rozluźnienia. Przy tak wysokim prowadzeniu, aż w pewnym momencie prosi się, czy jest naturalne, żeby trochę odpuścić, rozluźnić się, a Iga gra na maksa do końca.

 

Już przy pierwszych sukcesach Świątek mówił Pan, że to jest tenisistka, która może zdobyć dużą liczbę tytułów wielkoszlemowych, dominować na światowych kortach niczym Serena Williams. Wówczas wiele osób dość chłodno do tego podchodziło. Czy te ostatnie wyniki, to jest zwiastun tego, że w najbliższym czasie Iga jeszcze bardziej będzie przerastała rywalki?

 

Ona już dominowała w zeszłym roku. Przypomnijmy sobie jej 37 kolejnych zwycięstw. Ta moja przepowiednia już wcześniej się sprawdziła. Tu już nie można o wiele więcej prosić. Iga przecież wygrała w ubiegłym roku dwa turnieje wielkoszlemowe. To już jest od pewnego czasu taka dominacja, jaką kilka lat temu przepowiedziałem.

 

Serena jednak miała jeszcze dłuższe okresy takiej zdecydowanej dominacji w światowym tenisie, seryjnego wygrywania turniejów Wielkiego Szlema. Iga ma jednak jeszcze trochę wpadek. Szybko przegrała w ubiegłym roku w Wimbledonie, nie udało się w tym roku odnieść sukcesu w Australian Open...

 

Nie, to tylko Wimbledon tak naprawdę był słabszy. Pojedyncze porażki, jak z Igi z Eleną Rybakiną w Melbourne, zdarzają się każdemu tenisiście. Świątek ma teraz dwie mocne rywalki, to właśnie Rybakina i Aryna Sabalenka. One też potrafią w trakcie meczu wprowadzić swój rytm, swoje tempo i wtedy Iga czasami nie ma kontaktu z piłką, takiego jak w innych meczach. Takie bomby serwisowe, czy forhendowe lecą ze strony tych zawodniczek, że Iga nie może w pełni rozwinąć swojej gry, pokazać wszystkich umiejętności.

 

Jak Pan sądzi - czy gdyby Świątek w Australian Open grała z Rybakiną teraz, w tak wybornej dyspozycji jak w Dausze i w Dubaju, a nie miesiąc temu, to wynik byłby korzystny dla Polki? Wygląda na to, że Iga jest teraz w znacznie wyższej formie niż była w Melbourne?

 

Tak, zgodzę się z tym. Ten mecz z Rybakiną mógłby teraz inaczej wyglądać.

 

Rybakina od przegranego finału Australian Open z Sabalenką ma trochę kłopotów. W Abu Dhabi przegrała w ćwierćfinale z Betrize Haddad Maią. W Dubaju, po wygraniu dwóch meczów, nie wyszła na kort na mecz z Cori Gauff. Nie było więc w półfinale w Dubaju rewanżu Świątek za porażkę z Rybakiną w Melbourne...

 

Szkoda na pewno dla kobiecego tenisa, że Rybakina się wycofała. Dla nas lepiej, bo wiemy, że Iga ma klucz do tego, jak pokonać Gauff, już wiele razy to pokazała.

 

W finale w Dubaju Iga z kolei mogła trafić na triumfatorkę Autralian Open Arynę Sabalenkę, ale ta wcześniej odpadła. I w tym momencie ważne pytanie. Czy ta Sabalenka, która w ostatnich latach imponowała warunkami fizycznymi, siłą, mocnymi uderzeniami, ale grała nierówno, ryzykownie, jej grę często Pan krytykował, nie przeradza nam się teraz w bardzo mocną tenisistkę, która może być dużym zagrożeniem dla Świątek, bo zaczęła grać lepiej pod względem technicznym, taktycznym, a siłą i warunkami fizycznymi na pewno straszy?

 

Sabalenka się zmieniła, to jest zupełnie inna tenisistka. Tak jak ona grała przez kilka lat, to ktoś taki jak ja, nie mógł jej chwalić i wysoko oceniać. To była gra szalona, zupełnie wariacka, nieprzewidywalna w najmniejszy sposób, to jej ryzyko, te wszystkie podwójne błędy serwisowe. To nie świadczyło o niej dobrze.

 

Ale gdy wygrywała w tym roku Australian Open, to już była zupełnie inna Sabalenka, prawda?

 

Nie tylko w Australii, już wcześniej w ubiegłym roku zaczęła dobrze grać, tak od połowy sezonu. Przecież ona bardzo zagroziła Idze w półfinale US Open, prowadziła w trzecim secie. To jest inna Sabalenka, to jest zupełnie inna tenisistka niż jeszcze rok temu. Zaczyna być wyważona na korcie. Wprowadziła rozsądek do gry, poprawiła się właśnie pod względem taktycznym. Wprowadziła do swojej gry element przemyślanej strategii, który nie istniał wcześniej. Więc na pewno i ona i Rybakina, będą w najbliższym czasie groźne dla Igi.

 

Na ile groźne?

 

Iga powinna sobie dać radę, z tą swoją ambicją, walecznością, wielkim talentem. Trzeba naprawdę ją podziwiać. Ona ma taką wrodzoną mentalność zwyciężczyni, co zdarza się oczywiście dość często w sporcie, ale u niej to jest rozwinięte aż tak do bólu.

 

Sabalenka niespodziewanie przegrała w ćwierćfinalew Dubaju z Barborą Krejcikovą. Trochę szkoda, że nie będzie finału ze Świątek i takiej weryfikacji na jakim poziomie obie teraz są, jak wypadają na swoim tle.

 

Przy tym jak Iga teraz czuje piłkę w Dubaju, czy wcześniej w Katarze, jak ona trafia, to naprawdę trudno ją ograć. Nawet jak na ten swój dotychczasowy wysoki poziom, to teraz doszła do pewnego szczytu. Ma w tej chwili świetny timing, nigdy nie jest spóźniona, bardzo mądrze serwuje. Więc w ich bezpośrednim spotkaniu nadal wskazywałbym na Igę, ale Sabalenka wprowadza elementy bardzo silnego serwisu i returnu, co powoduje, że będzie wtedy miała na starcie wymiany przewagę, a to może czasami przeważyć.

 

Czyli jest w stanie zabrać Idze jej największe atuty, nie dać rozwinąć jej skrzydeł?

 

W pewny sensie tak. Na pewno nie będzie między nimi takich wysokich wyników jak kiedyś. W ich starciach stawiałbym teraz na Igę jako zwyciężczynię, ale może się postawić Sabalenka, bo ma atuty, których inne rywalki Świątek nie mają. Ale ta Samsonova też miała przecież i potężny serwis i forhend, a nie dała Polce rady, przegrała bardzo wysoko. Jedyną taką zdecydowaną przewagą Igi w stosunku do Sabelenki jest to, że Polka zdecydowanie lepiej porusza się po korcie, jest szybsza, bardziej zwrotna.

 

W mijającym tygodniu mieliśmy sytuację bez precedensu w historii polskiego tenisa. Trójka naszych zawodników - Iga Świątek w Dubaju, Magda Linette w Meksyku i Hubert Hurkacz w Marsylii - wystąpiła w turniejach WTA i ATP rozstawiona z numerem 1. O czym to świadczy, czy już rzeczywiście jesteśmy tenisową potęgą, czy tak się trochę szczęśliwie złożyło?

 

Trochę się ułożyło, ale jest wspaniale, wspaniałe czasy.

 

Sądził Pan, że dożyje takich czasów polskiego tenisa?

 

Zawsze czekałem i liczyłem na dobre dni polskiego tenisa. Szkoda, że wtedy, gdy ja grałem, byłem na świecie taki osamotniony, jeśli chodzi o polskich tenisistów. Natomiast teraz mamy naprawdę niesamowity okres. Iga jest fenomenem, Hubert też. To wyjątkowy talent, ma niesamowite predyspozycje. W Linette też zawsze wierzyłem, że ona z tym swoim eleganckim, ładnym tenisem, może zdziałać dużo, choć zawsze liczyliśmy na trochę więcej z jej strony.

 

Czy po tym super wyniku w Australian Open, gdy dotarła do półfinału, Linette może pójść za ciosem, może nabrać wiary w siebie i regularnie odnosić duże sukcesy?

 

Różnie to w kobiecym tenisie bywa, bardzo trudno prorokować. Wiele tenisistek wygrywało US Open, jakieś inne ważne turnieje, w tym wielkoszlemowe i to w dłuższej perspektywie czasu nic nie znaczyło, nie miały powtarzalności. Magda jest wyjątkowo przesympatyczną tenisistką i ogólnie osobą, do tego poznanianką, więc bardzo się cieszę z tego jej sukcesu w Australian Open.

 

Czy może wskoczyć do najlepszej dziesiątki rankingu WTA?

 

Trudno mi odpowiadać na pytania o Magdę, bo jest z mojego klubu, mam do niej emocjonalny stosunek. A w kobiecym tenisie naprawdę trudno jest coś przewidzieć, założyć coś pewnego. Dlatego Iga jest takim fenomenem, bo ma tę twardość w sobie, to ją wyróżnia w kobiecym tenisie. Niech Pan spojrzy na te krótkie wzloty tenisistek, które później nagle znikają. Osaka wygrywa US Open i co się później dzieje? Wygrywa coś wysoko Penetta i się wycofuje. Ostapenko wygrywa French Open, a później przez rok nie wygrywa żadnego poważnego meczu. Kenin wygrywa Australian Open i przez dwa lata nie może nic osiągnąć.

 

Ashleigh Barty też nas zaskoczyła. Była numerem 1 na świecie i nagle ogłosiła zakończenie kariery...

 

Dlatego jakiekolwiek prognozy w kobiecym tenisie są obarczone ogromnym ryzykiem. No, może Iga jest tu wyjątkiem.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie