Drogi dylemat. Trzymać za wszelką cenę czy zrezygnować?

Piłka nożna
Drogi dylemat. Trzymać za wszelką cenę czy zrezygnować?
fot. Cyfrasport
Drogi dylemat. Trzymać za wszelką cenę czy zrezygnować?

Dwóch najbardziej wpływowych zawodników PKO BP Ekstraklasy przeżywa swój trudny czas. Ivi Lopez w Rakowie Częstochowa oraz Josue w Legii Warszawa.

W prestiżowym spotkaniu w Szczecinie Lopez został po raz pierwszy, odkąd jest w Polsce (sic!) zmieniony już w przerwie i z kwaśną miną oglądał drugą połowę meczu z Pogonią w pozycji siedzącej. Jego ligowe statystyki nie są w tym sezonie może najgorsze – pięć goli i pięć asyst. Ale do wyniku z ubiegłych rozgrywek, kiedy uzyskał 20 bramek, zbliżyć się nie ma szans. "Bronią" go w jakimś sensie liczby z eliminacji do Ligi Konferencji (cztery gole i trzy asysty), ale gołym okiem widać, że Hiszpan nie "ciągnie" tak mocno zespołu, jak wcześniej. U Marka Papszuna nie ma świętych krów. Zobaczymy, jak dalej Lopezowi będzie układała się ta wiosna. I co wydarzy się z jego dyspozycją latem, kiedy rozpocznie się batalia o jesień w fazie grupowej europejskich pucharów. To dla będzie przecież dla Rakowa kluczowa sprawa. Ambicje właściciela nie kończą się na kwalifikacjach.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Hajto miał propozycję pracy w PKO BP Ekstraklasie! Zdradza nazwę klubu

 

W Legii Warszawa wszystko kręci się wokół Josue. Drużyna Kosty Runjaica jest od niego uzależniona, bo to Portugalczyk spina cały boiskowy organizm stołecznej drużyny. Ale bywa też dla niej niebezpieczny. Jest jak granat, który często wybuchając rani nie przeciwnika, ale własnych żołnierzy. Z jednej strony wydaje się niezbędny także w kontekście przyszłości, z drugiej możesz się zastanawiać, czy jest sens inwestować w kogoś, kto we wrześniu skończy 33 lata.


Iviego zatrzymano w Częstochowie, oferując mu godne finansowe warunki i kontrakt do czerwca 2026 roku. Czyli egzystencjalny spokój. Hiszpan jest jednak młodszy od Josue o cztery lata. Charakter też ma inny, więc nie posądzam go o to, że jego mniej efektowny i efektywny czas to świadomość znalezienia się w strefie komfortu. Obniżka formy to rzecz normalna u każdego piłkarza. U tych – jak na nasze warunki – wybitnych, jednak bardziej zauważalna.


Josue umowę w Legii ma do końca czerwca. Jasne, że chętnie by tu został, ale szachuje klub wymaganiami zarówno co do wysokości, jak i długości nowej umowy. Pewnie, że jego agenci mogą znaleźć mu miejsce w krajach arabskich za lepsze pieniądze, ale wiadomo, że polska stolica też oferuje godne warunki to spędzenia tu ostatnich lat swojej kariery. Choć patrząc na CV pomocnika z Łazienkowskiej widać od razu, że za długo w jednym miejscu nie lubi zagrzać miejsca.


Gdyby w Warszawie nadmiar gotówki wystawał z każdego kąta, dyrektor sportowy Jacek Zieliński pewnie by się nie zastanawiał. Jest jednak inaczej. Rozbijać bank i tworzyć komin płacowy, a może nie podejmować się takiego ryzyka? Ryzyka, bo żaden algorytm nie będzie w stanie wyliczyć, czy taka operacja będzie się opłacać. Najgorsze w tym wszystkim jest świadomość, że trudno jest znaleźć w naszych realiach kogoś takiego, kto da tyle Rakowowi, co Lopez, czy Josue Legii Warszawa.


W dawnych bardziej romantycznych futbolowych czasach umowy piłkarzy były tak skonstruowane, że "podstawa” była stosunkowo niska, a tylko konkretny wynik decydował o tym, czy ktoś stawał się bogaty, czy jedynie zarabiał godnie, ale bez szans na miano milionera. Ale to już było. I nie wróci więcej. Piłka to dziś biznes. A ten bywa brutalny. Niestety nasza rzeczywistość jest dziś taka, że trudno jest znaleźć na rynku kogoś młodszego i bardziej perspektywicznego, kto zapewni taką jakość od niemającego za dużych szans na powrót do La Liga Hiszpana czy ponad trzydziestoletniego Portugalczyka.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie