Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie

Zimowe
Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie
fot. PAP
Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie

- Miałem wtedy 19 lat i praktycznie żadnego doświadczenia na międzynarodowej arenie. Do Salt Lake City poleciałem razem z Januszem Bielawskim, który był bardziej oficjelem niż trenerem. Niestety, nie mógł ze mną polecieć trener Aleksander Staniucha. Dla mnie już samo zakwalifikowanie się do tak wielkiej imprezy było ogromnym przeżyciem. Byłem na kilku zawodach pucharu świata, ale igrzyska to zupełnie inna bajka – wspomina karierę Krystian Zdrojkowski, były reprezentant Polski w short-tracku.

Grzegorz Michalewski, Polsat Sport: Niewiele zabrakło, abyś nie został łyżwiarzem, tylko piłkarzem ręcznym…

 

Krystian Zdrojkowski: Tak, to prawda. Od najmłodszych lat byłem ruchliwym dzieckiem i sport był mi bliski, od kiedy pamiętam. W Szkole Podstawowej nr 22 w Białymstoku, do której uczęszczałem większość moich kolegów grała w piłkę ręczną, bo to była popularna dyscyplina. Może akurat nie na Podlasiu skąd pochodzę, ale właśnie w tej szkole w "ręczną" mieliśmy niezłe osiągnięcia. Niestety, nie załapałem się do SMS-u i trochę dzięki przypadkowi dostałem się do klasy łyżwiarskiej i na dobre zacząłem trenować short-track.

 

Miałeś wcześniej kontakt z łyżwami?

 

Kiedyś będąc na feriach zimowych u rodziny, miałem okazję po raz pierwszy pojeździć na łyżwach na zamarzniętej rzece. Do tego zimą na naszym boisku szkolnym wylewano wodę i robiono lodowisko. Właśnie na takim lodowisku pod szkołą zajęcia prowadził Janusz Bielawski i już od piątej klasy szkoły podstawowej miałem kontakt z łyżwami. Zresztą do klasy o profilu łyżwiarskim trafiłem za namową kolegów i wtedy też zaczęliśmy trenować na lodowisku MOSiR-u.

 

Od razu Twoim wyborem był short-track? Wtedy ta dyscyplina dopiero "raczkowała" w Polsce.

 

W Białymstoku nie ma toru długiego, więc o klasycznym łyżwiarstwie szybkim nie było mowy. Short-track chociaż był młodą konkurencją, to jednak bardzo mi się spodobał, choć początki tej dyscypliny w naszym mieście oraz moje pierwsze treningi nie napawały optymizmem.

 

Dlaczego?

 

Lodowisko nie dość, że było odkryte, to jego stan pozostawiał wiele do życzenia. Pamiętam, że te pierwsze zajęcia toczyły się przy padającym deszczu oraz śniegu. Do tego, aby móc normalnie rozpocząć trening, to sami musieliśmy odgarniać śnieg i czyścić taflę na przykład z liści. Teraz to byłoby nie do pomyślenia, ale wówczas było dla nas czymś zupełnie normalnym. Po upływie lat wydaje się, że to nas jeszcze bardziej "zahartowało" sportowo.

 

Pamiętasz swoje pierwsze łyżwy?

 

O tych pożyczonych do jazdy na zamarzniętej rzece już wspominałem. W klubie były to łyżwy do toru długiego. Dopiero później pojawiły się specjalne buty i płozy, które były przeznaczone do ścigania na krótkim torze.

 

A swoje pierwsze zawody i premierowy sukces?

 

Wydaje mi się, że był to start w zawodach rangi Pucharu Polski młodzików, które odbyły się w Sanoku. Zająłem tam drugie miejsce za Przemysławem Jurkiewiczem. On był chyba młodszy ode mnie o dwa lata i dłużej trenował, ale i tak ten wynik był dla mnie ogromnym sukcesem. Pierwszy "dorosły" sukces miał miejsce podczas mistrzostw Polski, które rozgrywane były w Toruniu. W wieloboju zostałem sklasyfikowany na czwartym miejscu. Być może byłby nawet medal, ale na jednym z dystansów zaliczyłem upadek i przez to straciłem szanse na podium. Startowałem wtedy jeszcze w kategorii Junior B, więc miałem okazję walczyć z dużo starszymi zawodnikami i wielu z nich udało mi się wyprzedzić.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie