Raków mistrzem, ale nawiązać do Legii i Lecha nie ma szans? "Będzie ciężko utrzymać się na tym poziomie"

Piłka nożna
Raków mistrzem, ale nawiązać do Legii i Lecha nie ma szans? "Będzie ciężko utrzymać się na tym poziomie"
fot. PAP
Ekipa Rakowa Częstochowa zmierza po mistrzostwo Polski. Ale co dalej?

- O ile w Warszawie i Poznaniu jest o wiele łatwiej utrzymać zespół grający cyklicznie rok po roku o europejskie puchary i mistrzostwo Polski, o tyle w Częstochowie - z całym szacunkiem do całego środowiska - może przeszkodzić infrastruktura, która nie pozwoli wejść klubowi na wyższy poziom - mówi w rozmowie z Polsatem Sport, wychowanek Rakowa Częstochowa oraz były piłkarz i trener Legii Warszawa, Jacek Magiera.

Już w sobotę o godz. 17:30 kibiców futbolu w Polsce czeka nie lada święto. Do Warszawy na starcie z Legią zawita bowiem Raków. Konfrontacja dwóch najlepszych drużyn PKO BP Ekstraklasy zapowiada się arcyciekawie. Człowiekiem, który jest idealnym łącznikiem między oboma klubami to Jacek Magiera - wychowanek Rakowa oraz wieloletni piłkarz, a później trener Legii.

 

Krystian Natoński: Mówi się, że starcie Legii z Rakowem jest na wagę mistrzostwa Polski. Na ile jest w tym przesady, a na ile prawdy? Z jednej strony Raków ma dużą przewagę i faktycznie w przypadku zwycięstwa może być już nie do złapania, ale z drugiej strony po tym meczu zostanie jeszcze osiem kolejek do końca sezonu.

 

Jacek Magiera: Jeżeli Raków wygra w Warszawie mecz, to można już go koronować na mistrza Polski, bo dwanaście punktów przewagi, a nawet trzynaście, bo Raków miałby korzystniejszy bilans w dwumeczu, jest nie do roztrwonienia przy tak dobrze grającej drużynie. Przy remisie myślę, że będzie trzeba jeszcze poczekać dwie, trzy kolejki, aby ten tytuł przyznać Rakowowi. Natomiast porażka Rakowa w Warszawie daje jeszcze cień szansy Legii. Tylko cień, bo jeden mecz o niczym nie świadczy. Być może w Raków wedrze się lekka nerwowość, ale nie ma żadnych podstaw, aby tak było. Legia też nie musi wygrać wszystkich swoich meczów do końca sezonu. Raków jest dla mnie murowanym faworytem do mistrzostwa, bez względu na wynik, jaki padnie w Warszawie. Aczkolwiek jeszcze kilka lat temu nie powiedziałbym tego, że Raków może być faworytem w walce z Legią o mistrzostwo, bo doskonale znam oba kluby i wiem, gdzie były nie tak dawno i gdzie są obecnie.

 

Każdy z kibiców marzy o tym, aby to spotkanie było godne dwóch najlepszych ekip w Ekstraklasie. Ale jak ten może może wyglądać? Czy Legia od samego początku rzuci się na Raków, a może z szacunku do klasy rywala zagra nieco zachowawczo? Z drugiej strony daleki byłbym od stwierdzenia, że podopieczni Marka Papszuna będą grać na remis, który byłby dla nich komfortowy. To jednak Legia musi, a Raków może.

 

- Wiedziałbym, jak ten mecz miałby wyglądać, gdybym siedział na ławce Legii. Na pewno chciałbym zdominować przeciwnika i narzucić swój styl gry. Jaki pomysł na ten mecz ma trener Legii, tego nie wiem. Oczywiście atutem Legii jest gra na własnym stadionie. Będzie komplet publiczności, również rekordowa liczba kibiców Rakowa. Raków jest niewygodnym rywalem dla Legii. Do 2019 roku ja byłem ostatnim strzelcem gola dla Rakowa w oficjalnym meczu na stadionie przy Łazienkowskiej. To było w 1996 roku. Dopiero ponad 20 lat później uczynił to Tomas Petrasek. Od tamtego momentu to się wszystko odwróciło. Raków potrafił pokonać Legię w lidze, w Pucharze i Superpucharze Polski. Pięć lat temu powiedziałbym, że Legia jest zdecydowanym faworytem. Dzisiaj nie powiem tego. Takim minimalnym faworytem tego spotkania jest Raków, który w żaden sposób nie może równać się z Legią pod względem liczby zdobytych trofeów, ale dzisiaj jest nad tym zespołem. Chociaż każdy wynik jest możliwy. Żaden z rezultatów nie będzie dla mnie niespodzianką.

 

Legia ma jednak z tyłu głowy myśl, że brak zwycięstwa praktycznie pozbawi ją szans na dogonienie Rakowa.

 

- Raków nie musi, Raków może zremisować i będzie status quo w tabeli, bo Lech ma za dużą stratę do niego. Legia musi, a problemem Legii jest to, że w ostatnich meczach traciła u siebie gole i nie zawsze potrafiła narzucić swój styl gry od samego początku spotkania. Czasami jedna połowa była lepsza, druga słabsza lub na odwrót. Nie ma takiej stuprocentowej stabilizacji formy, aby całkowicie zdominować przeciwnika.

 

Kilka dni później oba zespoły zagrają w półfinale Fortuna Pucharu Polski. Nie pytam o faworytów, bo to oczywiste. Zapytam inaczej. W której parze jest większe prawdopodobieństwo sensacji?

 

- KKS Kalisz pokazało, że potrafi grać z wyżej notowanymi rywalami i wygrywać. Nie wierzę jednak w to, żeby Legia potknęła się na tym etapie rozgrywek. Nie wierzę również w sensację w Łęcznej. Marek Papszun po ostatnim meczu w Pucharze Polski wspominał o niesamowitej serii zwycięstw w tych rozgrywkach. To faktycznie imponujące. Oczywiście każda seria musi się kiedyś skończyć i bardziej upatrywałbym, że skończy się w Łęcznej niż w Kaliszu. Ale i tak obstawiam zwycięstwa Legii i Rakowa. Musiałby się wydarzyć kataklizm, aby było inaczej. Co prawda Raków męczył się w Sosnowcu z Zagłębiem, gdzie zwycięskiego gola strzelił dopiero w doliczonym czasie dogrywki. Podobnie może być w Łęcznej. Górnik trochę lepiej gra w ostatnim czasie. Zaczął punktować i może z większym spokojem podejść do tego spotkania. W drużynie jest również wielu doświadczonych zawodników.

 

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski będzie musiał opuścić Camp Nou. Znamy datę ostatniego meczu

 

Czy KKS Kalisz postawi "autobus" w bramce? Zagrać otwarty futbol przeciwko Legii może się źle skończyć dla tej drużyny.

 

- KKS Kalisz nie będzie stawiał autobusu w bramce, bo nie jest to w jego DNA. Ten zespół nie ma nic do stracenia i będzie chciał pokazać się jak najlepiej przeciwko tak dobrej drużynie. Ze Śląskiem grali bardzo spokojnie, wygrywali pojedynki, wyprowadzali piłkę. Dla piłkarzy z Kalisza to szansa, aby za chwilę zmienić klub na zdecydowanie lepszy. Spodziewam się, że Bartek Tarachulski podejdzie do tego spotkania, tak samo jak do poprzednich. Dlaczego mają nie grać do przodu, z polotem? Na zasadzie, aby zaskoczyć przeciwnika. O wiele trudniej się gra, gdy na początku spotkania dostaje się takiego "dzwona", jak np. Polska w Czechach. Takie sytuacje się zdarzają i chociaż miałbyś nie wiadomo jaki plan na ten mecz, to ciężko jest wrócić do niego mentalnie - nawet z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, który z każdą minutą będzie rósł. Oczywiście nie wyobrażam sobie jednak innego finału niż Legia - Raków.

 

Zaczęliśmy od Ekstraklasy, to i skończmy naszą rozmowę na niej. Czy uważa pan, że w najbliższej przyszłości rozgrywki zostaną zdominowane przez trójkę Legia, Lech i Raków? I to właśnie te zespoły będą rozdawać między sobą wszystkie trofea?

 

- To zależy od wielu rzeczy. O ile w Warszawie i Poznaniu jest o wiele łatwiej utrzymać zespół grający cyklicznie rok po roku o europejskie puchary i mistrzostwo Polski, o tyle w Częstochowie - z całym szacunkiem do całego środowiska - może przeszkodzić infrastruktura, która nie pozwoli wejść klubowi na wyższy poziom. Nie pozwoli utrzymać zawodników i sprowadzić jeszcze lepszych piłkarzy, bo każdy z nich będzie miał z tyłu głowy to, jak ta otoczka wygląda. Mało kto chce mieszkać w Częstochowie, a grać mecze w Bielsku-Białej czy Sosnowcu, jeśli chodzi o europejskie spotkania. To może być wielkim minusem.

 

Druga sprawa to dzień meczowy, który powinien być zarobkiem dla klubu. W Poznaniu na Lecha w pucharach przyjdzie 40 tysięcy ludzi, w Warszawie na Legię może przyjść 30 tysięcy ludzi. To są zupełnie inne zyski niż w przypadku Rakowa, na którego przyjdzie niecałe pięć tysięcy kibiców i proporcje biletów są na zupełnie innym poziomie. Bez tego zaplecza i stadionu będzie bardzo ciężko utrzymać ten klub na tym poziomie. Nie stać ludzi na zwiększanie budżetu, nie mając z tego żadnych korzyści. To mnie najbardziej martwi. Nie mówię, że to musi być stadion na 30 tysięcy. Ale niech to będzie stadion na 15 tysięcy, żeby można było organizować na nim jeszcze wiele innych rzeczy, a inwestorzy będą mogli się spotykać na nim zamiast jeździć kilkadziesiąt kilometrów na inny obiekt.

 

To zapytam na koniec jak częstochowianin częstochowianina. Wierzy pan, że ten stadion w Częstochowie powstanie w najbliższej przyszłości?

 

- Patrząc na to ile czasu się już tym zajmujemy..., bo ten temat nie jest poruszany od roku czy dwóch lat, tylko od czasów, kiedy ja jeszcze byłem młodym zawodnikiem, to człowiek coraz bardziej w to wątpi. Obym się mylił. Ja nie wybuduję stadionu, podobnie jak właściciel Rakowa Michał Świerczewski, bo to nie jest takie proste. Łudzę się, że w Częstochowie będzie nowoczesny stadion.

 

Cała rozmowa z Jackiem Magierą w załączonym materiale wideo.

Krystian Natoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie