Marian Kmita: „Żółta kartka” dla Thomasa Bacha

Inne
Marian Kmita: „Żółta kartka” dla Thomasa Bacha
fot. PAP/EPA
Thomas Bach

Pięć lat temu została wydana fascynująca książka autorstwa Kena Bensingera pod - na wskroś piłkarskim - tytułem: „Czerwona kartka”. I, co znamienne, nie mniej piłkarskim podtytułem: „Czy Rosja i Katar kupiły mundial? Afery w FIFA i międzynarodowe śledztwo”. To było pięć lat temu, a życie, jak to życie - za sprawą m.in. szefa MKOl-u Thomasa Bacha dopisuje kolejne rozdziały do tego intrygującego dzieła.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że cała wielka robota śledcza, jaką wykonał wtedy Ken Bensinger (pieczołowicie zbierając materiały do swojej książki o losach Seppa Blattera, Jacka Warnera i Chucka Blazera i ich ogromnym wpływie na moralne wykolejenie FIFA na przełomie XX i XXI wieku), może dzisiaj posłużyć za nie mniej atrakcyjny wątek kryminalny dotyczący ostatnich dwóch dekad działalności MKOl-u. Siłą rzeczy, niemal w każdym rozdziale, autor dotyka tropu rosyjskiego, z osobistym udziałem Władimira Putina w tle. Dziennikarz koncentruje się na wszystkich grzechach ówczesnych działaczy FIFA. Co ciekawe, nie tylko przedstawia mroczne kulisy przyznania Rosji i Katarowi prawa do organizacji piłkarskich mundiali, ale też sporo możemy wyczytać o politycznym tle Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Opisuje nie tylko kontakty piłkarskich działaczy z rosyjską mafią działająca w Europie i w USA, ale i ich wpływ na sport na całym świecie. Generalnie lektura tej książki jest tyleż fascynująca, co przygnębiająca, ponieważ obnaża wszystkie ponure mechanizmy rządzące współczesnym światem, nie tylko światem sportu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Rosyjscy szermierze nie przyjadą do Polski. Nie zaakceptowali zasad


Bezduszna komercjalizacja i korupcja w sporcie, a szczególnie w futbolu, której początków Bensinger szuka w odległych czasach rządów w FIFA Joao Havelange’a w końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, to osnowa jego kryminalnej opowieści. Opowieści ze sprytnymi agentami amerykańskiej FBI i brytyjskiej MI6 w rolach głównych, którzy na koniec dorywają tych złych i wymierzają im sprawiedliwość. Wszak ktokolwiek, kto choć trochę interesuje się sportem, wie, jak nieciekawie skończył swoją karierę Sepp Blatter.


Piszę o książce Bensigera tak dużo, ponieważ ostatnie wyczyny szefa MKOl-u Thomasa Bacha w sprawie udziału rosyjskich i białoruskich sportowców w życiu sportowego świata z prawem do startu w najbliższych Igrzyskach Olimpijskich jako żywo przypominają ekwilibrystykę, jaką uprawiała FIFA w czasach Blattera. Ba, w czasach Gianniego Infantino nie jest wcale lepiej i ten cyrk z ostatnim mundialem w Katarze to jeszcze jeden dowód, że w piłkarskiej centrali, od czasów Blattera, niewiele się zmieniło na lepsze. To jednak, co wyprawia ostatnimi czasy w MKOl-u Thomas Bach, zakrawa już na absolutne szczyty hipokryzji i brnięcia na siłę do kompromitującego tę instytucję i osobiście Bacha poparcia zbrodniczej polityki Putina. Putina, który z jednej strony rozmieszcza broń atomową na Białorusi, zagrażając wprost światowemu pokojowi, a z drugiej gwiżdże w sufit, udając pokojową troskę o losy swoich sportowców. To niełatwe z pozoru zadanie – oszukania świata - jemu i Bachowi, z którym ewidentnie jest już nieoficjalnie dogadany, ułatwia to, że Europa i świat, tak jak w sprawie dostaw broni na Ukrainę, są maksymalnie podzielone.


Irytująca, acz konsekwentna postawa tenisowych federacji ATP i WTA, i brak przyznania punktów rankingowych w ostatniej edycji Wimbledonu, doprowadziła do kapitulacji tego ostatniego. Oświadczenie All England Club z 31 marca o dopuszczeniu tenisistek i tenisistów z Rosji i Białorusi do tegorocznego turnieju było nie mniej smutne od decyzji MKOl-u z 28 marca o możliwości indywidualnych startów zawodników obu państw w imprezach międzynarodowych pod neutralną flagą. I cóż z tego, że MKOl oficjalnie odkłada jeszcze w czasie decyzję dotyczącą startu Rosjan i Białorusinów w IO w Paryżu, skoro formalnie dopuścił ich właśnie do startu w kwalifikacjach do tych igrzysk.


Co prawda mamy jeszcze jakieś mizerne środki protestu, a nawet czynnego oporu przeciwko konformistycznej polityce Bacha względem Putina, jak choćby zablokowanie Rosjan i Białorusinów i niedopuszczenie do ich startów np. na lipcowych Igrzyskach Europejskich rozgrywanych w Polsce. Jest to dość ważne, bo wedle dotychczasowych planów aż 19 z 29 dyscyplin ma mieć rangę kwalifikacji olimpijskich do Paryża. Twardo przy takim stanowisku stoją minister sportu Kamil Bortniczuk i obecny prezes PKOl-u Andrzej Kraśnicki. Czy to jednak wystarczy? Czy szefowie poszczególnych federacji startujących niebawem w Małopolsce nie zmienią pod wpływem nacisku Bacha statutu tych kwalifikacji, przenosząc je w inne miejsce lub na inne zawody? Tego nie wie nikt.


Jak na razie możemy być pewni tylko jednego. Ukraińcy nie będą startować w żadnych zawodach sportowych z udziałem Rosjan i Białorusinów. Taką decyzję podjął ich rząd i tego mają się trzymać ich sportowcy.


Co do innych, nic nie wiadomo, bo oprócz kilku mniej lub bardziej poważnych deklaracji żadne formalne decyzje jeszcze nie zapadły. Polska, Norwegia i Kraje Bałtyckie wspierają Ukrainę, gdzie tylko mogą i jak tylko mogą. Od nich Thomas Bach otrzymał już symboliczną „żółtą kartkę”. To jednak za mało, aby pokazać mu „czerwony kartonik”. Do tego trzeba prawdziwej solidarności całego Wolnego Świata z walczącą Ukrainą, odwagi i jednomyślności. A to, z różnych powodów, będzie bardzo, bardzo trudne, więc Putin już zaciera ręce z radości.

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie