Media z Madrytu uderzają w Barcelonę! Podważają Roberta Lewandowskiego

Piłka nożna
Media z Madrytu uderzają w Barcelonę! Podważają Roberta Lewandowskiego
fot. PAP
Media z Madrytu uderzają w Barcelonę! Podważają Lewandowskiego

„Samolubny Lewandowski”, „Niezwykły egoizm”, „Ruina, jest już prawie byłym piłkarzem” – piszą dziennikarze prestiżowego, ale jednak madryckiego „El Mundo” po meczu Barcelony z Atletico Madryt. W starciu tym Barca wygrała 1:0 i praktycznie przesądziła o mistrzowskim tytule, ale Polak znów nie strzelił gola, a do tego w spektakularny sposób nie podał w idealnej sytuacji do będącego przed pustą bramką Raphinhi.

„Co złego dzieje się z Lewandowskim” – pisze z kolei „As” i zastanawia się, co konkretnie mogło mieć wpływ na obniżkę jego formy.

Zobacz także: Robert Lewandowski zmarnował doskonałą sytuację! Dlaczego nie podał?! (WIDEO)

 

Najlepszy strzelec 2020 i 2021 roku zszedł ze spektakularnej średniej goli na meczu – 1,08 po dwunastu kolejkach La Liga do 0,28 w ostatnich czternastu meczach, które rozegrał. W poprzednim sezonie strzelił 35 goli w Bundeslidze, teraz ma 17 w Hiszpanii.

 

Reporterzy przytaczają słowa Roberta, który w jakiś sposób próbował się tłumaczyć: „Mistrzostwa świata w środku sezonu były skomplikowane dla wielu graczy. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego”. Zapowiadał rychłą poprawę, ale te nie chce nastąpić.

 

Faktem jest, że na jego obniżkę skuteczności mogła mieć wpływ długa nieobecność takich graczy jak Ousmane Dembele czy Pedri, ale jednak coś złego zaczęło się z nim dziać jeszcze przed tym. Już przed mistrzostwami świata nie strzelił gola w trzech meczach, a nawet został wyrzucony z boiska w Pampelunie. Potem przyszła drobna kontuzja, a w pewnym momencie Polak sam przyznawał, że decydował się na poszukiwanie kolejnych bramek, mimo dyskomfortu i gry z bólem.

 

 

RL9 miał trzynaście goli w pierwszych dwunastu meczach, a w ostatnich czternastu ledwie cztery (z Betisem, Cadiz i dwa przeciwko Elche). Nie da się nie zauważyć tego zjazdu mimo najszczerszych chęci, które wciąż są wobec Polaka bardzo widoczne na Półwyspie Iberyjskim.

 

Zostało mu jeszcze osiem kolejek do wyśrubowania bilansu, ale w tej chwili Robert ma połowę bramek, które strzelił w poprzednim sezonie w Bayernie. Daleko mu też do najlepszego strzelca w Europie (Erling Haaland ma 32 bramki w Premier League), a także do tych, którzy są teraz najskuteczniejsi we Włoszech (Osimhen z Napoli, 21 goli) i Francji (Kylian Mbappe z PSG, 22 gole). Lewandowski ma natomiast o jedno trafienie więcej niż najlepszy strzelec w Niemczech (Niclas Fullkrug z Werderu Brema).

 

Załamanie naszego gracza jest oczywiste, chociaż obecny jego bilans nie jest żadną tragedią (wciąż prowadzi w klasyfikacji strzelców, a Xavi bardzo go broni, pytając retorycznie: „to co maja powiedzieć o sobie inni napastnicy?”.

 

To, co skończyło się na „Lidze Ter Stegena, czy „Lidze 1:0” (najczęściej uzyskiwany wynik przed Barcelonę), miało być jednak „Ligą Lewandowskiego”.

 

W przeciwieństwie do szydzących z Lewandowskiego madrytczyków, którzy w ten sposób chcą uderzyć w Barcę (nie mają zbyt wiele argumentów, widząc jaka jest przewaga drużyny z Katalonii nad Realem czy Atletico), w Barcelonie w kwestii „Lewego” panuje względny spokój. Jego zaangażowanie w klub od samego początku i bardzo dobre relacje w szatni z młodszymi zawodnikami mają ogromne znaczenie w całościowej ocenie dokonań Polaka.

 

Nic nie wskazuje też na to, aby miał być to schyłek w związku z osiąganym wiekiem (niebawem skończy 35 lat). Robert w nielicznych wywiadach mówił Hiszpanom, ze chce grać na wysokim poziomie do 38 roku życia i wypełnić kontrakt z Barceloną, który obowiązuje do 2026 roku.

 

„As” przypomina również, że napastnik zdecydował się na kontynuowanie kariery w reprezentacji Polski mimo krytyki, która go dotyka w ojczyźnie.

 

Czymś, co najbardziej przykrywa niemoc Polaka i daje mu czas do powrotu do swojej zwykłej formy, jest systematyczność ekipy Xaviego. Co by się nie działo i ktokolwiek stawałby na drodze po mistrzostwo Hiszpanii, swoje ulubione 1:0 jest w stanie wyszarpać.

 

Można sobie jedynie wyobrażać, co by było, gdyby po tym braku podania do Raphinhi Atletico wyrównałoby na 1:1. Na szczęście dla „Lewego” Barca wygrywa i tak naprawdę nie jest on niczemu winny. Zrobił po prostu swoje w pierwszej części sezonu i teraz ma prawo być w dołku.

 

W tle oczywiście pozostają spekulacje o możliwym powrocie Leo Messiego i ostatnim tańcu Argentyńczyka w Barcelonie. I pytania czy znajdzie się miejsce dla takiej dwójki?

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie