Rosjanie wracają. "Szkoda, że Biden i Ameryka nie tupną nogą"

Tenis
Rosjanie wracają. "Szkoda, że Biden i Ameryka nie tupną nogą"
fot. PAP/EPA
Thomas Bach (po lewej) i Joe Biden

- Igrzyska w Paryżu muszą się odbyć z udziałem Rosjan, choćby nie wiem co. Związki między Francją i Rosją były, są i będą. Niby nie będzie rosyjskiej flagi, ale to wszystko lipa. Przecież doskonale wiadomo, że ktoś jest z Rosji. Ludzie we Władywostoku czy Irkucku będą wiedzieć, że to ich człowiek wygrał zawody, a potem będą przed nim rozkładać czerwony dywan w Moskwie. Rosjanie będą ze swoich dumni, więc szkoda, że nie wykluczamy, tylko otwieramy drzwi – mówi Andrzej Person, były rzecznik PKOl.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Wojna w Ukrainie trwa, ale najwyraźniej spowszedniała, skoro Rosjanie i Białorusini wystąpią w Wimbledonie i są o krok od powrotu na igrzyska. Bez flagi i innych symboli, ale jakie to ma znaczenie?


Andrzej Person, ekspert Polsat Sport, były rzecznik PKOl: Dla mnie odpowiedź pytanie o to, czy bojkotować starty Rosjan i Białorusinów na igrzyskach jest oczywista. Jasne, że tak powinno być.


Mimo że wojna spowszedniała, a wszelkie zabiegi polegające na odsuwaniu sportowców agresora nie dały żadnego rezultatu?


Tak, bo pamiętam takie słowa Mandeli, że apartheid z RPA zniknął dzięki temu, że nie dopuszczano sportowców tego kraju do startu w imprezach sportowych i było to konsekwentne działanie. Ja widziałem, jak w RPA, na widok białego człowieka, ten o ciemnym kolorze skóry musiał zejść z chodnika. Dlatego teraz przypominam słowa Mandeli, bo to ważne.


W ogóle to przykre jest to, że w ogóle dyskutujemy o takiej opcji, jak powrót sportowców kraju, który wszczął konflikt i zrzuca na inny kraj bomby, zabija cywili.


W pewnym sensie to pokazuje siłę sportu. Niby tylko rozrywka, a jednak tyle się o tym mówi, bo komuś zależy. Trochę jednak przykro się robi, jak Weronika Kudiermietowa z Rosji występuje z logo firmy, na którą nałożono sankcje w związku z działaniami wojennymi w Ukrainie. Jaki poziom inteligencji trzeba mieć, żeby robić takie rzeczy?


Wydaje się jednak, że cokolwiek byśmy nie zrobili i nie powiedzieli, to Rosjanie i Białorusini wrócą do Wimbledonu, a potem na igrzyska.


Zdaję sobie z tego sprawę. Francja, która organizuje igrzyska, umie się zachować w takich sytuacjach. Oni schowają głowę w piasek, będą udawali, że nic się nie dzieje, bo te igrzyska muszą się odbyć z udziałem Rosjan, choćby nie wiem co. Związki między Francją i Rosją były, są i będą. Niby nie będzie rosyjskiej flagi, ale to wszystko lipa. Przecież doskonale wiadomo, że ktoś jest z Rosji. Ludzie we Władywostoku czy Irkucku będą wiedzieć, że to ich człowiek wygrał zawody, a potem będą przed nim rozkładać czerwony dywan w Moskwie. Rosjanie będą ze swoich dumni, więc szkoda, że nie wykluczamy, tylko otwieramy drzwi. To są jednak duże interesy. To one decydują.


Mam wrażenie, że na Rosję od dawna przymyka się oko.


To prawda, a ja specjalnie tego nie rozumiem, bo tam od zawsze jest tak, jak jest. Teraz Putin, po nim następna dyktatura. Bo nawet jakby jemu się coś stało, to nie ma się co łudzić, że dojdzie do zmiany. A sport w Rosji to systemowy doping. Oczywiście, nie mam złudzeń i wiem, że doping jest wszędzie, także w Ameryce, ale to nie jest system. A tam jest. I jakby komisje antydopingowe bardziej się tym zainteresowały przy okazji Soczi, to choć trochę by się zmieniło. Jednak my nic, a oni sprytni. Idą w zaparte. A teraz Francja podaje im rękę. Poszczególne związki protestują, ale to za mało. Jakby Biden, który jest wyjątkowo zdecydowany w sprawie pomocy militarnej Ukrainie, chciał tupnąć nogą, to mogłoby to coś dać. Szkoda, że nie chce tego zrobić, że nie chce tupnąć. Protest małej Norwegii, choć szlachetny, nic nie da.


Dlaczego Amerykanie nie chcą tupnąć nogą?


Sporo Amerykanów jest przeciwnych, ale w sporcie, jak w polityce. Zawsze znajdą się tacy, co przymkną oko, mówiąc o demokracji, o tym, że związki sportowe powinny same zdecydować. Część Amerykanów zagłosowała kiedyś na Trumpa i teraz ta część nie protestuje przeciwko uchylaniu drzwi.


Powtórzę jednak raz jeszcze, że dotychczasowe sankcje nakładane na sportowców z Rosji nic nie dały, więc może ktoś doszedł do wniosku, że to nie ma sensu.


Może, ale zapominamy o tym, że cesarz nigdzie tak dobrze się nie ogrzewa, jak w blasku sław. Skoro na Kapitol zapraszają najlepszych koszykarzy czy hokeistów, to dobrze wiedzą o tym, że mistrzowie olimpijscy mogą równie mocno ogrzać Putina. Dlatego raz jeszcze powtórzę, że bardzo żałuję tego, iż Amerykanie, którzy zdobyli połowę złotych medali olimpijskich po wojnie, nie chcą postawić sprawy na ostrzu noża. Gdyby Biden wstał i powiedział: nie jedziemy, bo tam mordują, to wtedy przewodniczący MKOl Thomas Bach, swoją drogą wyjątkowy kombinator, byłby pod ścianą.


Zapewne ma pan rację.


Pan natomiast ma chyba rację co do tego, że nie widać efektów nakładania sankcji i organizacje zaczynają z nich rezygnować. Bo co się właściwie przez te sankcje zdarzyło? Polscy piłkarze skorzystali, bo pojechali na mundial w Katarze. Jakby musieli jechać na baraż z Rosją do Moskwy, to nie wiadomo, jakby się to potoczyło. Teraz skorzystaliśmy, bo przypomnę, że w latach 80. wiele straciliśmy. Wtedy w ramach protestu ponad 60 krajów nie pojechało na igrzyska do Moskwy, a cały blok socjalistyczny zrezygnował później z wyjazdu na kolejne igrzyska w Los Angeles. Wielu naszych sportowców miało wtedy żal, bo niektórzy mieli pewne medale.


Teraz jednak żadnego odwetu nie będzie.


Dlatego nie możemy udawać, że jest fajnie i z jednej strony współczuć Ukraińcom, a z drugiej doprowadzać do sytuacji, w której Rosjanin z Ukraińcem mogą się spotkać w ringu albo na korcie.


Sabalenka mówi, że sportowcy nie mają przełożenia na politykę, że oni nic nie mogą.


Do mnie to nie trafia. Uważam, że ich siła jest duża i oni doskonale o tym wiedzą, a udają gapy. W Ameryce potęga sportu jest tak wielka, że może świat zatrzymać. To samo w Rosji. Tylko trzeba chcieć. A ta Sabalenka, to trzy miesiące szykował się do sezonu w Rosji. Ją po prostu nie obchodzi to, co dzieje się w Ukrainie. Tak jak Kudmietrową nie obchodzi, że ma logo firmy dostarczającej broń.


Skoro jesteśmy przy tenisie, to powiedzmy sobie, że Wimbledon uruchomi domino.


I to jest wielki skandal. Uważam, że zawodnicy mogliby utworzyć swoje federacje i zostawić te, które tolerują Rosjan na boku. To, co się dzieje w świecie tenisa, spowoduje, że za chwilę ci, którzy usiłują się zachować przyzwoicie, będą ofiarami. Ropa jednak płynie rurociągiem, a powiedzenie nieżyjącego już trenera Janusza Wójcika, słynne „kasa, Misiu kasa”, wciąż jest najważniejszą kwestią. To jest przykre i smutne.


A myśli pan, że brak flagi i te inne niby-restrykcje sprawią, że nawet Rosjan w Wimbledonie, czy na igrzyskach nie zauważymy?


Absolutnie tak nie myślę. Dojdzie do wielu przykrych historii. To oczywiście nie pierwszy taki skandal, bo już trochę ich przy okazji igrzysk czy wielkich imprez mieliśmy, ale coraz mocniejsze jest we mnie przekonanie, że wszystkie te idee olimpijskie właśnie legły w gruzach, że to jest ich definitywny upadek.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie