Czy młody Julian nie poparzy się w Paryżu?

Piłka nożna
Czy młody Julian nie poparzy się w Paryżu?
fot. PAP/EPA
Julian Nagelsmann

Wiele wskazuje na to, że Julian Nagelsmann długo nie pozostanie bez pracy. Od kilku dni kusi go katarski biznes PSG, ale już Thomas Tuchel przekonał się, jak niełatwa to robota. W okiełznaniu paryskich gwiazd ma pomóc Niemcowi Thierry Henry.

Niemieckie i francuskie media pełne są spekulacji, czy młody szkoleniowiec, w sensacyjnych wręcz okolicznościach zwolniony w trakcie sezonu z Bayernu Monachium, rzeczywiście przejmie paryżan. Według doniesień żadna umowa nie została jeszcze podpisana, ale 35-letnie Nagelsmann przedstawił już ponoć wizję swojej pracy, a nawet współpracowników, wśród których czołową rolę miałby odgrywać Thierry Henry. Ponoć doszło już nawet do rozmów między nimi, a mistrz świata z 1998 roku miałby być polisą w niełatwych kontaktach z gwiazdami drużyny. Po pierwsze, mimo 45 lat wciąż pozostaje dla nich piłkarskim autorytetem, po drugie, doskonale orientuje się we francuskiej specyfice pracy w klubie jakże innej od tego, z czym na co dzień miał do czynienia Nagelsmann w Bayernie, RB Lipsk czy jeszcze wcześniej Hoffenheim. Pamiętać bowiem należy, że mimo młodego wieku Nagelsmann jest niezwykle wymagającym trenerem, nieskorym do kompromisów.

 

ZOBACZ TAKŻE: Belgijski trener zwolniony z AS Monaco


Nieporozumienia z niektórymi piłkarzami z Monachium, a nade wszystko konflikt z przełożonymi był przecież głównym powodem dymisji w Bayernie. W PSG też nie jest łatwo, kolejni szkoleniowcy nie dość, że musieli znosić presję związaną z wynikami, to jeszcze popadali w konflikt z dyrektorami sportowymi. Brak konsensusu w kwestiach transferowych czy generalnej wizji zespołu to w PSG historia stara jak świat. Właśnie Henry ze swoją pozycją i autorytetem mógłby być pomostem między sztabem a działaczami, zwłaszcza tymi najbardziej zaufanymi w oczach katarskich właścicieli z Nasserem Al-Khelaifim na czele. Jest jeszcze jedna rzecz, która przemawia za Henrym - przez lata współpracy z federacją belgijską u boku Roberta Martineza znacząco wzbogacił swój warsztat, więc jego obecność w sztabie nie miałaby jedynie symbolicznego charakteru.


Rozmów na temat PSG Nagelsmann miał odbyć wiele i ponoć już przekonywał pozostałych członków sztabu, że Paryż jest całkiem znośnym miejscem do zamieszkania, a pieniądze Katarczyków, które stoją za PSG, wydają się być niewyczerpywalne. Jak to w bliskowschodnim biznesie bywa, głównym argumentem za kandydaturą Nagelsmanna jest sposób, w jaki poradził sobie z PSG w 1/8 finału Ligi Mistrzów na początku tego roku. Bawarczycy wygrali oba spotkania, na szkoleniowca spłynęły komplementy, jak świetnie przygotował zespół od strony taktycznej i jak wyeliminował z gry najgroźniejszych piłkarzy z Kylianem Mbappe na czele.


Rozmowy z Niemcem nabrały tempa. PSG już dawno ogłosił, że rozstaje się z Christophem Galtierem, jednak lista potencjalnych kandydatów jak szybko się rozrastała, tak szybko zaczęła się kurczyć pod wpływem czasu. Najważniejszymi celami byli ponoć Luis Enrique czy Jose Mourinho, ale jakoś trudno uwierzyć w powodzenie tej misji. Foot Mercato i doniesienia jego dziennikarzy wskazują więc na Nagelsmanna. Nawet jeśli jest to tylko dobrze udokumentowana plotka, przyda się władzom PSG w rozmowach z Mbappe czy Leo Messim, bo kwestia tego, czy obaj pozostaną w stolicy Francji nie pozostała jeszcze rozstrzygnięta. Argentyńczyka pewnie nie da się zatrzymać, ale otwarcie nowego projektu, którego twarzami mieliby być Mbappe, Nagelsmann i Henry, to magnes, który może uspokoić kibiców wobec kolejnego rozczarowującego sezonu w Lidze Mistrzów.


O tym, czy Nagelsmann przejmie PSG, zdecyduje Bayern, bo nierealizowany od kilkunastu tygodni kontrakt wiąże obie strony aż do czerwca 2026 roku. 35-latkowi nie spieszyło się dotąd z robotą, bo zarabia między 8 a 9 mln euro rocznie. PSG to jednak wyzwanie, na które skusiłby się niejeden trener. Jeśli zajdzie taka konieczność, rozwiązanie umowy weźmie z pewnością na siebie PSG, który od kilku tygodni pozostaje z Bayernem w negocjacjach w sprawie transferu obrońcy Lucasa Hernandeza.


Tak ironicznie przeplatają się losy trenerskie w największych klubach Europy, że Nagelsmann, którego zastąpił w Bayernie Thomas Tuchel, musi teraz wrócić do czasów, kiedy starszy kolega pracował w PSG i przeanalizować, jakie błędy popełnił, co zdecydowało o jego zwolnieniu. Tuchel w Paryżu furory nie zrobił, choć zagrał w przegranym finale Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi w 2020 roku, tak naprawdę ujawnił swój potencjał dopiero w Chelsea, ale nie wystarczyło go na długo. Nagelsmann w Europie też dotąd nie poszalał, przez półtora roku pracy w Bawarii doszedł najwyżej do ćwierćfinału Champions League przegrywają w nim sensacyjnie z Villarreal. Samo zwycięstwo w Bundeslidze dla takiego klubu jak Bayern to zbyt mało, tym bardziej w Paryżu nikt nie zadowoli się wygraną w Ligue 1.


Jeśli więc Nagelsmann weźmie się za PSG, właściwie od pierwszego dnia będzie zmagał się z niebywałą presją potęgowaną wydatkami na transfery i gaże dla piłkarzy oraz samego trenera. Już na starcie można wyrazić obawę, że młody i krnąbrny Julian poparzy się katarskim projektem w PSG. W końcu nie znalazł się jeszcze taki, który by temu podołał. Nawet specjalista od zadań niemożliwych, jakim jest Carlo Ancelotti, notabene także były trener Bayernu.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie