Ekspert stanowczo: Santos nie miał racji. Warto było zagrać z Niemcami

Piłka nożna
Ekspert stanowczo: Santos nie miał racji. Warto było zagrać z Niemcami
fot. PAP
Ekspert stanowczo: Santos nie miał racji. Warto było zagrać z Niemcami

Drugi raz w historii polskiej piłki naszej reprezentacji udało się ograć Niemców. I już bez żadnego backgroundu, analizy, całego tego „bułkę przez bibułkę” można stwierdzić ze stanowczością, że jest to ekstra wartość.

Fernando Santos, kiedy dowiedział się, że towarzyski mecz z tak silnym rywalem jest zakontraktowany tuż przed tym eliminacyjnym z Mołdawią, wypalił, że gdyby to od niego zależało, to nie grałby z Niemcami. Bo przeciwnik nie stanowi żadnej wartości treningowej w kontekście stylu, jaki prezentują dzielni Mołdawianie, bo można się zmęczyć, doznać kontuzji, bo to, bo tamto…

Zobacz także: Boniek skomentował wygraną z Niemcami. "To jednak trochę przesada"

 

Pierwszy od lat selekcjoner, który ma tak bogate CV i jest tak niezależny finansowo mógł sobie mówić, co chciał. I w sumie to cenna sprawa, choć można też było zakładać, że szczwany lis szuka sobie sensownego alibi. Co prawda sam się błyskawicznie zdementował i próbował łagodzić przekaz (ciekawe, czy tak sam z siebie?), ale komunikat poszedł w świat. Santos tego meczu nie chciał, uważał, że może tylko zaszkodzić. Zresztą w pierwszej wersji zapowiadał też, że wystawi rezerwowy skład, a później zmienił zdanie.

 

Okazało się jednak, że taki wybór PZPN (bo spotkanie było zaplanowane jeszcze przed tym jak wybrano Portugalczyka) okazał się sukcesem. Zamiast sparingu z jakimś słabeuszem, dostaliśmy tradycyjnego wielkiego rywala z gwiazdami w składzie, choć znajdującego się od jakiegoś czasu na zakręcie. Pięknie udało nam się wpasować w ten nieciekawy dla niemieckiej kadry klimat i też na tym skorzystać.

 

Aspekt wynikowy jest tu oczywiście najistotniejszy, godnie pożegnano Kubę Błaszczykowskiego, ale przecież istotny był też fakt, że Narodowy wypełnił się po brzegi, że miliony ludzi chciały to oglądać przed telewizorem, że ludzie dziś o tym naprawdę gadają w tramwajach.

 

Inna rzecz co mówią. Faktem jest, że to nie była lepsza gra niż dotychczas. Mieliśmy mnóstwo szczęścia. Bilans strzałów celnych wynosił 10:1 dla Niemców, rywal obił naszą poprzeczkę, a Wojciech Szczęsny podobnie jak w starciu z Niemcami przed dziewięcioma laty za czasów Adama Nawałki znów był bohaterem. Jak rozbrajająco zdradził strzelec gola Jakub Kiwior: „selekcjoner zalecił nam, abyśmy dbali przede wszystkim o defensywę”.

 

To paradoks, bo przecież po to zmieniliśmy trenera, aby nowy w przeciwieństwie do poprzednika zaczął grać ofensywnie. A tu znów „lagowaliśmy” do Roberta Lewandowskiego, po którego zejściu nie było już nawet takich prób, tylko raczej wybijanie piłki „w krzaki”. Ale pal licho, może z Mołdawią uda się pograć trochę bardziej do przodu i stworzyć więcej sytuacji niż tę półtorej, którą mieliśmy z Niemcami.

 

Choć akcja działa się dość daleko do niemieckiej bramki, w pamięci po tym spotkaniu zostanie też sposób, w jaki Jakub Kamiński mijał przy linii bocznej podopiecznych Hansiego Flicka. Wspaniale dryblując i zagrywając piłkę między nogami po prostu ich ośmieszał.

 

Panie Ferdynandzie, choćby dla tej jednej akcji warto było zagrać z Niemcami.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie