Piękni ponad trzydziestoletni. Przyjemność tworzenia w finale Ligi Narodów na De Kuip
Jeżeli ktoś zmęczył się oglądając naszą „Obronę Częstochowy” przed atakami Niemców na PGE Narodowym, dziś wieczorem będzie mógł nacieszyć swoje oczy. Finał Ligi Narodów w Rotterdamie złożony jest bowiem z drużyn, które nastawione są na tworzenie, a nie przeszkadzanie. Hiszpania zmierzy się z Chorwacją. Oba zespoły w rankingu FIFA ustępują Francuzom, Belgom i Anglikom czy nawet Holendrom ale na De Kuip chcą udowodnić, że to jednak one są najlepszymi zespołami Starego Kontynentu. Może to prawda?
Aż nie chcę się wierzyć, ale drużyna z Półwyspu Iberyjskiego ostatni tytuł zdobyła w 2012 roku, kiedy wygrała EURO 2012 rozgrywane w Polsce i Ukrainie. Potem sięgnęła „tylko” po brąz mistrzostw Starego Kontynentu - przed dwoma laty. Chorwaci byli ostatnio trzecim i drugim zespołem świata. Ale trofeum żadnego wciąż nie mają. Czy nie byłaby to piękna puenta kariery Luki Modrića, gdyby dziś, po zdobyciu pięciu pucharów Ligi Mistrzów, i to z klubem z Hiszpanii, właśnie kosztem tego kraju założył wreszcie koronę z reprezentacją? Pewnie, że to nie mundial ani mistrzostwa Europy, ale Liga Narodów ma już swoją rangę. Dotychczas zdobyły ją Portugalia i Francja. Tu gra się z samymi najlepszymi. Nie można tego nie doceniać.
ZOBACZ TAKŻE: Cristiano Ronaldo po raz 199. wystąpił w reprezentacji Portugalii
Hiszpania zmieniła trenera z Luisa Enrique na Luisa De La Fuente, ale sposób gry mimo wszystko pozostał ten sam. Utrzymywanie się przy piłce, kreacja, nieustanna chęć ofensywy - ten zespół wciąż dobrze się ogląda. Selekcjoner nie patrzy w metryki. W półfinale z Włochami na bokach obrony, gdzie potrzebujesz najwięcej zdrowia pojawili się Jesus Navas i Jordi Alba. Pierwszy ma 37 lat, drugi 34 i jest wypychany z Barcelony, niebawem prawdopodobnie trafi do swego przyjaciela w Interze Miami. Tego, z którym przez lata tak świetnie w drużynie z Camp Nou funkcjonował. Są obecnie najlepsi, więc grają. Prosta sprawa. W ataku Alvaro Moratę po raz drugi w tym roku zmienia 33-latek Joselu. Dwa razy ostatnio spadał z Primera Division, z Alaves i Espanyolem, dwa razy zapewnia Hiszpanom wygrane, najpierw z Norwegią w eliminacjach EURO 2024, w czwartek w półfinale z Italią. U nas narzekano by, że trener powołuje piłkarza, który naznaczony jest klubowymi degradacjami. Debiutant w kadrze w wieku 33 lat? A właśnie w tym wieku swój pierwszy mecz rozegrał napastnik urodzony w Stuttgarcie. W Polsce byłby za stary. Trzeba odmładzać. Budować. Dalszego komentarza chyba nie trzeba.
Kiedy my zastanawiamy się, kogo oszczędzać w jednym meczu mając w perspektywie drugi, jak rotować i zmieniać, Chorwacja zawsze wychodzi w najmocniejszym składzie. Bez względu na to, z kim i gdzie gra. Luce Modrićowi za trzy lata dopiszemy czwórkę z przodu. Ten facet ciągle zasuwa, pracuje dla zespołu, inspiruje do działania i kuponów wcale nie musi odcinać, choć ma ich sporo. W kadrze olbrzymią wartość ma czterech piłkarzy Dinama Zagrzeb. Choć kluby zachodniej Europy, z tak zwanych lig „Top 5” się o nich zabijają, nie przebierają oni nogami by po czterech dobrych kopnięciach piłki i czy ośmiu bramkarskich paradach od razu się pakować. Liga chorwacka może jest słaba, ale klub ze stolicy stale gra w fazach grupowych Ligi Mistrzów czy Europy. Bo co roku nie wystawia w swej witrynie napisu „wyprzedaż”. Czy ktoś sobie wyobraża, żeby w naszej kadrze w wyjściowym składzie pojawiło się trzech-czterech zawodników z Rakowa, Legii czy Lecha? Mission impossible. Szkoda.