Iga Świątek przed wielkim wyzwaniem! Dawid Celt: Trzeba mieć tego świadomość

Tenis
Iga Świątek przed wielkim wyzwaniem! Dawid Celt: Trzeba mieć tego świadomość
fot. PAP/EPA
Iga Świątek

- Ze strony Svitoliny takiej gry jak u Bencic będzie mniej, ale trzeba się nastawić na walkę i dużą powtarzalność ze strony Ukrainki, przez co piłki będą wracały do Igi bardzo często. Trzeba mieć tego świadomość. Uważam, że zwycięstwo z Bencic powinno Igę jeszcze bardziej zbudować – powiedział nam kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup Dawid Celt przed ćwierćfinałem Wimbledonu Iga Świętek – Elina Svitolina. Początek meczu o g. 14:30.

Michał Białoński, Polsat Sport: Walka o ćwierćfinał Wimbledonu Igi Świątek z Belindą Bencic przypominała thriller. Nasza zawodniczka musiała bronić dwóch meczboli, by po raz pierwszy w karierze dostać się do najlepszej ósemki w Londynie. Oglądał pan ten mecz na żywo, na korcie centralnym. Jakie odniósł pan wrażenia?

 

ZOBACZ TAKŻE: Hubert Hurkacz pewnego dnia pokona legendę? "Jestem coraz bliżej"

 

Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup: To był przede wszystkim pokaz świetnego tenisa z jednej i drugiej strony. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, to było zacięte, wyrównane widowisko, pełne zwrotów akcji, z dramaturgią. Dla nas, polskich kibiców, najważniejsze jest to, że zostało zakończone happy endem. Po obronie piłek meczowych Iga wygrała spotkanie w trzech setach. Wierzyłem, że jeśli dojdzie do trzeciego seta, to Iga sobie w nim poradzi i na szczęście tak się stało. To był bardzo trudny mecz dla niej, było w nim sporo walki z samym sobą, ale to, co cieszy najbardziej, w kontekście do nawierzchni, na jakiej trwa rywalizacja na Wimbledonie, to fakt, że Iga się nie „rozleciała”, nie pękła, tylko przetrzymała trudne momenty i ostatecznie pokonała grającą świetnie, szczególnie na trawie, Bencic. Szwajcarka jest trudną rywalką na Wimbledonie, bo gra płasko, nisko, szybko, świetnie zmienia kierunki, znakomicie się przesuwa do przodu, a jednak Iga ją ostatecznie pokonała. Moim zdaniem, to bardzo wartościowe w kontekście przyszłości zwycięstwo, które może dodać Idze jeszcze większej pewności i wiary w to, że ona na trawie również potrafi grać skutecznie i wygrywać najważniejsze trofea.

 

Ważne też było chyba to, że Iga oczyściła głowę po przegranym pierwszym secie, w którym wypuściła szansę na przełamanie serwisu Bencic, prowadząc 4-0?

 

- Zmarnowane szanse w tym meczu były po jednej i drugiej stronie. Po niewykorzystaniu swoich szans widać było, że Iga troszkę się usztywniła, że poziom stresu się podniósł. Zaczęła gorzej reagować, przestała czytać grę i poruszać się tak dobrze. Moim zdaniem to wynikało z tego, że szanse jej uciekały i nie zamknęła pierwszego seta. To był zdecydowanie trudniejszy moment, na szczęście Iga odwróciła losy rywalizacji.

 

Podkreślam, mecz był niesamowicie wyrównany. Pojedyncze piłki decydowały o tym, w którą stronę potoczy się rywalizacja. To samo można powiedzieć o Bencic w kontekście drugiego seta. Szwajcarka miała dwie piłki meczowe, ale Iga je obroniła rewelacyjnie. Styl, w jakim to zrobiła stanowi odpowiedź na pytanie, dlaczego Iga jest tam, gdzie jest, dlaczego jest numerem „jeden” od tak wielu tygodni. Pokazała nerwy ze stali, piłki meczowe obroniła na swoich warunkach. Odwróciła przebieg meczu, doprowadzając do trzeciego seta, który w zdecydowanej mierze był już pod jej kontrolą. Iga wytrzymała lepiej końcówki drugiego i trzeciego seta, dlatego zobaczymy ją w ćwierćfinale.

 

Czy w kontekście do dalszej rywalizacji na Wimbledonie nie jest martwiący serwis Igi? Często to ona, a nie rywalki znajduje się pod presją po własnym podaniu, nawet pierwszym. Największe konkurentki Igi – Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina bazują na serwisie, potrafią nim punktować, Rybakina posyła asy nawet z drugiego podania.

 

- Nie patrzyłbym na to w ten sposób, Rzeczywiście, Iga w serwisie nie ma takiego „kopnięcia” jak jej najgroźniejsze rywalki, nie jest tak skuteczna przy podaniu jak Sabalenka czy Rybakina, ale ma inne atuty. Spójrzmy na to, że liczby Igi są coraz lepsze. Patrzmy całościowo, a nie przez pryzmat jednego elementu. Iga pomaga sobie w znacznym stopniu, otwiera sobie akcje, poprzez serwis na ciało rywalki. Na pierwszy rzut oka nie daje to punktów wygranych bezpośrednio, ale Iga takim serwisem bardzo sobie ułatwia grę. Rzeczywiście, można się przyczepić do tego, że drugie serwisy, zwłaszcza na stronę przewagi często są przewidywalne – lecą do strony bekhendowej, klasyczny kickserwis. Wszyscy o tym wiedzą, ale też nie każdy jest w stanie robić z tego użytek.

 

Dlatego nie martwiłbym się o serwis Igi. Oczywiście, cały czas trzeba pilnować, żeby serwis był różnorodny, by dbać o nim o kierunki, zmieniać rytmy, nie za każdym razem serwować „kicka”, czy nie za każdym razem uderzać szybko pierwszym serwisem. Po prostu cały czas urozmaicać, ale nie robiłbym problem z serwisu Igi. Na tenis Igi Świątek patrzę całościowo i dostrzegam liczby, które są coraz lepsze. Mało kto serwuje tak jak Rybakina, ale Iga ma inne atuty, których brakuje Kazaszce.

 

Ćwierćfinał z Eliną Svitoliną, to będzie chyba inne starcie niż Bencic? Ukrainka prezentuje inny tenis i w imponujący sposób odbudowała swój ranking, jeszcze w kwietniu była w czwartej setce drugiego tysiąca. Na dodatek popisała się wolą zwycięstwa w meczu 1/8 finału z Wiktorią Azarenką.

 

- Wiadomo było, że siła Svitoliny jest dużo większa, niż pokazywały to rankingi. Elina wracała po urodzeniu dziecka i ten powrót wyszedł jej błyskawicznie, a to też świadczy o jej klasie. Przez lata była w czołowej „dziesiątce”, wygrywała duże imprezy, na czele z Mastersem. To doświadczona zawodniczka, która rozegrała już wiele meczów na tym poziomie. Dla mnie to Iga jest faworytką, choć oczywiście duże gratulacje i słowa uznania za to, co robi Elina. Za to, jak przetrwała i odwróciła losy meczu z Azarenką, za to, co w tej chwili prezentuje. Nie ma nic do stracenia, będzie chciała pójść za ciosem. Jest bardzo regularną, powtarzalną, waleczną tenisistką. Forhend gra trochę bardziej „pod górę”, bekhend ma naturalny, płaski. Myślę, że przez forhend będzie Iga mogła szukać swoich szans, przebijać się, otwierać sobie akcje, natomiast na pewno Elina nie odpuści ani pół punktu, bo zawsze słynęła z determinacji i waleczności, choć nie ma jednego specjalnego uderzenia, które by ją bardzo wyróżniało.

 

Jak powinna rozegrać ćwierćfinał nasza zawodniczka?

 

- Iga będzie musiała postawić na cierpliwość, na spokojne przygotowywanie akcji, mając świadomość, że po drugiej stronie nie ma takiej siły gry, która może specjalnie zaskoczyć. U Bencic tą siłą było bardzo szybkie zmienianie kierunków. Gdy się jej dwa razy zagrało w to samo miejsce, to od razu przechodziła do przodu, szukała zagrania wzdłuż linii, a to powodowało niepewność i lekki stres, a także to, że czasami człowiek się pospieszy, zagra za szybko, z nieprzygotowanej pozycji, gdy o błędy jest łatwiej. Ze strony Svitoliny takiej gry będzie mniej, ale trzeba się nastawić na walkę i dużą powtarzalność ze strony Ukrainki, przez co piłki będą wracały do Igi bardzo często. Trzeba mieć tego świadomość. Uważam, że zwycięstwo z Bencic powinno Igę jeszcze bardziej zbudować. Moim zdaniem Iga jest zdecydowaną faworytką.

 

Rok temu Iga, wspólnie z Eliną i Agnieszką Radwańską, rozegrały pokazowy turniej w Krakowie i zebrały ponad 2,5 mln zł na potrzeby walczącej Ukrainy. Czy fakt, że Iga przyjaźni się z Eliną będzie miał jakieś znaczenie w sferze mentalnej, czy sentymenty idą na bok?

 

- To nie będzie miało żadnego znaczenia. To jest zawodowy sport i takie historie odkłada się na bok. Wiadomo, że przyjaźnić się możemy, ale gdy wychodzimy na kort, zostawiamy przyjaźń i normalnie rywalizujemy, a jeżeli ktoś tego nie potrafi oddzielić, to ma problem, bo takie rzeczy nie powinny wchodzić w grę.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie