Trzy finały w jednym turnieju. "Pierwszy graliśmy z Polską"
Wspaniałe emocje zafundowały nam siatkarki w półfinałach mistrzostw Europy. W pierwszym spotkaniu Turczynki pokonały po tie-breaku Włoszki, w drugim Serbki okazałe się lepsze od Holenderek. W obu meczach fajne było przede wszystkim to, że brakowało naprawdę niewiele, aby skład finałowej rywalizacji był odwrotny, bo zarówno Włoszki, jak i Holenderki miały swoje szanse na rozstrzygnięcie najpierw kluczowych setów, a w konsekwencji i całych meczów.
Zaraz po meczu Turcja - Włochy komentatorka Polsatu Sport Joanna Kaczor-Bednarska zaczepiła Daniele Santarellego, trenera reprezentacji Turcji i gratulując awansu do finału, powiedziała, że chyba mieliśmy do czynienia z przedwczesnym finałem imprezy. Santarelli w swoim stylu się uśmiechnął i powiedział, że dla jego drużyny to był już drugi finał w tym turnieju. – Pierwszy finał graliśmy tutaj w ćwierćfinale z Polską – mówił. – Wygraliśmy wtedy 3:0, ale łatwo nie było. Dzisiaj też widzieliśmy, co się działo. Jeszcze nie wiem, z kim zagramy w finale, ale też łatwo nie będzie. Trzy finały na jednej imprezie. Duża rzecz.
ZOBACZ TAKŻE: Żółta karka za radość! Niecodzienna sytuacja na siatkarskich mistrzostwach Europy
Zaraz po medialnych obowiązkach w mixed zonie Santarelli ze swoją drużyną wrócił do hotelu i pewnie tam oglądał drugi półfinał. Nie wiemy, czy ucieszył się z faktu, że o złoty medal zagra z Serbią, którą prowadził w poprzednim sezonie reprezentacyjnym i wygrał z nią mistrzostwo świata. Na pewno z awansu do finału ucieszył się Giovani Guidetti, który w przeciwieństwie do Santarellego, wiedział, z kim może zagrać w finale. I dla niego to też będzie wyjątkowy finał, bo przecież przez siedem wcześniejszych lat był selekcjonerem reprezentacji Turcji.
Dodatkowo niezależnie od końcowego wyniku niedzielnego starcia przejdzie do historii, bo będzie pierwszym trenerem, który wywalczył medale mistrzostw Europy z czterema reprezentacjami, z którymi dotąd pracował. Guidetti ma w kolekcji dwa srebrne medale zdobyte z reprezentacją Niemiec i jeden z reprezentacją Holandii oraz dwa brązowe medale wywalczone ze wspomnianą reprezentacją Turcji. Teraz będzie albo złoto, albo srebro zdobyte z Serbkami.
W niedzielnym finale w bezpośrednim starciu zmierzą się pogromczynie Polek – Serbki i Turczynki, co też pokazuje, że ta połówka drabinki, w której rywalizowały Biało-Czerwone była zdecydowanie silniejsza od tej, w której swoje mecze rozgrywały Włoszki i Holenderki. Przypomnijmy tutaj, że Italia w drodze do półfinału nie przegrała nawet seta, z kolei Holenderki w drodze do Brukseli oddały tylko jedną partię w grupowym meczu z Francją.
Niedzielne mecze zapowiadają się imponująco i takie z pewnością będą, warunek jest jeden – do rywalizacji wszystkie zespoły muszą przystąpić w stuprocentowym zdrowiu. W półfinałach tak niestety nie było, bo jakiś wirus – silne przeziębienie – dopadł siatkarki reprezentacji Serbii. W meczu z Holandią nie wszystkie z nich czuły się komfortowo, a jedna z najważniejszych postaci drużyny Maja Ognjenović pojawiła się na boisku z gorączką, tylko i wyłącznie dlatego, że sytuacja jej drużyny była w pewnej chwili mocno podbramkowa.
Przejdź na Polsatsport.pl