Rusza Liga Mistrzów! Iwanow: Nowy selekcjonerze, zajrzyj do Berna!

UEFA od lat broni się od utworzenia Superligi, ale jednocześnie w jej stronę zmierza. Oczywiście pod swoim szyldem, bez chęci oddania najcenniejszych klubowych rozgrywek w ręce najbogatszych klubów. Ruszający we wtorek sezon będzie ostatnim w znanej nam dotychczas formule. Za rok we wrześniu będziemy mieć o cztery zespoły więcej, nie trzydzieści dwa, a trzydzieści sześć, jedną grupę, tak zwany system szwajcarski, który ustali, z kim zagrasz cztery mecze u siebie, a z kim cztery na wyjeździe.
Oczy kibica polskiej reprezentacji, podobnie jak w ubiegłym sezonie, zwrócone będą głównie na dwa miejsca. Pierwsze to Barcelona, co do której ze względu na Roberta Lewandowskiego nie ma już takiego „hype’u” jak przed rokiem, kiedy do stolicy Katalonii przez całą jesień ruszała liczna grupa turystów, a ich celem było najpierw Camp Nou, a dopiero później Rambla i Sagrada Familia. Ceny za bezpośrednie loty wyśrubowane były do granic możliwości, a pod stadionem drugim najczęściej słyszanym językiem po hiszpańskim była nasza ojczysta mowa. Szał był tak duży, że dwie telewizje posiadające prawa do La Liga wysłały na miejsce swoich stałych korespondentów, a studio z muraw obiektów, gdzie grała „Duma Katalonii”, to była codzienność. Nie tylko przed El Clasico, ale także przy wyprawach do Kadyksu czy meczach z Elche lub Rayo Vallecano.
ZOBACZ TAKŻE: Szef portugalskiego związku bez litości dla PZPN! "Nie mogę tego pojąć"
W Lidze Mistrzów Barca nie dała jednak rady Bayernowi oraz Interowi, nie wyszła z grupy, w Lidze Europy też za długo nie poszalała, gorączka więc spadła, mimo zdobytego mistrzostwa kraju. Dziś zestaw jesiennych rywali jest łagodniejszy. Royal Antwerp, FC Porto i Szachtar Donieck wydają się spokojnie do przejścia. Także dlatego, że z Ilkayem Gundoganem, Joao Cancelo czy Joao Felixem drużyna jest po prostu sporo mocniejsza. Jedenaście goli w trzech ostatnich meczach ligowych plus zupełnie inna energia „Lewego” w sobotę przeciw Betisowi niż przed tygodniem w Tiranie przeciwko Albanii znów może obudzić większe zainteresowanie Barcą. Nie tylko u nas.
Drugim gorącym miejscem będzie Neapol, gdzie prawdopodobnie znajduje się najbardziej fanatyczna rzesza kibiców w całych rozgrywkach. Ćwierćfinał poprzedniego sezonu to dla piłkarzy spod Wezuwiusza najlepszy rezultat w historii rozgrywek, ale pewien niedosyt jednak pozostał. Milan na pewno był do przejścia. Ale trafił na Napoli akurat wtedy, gdy późniejszy mistrz Włoch cierpiał na zadyszkę. Dobrze, że Piotr Zieliński nie skusił się na petrodolary i został na Stadio Diego Armando Maradona. Największą gratką dla niego będą dwa mecze z Realem Madryt. Na Unionie Berlin i Bradze trzeba zdobyć tyle punktów, by przed wizytą na Bernabeu w przedostatniej kolejce się nie denerwować. Dwóch najlepszych polskich piłkarzy, którzy przez kadrę podlegają też największej krytyce, w 1/8 finału powinniśmy oglądać.
Mnie najbardziej frapuje jednak Kamil Grabara. Przed rokiem w Kopenhadze stopował piłkarzy Manchesteru City, Borussi Dortmund i Sevilli. Teraz zagra z Bayernem Monachium, Galatasaray Stambuł i Manchesterem United w i tych meczach może pokazać, że jest gotowy, by zacząć poważniej zagrażać pozycji Wojciecha Szczęsnego i być może po EURO (jeśli awansujemy) przejąć od niego rękawice pierwszego narodowego bramkarza. Tym bardziej, że „Szczena” może chcieć swą reprezentacyjną karierę pomału zamykać.
Przemysław Frankowski z powodu kontuzji opuścił wrześniowe mecze w biało-czerwonych barwach, ale w weekend zagrał już z Metz i szykuje się do wyjazdu do Sewilli. Nastroje w Lens są jednak kiepskie. Jeden punkt w lidze, ostatnie miejsce w tabeli, w grupie poza triumfatorem Ligi Europy mocne w tym sezonie PSV Eindhoven i Arsenal. Może to nie grupa śmierci, ale i tak dla wicemistrza Francji za mocna. Jakuba Kiwiora w barwach „The Gunners” zobaczymy pewnie dopiero wtedy, gdy sytuacja w kontekście awansu będzie już dla nich jasna.
Szkoda kontuzji Maika Nawrockiego, który świetnie zaczął swą przygodę w Celtiku Glasgow, ale przedłużająca się rehabilitacja spowodowała, że klub nie wpisał go na listę graczy na fazę grupową. Łukasz Łakomy w szwajcarskiej ekstraklasie gra regularnie, ale w play offach z Maccabi Haifa zagrał w Young Boys zaledwie przez cztery minuty. Miejmy nadzieję, że to nie jakiś zły znak. Jeżeli nowy selekcjoner będzie chciał odświeżyć skład, powinien wybrać się też do Berna. Zobaczyć piłkarza w rywalizacji z RB Lipsk, Crveną zvezdą i Manchesterem City to może być ciekawa wykładnia pod kątem jego przydatności do gry z orzełkiem na piersiach. W Lidze Mistrzów jesienią warto więc przyglądać się nie tylko „RL9” i „Don Piotro”.
