Paryżu, Polki nadchodzą

Po długim i wyczerpującym sezonie przyszedł czas na podsumowanie reprezentacyjnego lata siatkarek. Okresu obfitującego w olbrzymie sukcesy, na które żeńska siatkówka w Polsce czekała latami. Już podczas mistrzostw świata w ubiegłym roku zobaczyliśmy prawdziwą drużynę. Głodną zwycięstw, z charakterem i co najważniejsze z umiejętnościami, które pozwalały nam patrzeć z optymizmem w przyszłość.
W tym roku, jednak należało potwierdzić swoją klasę i pokazać, że faktycznie jesteśmy zespołem, który jest niewygodnym przeciwnikiem, którego obawiają się siatkarskie potęgi. Były wzloty z brązowym medalem VNL na czele i upadki, jak ten podczas mistrzostw Europy, ale od początku wiedzieliśmy, że najważniejsze będzie zdobycie przepustki do Paryża. Wyjazd na igrzyska w niedzielny wieczór stał się faktem, a wszystko dzięki:
Przyjęcie – element, od którego zaczynamy analizę w zasadzie każdego meczu i pozycja, na którą w poprzednich latach często narzekaliśmy. Ten sezon dał nam dużą stabilizację głównie dzięki Martynie Łukasik, Oliwii Różański i Martynie Czyrniańskiej, a jego końcówka pokazuje, że rywalizacja do miejsca tak w szóstce, jak i dwunastce na igrzyska może nabrać prawdziwych rumieńców. Nie można zapomnieć także o Marii Stenzel zarządzającej ustawieniem drugiej linii, a o której z racji pozycji nie wspomina się zbyt często.
ZOBACZ TAKŻE: Skrót meczu Polska - Włochy 3:1 (WIDEO)
Atak – czyli Magda Stysiak i jej piekielnie mocne i precyzyjne zbicia. Prawdziwa liderka, która wyzwań się nie boi, a o którą momentami drżeliśmy, czy wytrzyma trudy nie tylko meczów, ale także oczekiwań i co tu dużo mówić dała radę. Wspomagana przez Monikę Gałkowską gotową chyba na każdą sytuację, by zaskakiwać ot choćby tak, jak zrobiła to w meczu z USA. Ale atak to nie tylko prawe skrzydło, ale także środek siatki i tu wielki szacunek, bo dziewczyny pokazały, na co je stać.
Rozegranie – Kasia Wenerska i Joanna Wołosz, czyli dwie uzupełniające się zawodniczki. Spokój i szaleństwo, cierpliwość i doświadczenie, ogień i woda, nic dodać, nic ująć i chyba tak można, by je przedstawić.
Igrzyska – bo marzenia się nie spełniają, a marzenia się spełnia, a ten jeden cel zjednoczył grupę w walce o olimpijską przepustkę, o której Polki marzyły od 16 lat. Ta drużyna ma ogromny potencjał i widzi go chyba każdy, kto, choć raz oglądał nasze panie w akcji. Potrzeba tylko spokoju w przygotowaniach i zdrowia, bo mam przeczucie, że nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Selekcjoner – niemal rodzinna atmosfera, jaką stworzył Stefano Lavarini od momentu objęcia przez niego reprezentacji, mógł odczuć każdy, kto miał okazję obcować z Polkami. Lavarini nie akceptuje niedoskonałości, namawia do pracy nad sobą, pozostawia przestrzeń do błędu i mam wrażenie właśnie tym przekonał do siebie grupę, a na efekty długo nie musieliśmy czekać.
Mając taki team nie pozostaje nic innego jak jeszcze chwilę cieszyć się tym niebywałym sukcesem, by już za moment rzucić się w wir pracy i kolejny sezon przygotowań.
