Profesor Filipiak porównał go do starej Skody. Kamil Glik reaguje po latach

Profesor Filipiak porównał go do starej Skody. Kamil Glik reaguje po latach
Cyfrasport
Kamil Glik znalazł się w Cracovii za sprawą śp. profesora Janusza Filipiaka

Kamil Glik dał się namówić nieżyjącemu już profesorowi Januszowi Filipiakowi i od września jest piłkarzem jego Cracovii. Czy były zastępca kapitana reprezentacji Polski nie żałuje tej decyzji i jak wspomina słowa profesora sprzed lat, w których porównał go do starej Skody? O tym wszystkim opowiedział nam sam Kamil po meczu z Legią Warszawa, który "Pasy" wygrały 2:0.

Kamil Glik wspomina zmarłego w niedzielę Janusza Filipiaka

Michał Białoński, Polsat Sport: Pokonując Legię 2-0 odnieśliście pierwsze zwycięstwo od września. Przy okazji tego meczu oddano cześć śp. Prezesowi i właścicielowi klubu Januszowi Filipiakowi. Miałeś okazję go poznać?

 

ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek zareagował na śmierć profesora Filipiaka. Zdradził treść zaskakującego telefonu

 

Kamil Glik, obrońca Cracovii: Nie miałem wielkiego kontaktu z profesorem, ale podczas podpisywania kontraktu widziałem się z nim ze dwa-trzy razy i to tyle. Natomiast często oglądałem jego wystąpienia w telewizji, widziałem go na trybunach, śledząc na bieżąco ligę. To bardzo ważna i zasłużona postać. Nie tylko dla Cracovii, ale też dla całej polskiej piłki. Wydaje mi się, że takich ludzi jest coraz mniej w ogóle w światowej, europejskiej piłce, więc na pewno bardzo szkoda dla całej krakowskiej społeczności, że niestety profesora już z nami nie ma.

 

Grasz na pozycji półprawego stopera, w ustawieniu trójką z tyłu. W meczu z Legią wykazaliście się sporą determinacją w obronie. Pewnie do tego dążycie jako zespół?

 

Na pewno tak. Były mecze, w których brakowało nam troszkę szczęścia. Szczególnie przychodzi mi na myśl ten ze Stalą Mielec. Podobnie, jak w meczu z Legią prowadziliśmy 2:0, ale przez niefrasobliwość, brak cwaniactwa straciliśmy bardzo ważne dwa punkty, które by nam się dziś super przydały. Utrzymywanie prowadzenia to jeden z elementów, nad którymi będziemy pracować podczas styczniowego zgrupowania w Turcji.

 

W końcówce meczu zaimponowałeś sprintem, wracając pod własną bramkę po rzucie rożnym, ale też złapałeś się za pachwinę. To jakiś problem?

 

Łapały mnie lekkie skurcze, ale to nic poważnego.

 

Jesteś w stuprocentowej formie, o jaką zabiegałeś od początku przygody w Cracovii?

 

Myślę, że tak. Natomiast zimowy okres przygotowawczy będzie dla mnie również korzystny. Będę mógł zagrać kilka sparingów, spokojnie potrenować, bo na pewno tego mi brakowało w ostatnim czasie, bo często rozgrywaliśmy mecze. Miesięczne przygotowania będą dla mnie świetną sprawą. Będę mógł wreszcie mocno potrenować.

 

Cracovia ma piękną tradycję Treningów Noworocznych, które rozgrywane są w samo południe Nowego Roku, czyli w momencie, gdy większość piłkarzy innych drużyn jest jeszcze na urlopach. Będziesz tęsknił za wolnym czy z chęcią posmakujesz tej tradycji noworocznego grania?

 

Podpisując kontrakt z Cracovią, wiedziałem, z czym to się wiąże, natomiast Treningi Noworoczne nie miały żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji o wyborze klubu. Te treningi to fajna tradycja, dla mnie to będzie debiut, ale ja podchodzę do tego z uśmiechem i z pewną dozą ciekawości.

Kamil Glik myśli o powrocie do reprezentacji? "Robię swoje"

Pod twoją nieobecność obrona reprezentacji Polski ma spore kłopoty, pojawiają się zarzuty, że całej drużynie narodowej brakuje charakteru. Myślisz o powrocie?

 

Ja robię swoje. Jeśli prezes PZPN-u czy trener Probierz będzie mnie potrzebował, ja służę pomocą. Wiedzą, gdzie mnie szukać. Jestem jak najbardziej do dyspozycji, ale decyzja należy przede wszystkim do trenera Probierza i prezesa Kuleszy.

 

A miałeś kontakt z trenerem Probierzem?

 

Nie.

 

Do meczu z Legią byliście w strefie spadkowej. Nie żałujesz przyjścia do Cracovii?

 

Absolutnie nie. To była dobra decyzja, przecież nikt nie stał z pistoletem i nie kazał mi podpisać kontraktu z Cracovią. Sam o tym zadecydowałem, że chcę wracać do Polski, grać dla „Pasów” i jestem z tego w stu procentach dumny, tak samo jak w stu procentach poświęcam się klubowi.

 

Fin Benjamin Kallman strzelił dwie bramki Legii. Wcześniej trafił do siatki w meczu ze Stalą Mielec. Wygląda na to, że się przełamał.

 

Wiadomo, jak to jest z napastnikami. Ich życie jest ciężkie w momentach, w których nie strzelają. Wówczas są krytykowani nie mniej niż my za grę obronną, gdy tracimy bramki. Dla niego szkoda, że rok się kończy, ale miejmy nadzieję, że w lutym utrzyma taką dyspozycję. Benjamin jest silny i nieprzyjemny dla obrońców rywali. W meczu z Legią przestawił sobie Rafała Augustyniaka, który też nie jest ułomkiem i nie waży 60 kg, tylko jest kawałem chłopa, a Benjamin poradził sobie z nim, nie chcę powiedzieć, że jak z juniorem, bo to zabrzmi brzydko, ale naprawdę dobrze sobie poradził: wziął go „na plecy”, przestawił i strzelił bramkę. Pokazał siłę, bo zabranie „na plecy” takiego zawodnika nie jest łatwe.   

 

Jak, po minionych trzech z górą miesiącach, oceniasz Ekstraklasę, w porównaniu do tej, jaką zostawiałeś w 2010 r., gdy wyjeżdżałeś z Piasta Gliwice?

 

Nie ma co porównywać. Minęło ponad 13 lat! Patrząc na samą infrastrukturę, opakowanie meczów, stadiony, to nie ma co porównywać, teraz to zupełnie inna liga!

 

A pod względem poziomu?

 

Poziom na pewno jest dobry, ale trzeba pamiętać, że wtedy też były bardzo mocne drużyny: Legia, czy Lech z Robertem Lewandowskim i Sławkiem Peszką, podobnie Wisła, czyli nasi przyjaciele zza miedzy. Byli zawodnicy, którzy mieli bardzo wiele jakości i świetnie się prezentowali. Natomiast pod względem otoczki to zaszła zmiana jak niebo a ziemia.

Kamil Glik po słowach profesora Filipiaka, który w 2010 r. porównał go do starej Skody

W 2010 r. Cracovia próbowała również zarzucić sieci na ciebie, ale Piast Gliwice zażądał miliona euro. Profesor Filipiak odparł wówczas: "Starą Skodę też sobie można wystawić za 500 tysięcy. Może ktoś kupi, jeśli to będzie jedyna Skoda na rynku. To jest trochę śmieszne".

 

Wtedy to byłem jak młoda, świeża Skoda (śmiech). Widziałem tę wypowiedź, nie pamiętam dla jakiego portalu czy telewizji udzielił jej pan profesor. Biorę to z przymrużeniem oka.

 

Bez urazy?

 

Nie, absolutnie! Gdybym się miał obrażać na wszystkich, którzy przez te lata o mnie mówią tak, a nie inaczej, czy mnie krytykują, to myślę, że nie stalibyśmy tutaj razem i byśmy nie rozmawiali. Trochę tej krytyki pod moim adresem się zebrało przez, powiedzmy, 15 lat.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie