Półfinały hokejowej Ligi Mistrzów. Kiedy? O której godzinie? Transmisja TV i stream online
Lukko Rauma, HC Vitkovice Ridera, Skellefeta AIK i Geneve-Servette rozpoczynają walkę o awans do wielkiego finału Ligi Mistrzów w hokeju na lodzie. Drugi raz w historii tych rozgrywek w najlepszej czwórce Champions Hockey League znalazły się cztery drużyny z różnych krajów. Przed nami pierwsze mecze półfinałowe, rewanże zostaną rozegrane tydzień później. Transmisje meczów w Polsacie Sport Fight i Polsacie Sport Premium 3.
Znamy już pary półfinałowe hokejowej Ligi Mistrzów. W walce o awans do wielkiego finału HC Vitkovice Ridera zmierzą się ze Skellefteą AIK, a Geneve-Servette rywalizować będzie z Lukko Raumą. W historii tych rozgrywek to druga sytuacja, gdy do najlepszej czwórki awansowały zespoły z czterech różnych krajów (w obecnym sezonie są to przedstawiciele lig czeskiej, szwedzkiej, szwajcarskiej i fińskiej). W sezonie 2018/19 w półfinale Ligi Mistrzów znalazły się zespoły Frolundy Goeteborg (Szwecja), RB Monachium (Niemcy), HC Pilzno (Czechy) i RB Salzburg (Austria).
Polak z szansami na wygranie Ligi Mistrzów!
W pierwszym półfinale HC Vitkovice Ridera podejmą szwedzki zespół Skelleftei AIK. Spotkanie zostanie rozegrane na Ostravar Arenie, tej samej na której w maju swoje mecze grupowe mistrzostw świata rozgrywać będzie reprezentacja Polski, która w Elicie wystąpi po 22 latach przerwy. Z rozgrywkami Ligi Mistrzów pożegnał się jedyny Polak w tej edycji Champions Hockey League – Kamil Wałęga. Zespół Ocelari Trzyniec, którego jest zawodnikiem, przegrał w 1/8 finału ze Skellefteą AIK.
W ekipie z Vitkovic zgłoszony do gry w Lidze Mistrzów jest cały czas napastnik Jakub Ślusarczyk, który na co dzień jest zawodnikiem drużyny juniorów HC Vitkovice, ale okazjonalne trenuje z pierwszym zespołem i zdążył nawet zadebiutować w czeskiej ekstralidze pod koniec października ubiegłego roku w przegranym na wyjeździe meczu z HC Energie Karlove Vary 1:3. Polski napastnik ma raczej małe szanse na debiut w Lidze Mistrzów w tym sezonie. - Zawsze taka szansa istnieje i nie mam nic przeciwko, aby to się wydarzyło. Cały czas mocno trenuję i spokojnie czekam na swoje kolejne szanse. Wierzę, że prędzej czy później je otrzymam, a ja zrobię wszystko, aby je wykorzystać i przekonać do siebie naszych trenerów – mówi 20-letni napastnik. Zresztą niewiele zabrakło, aby nasz hokeista zaliczył debiut w tych prestiżowych rozgrywkach w wygranym u siebie ćwierćfinale z Rapperswil-Jona Lakers 5:1. - Dzień przed meczem nasz trener z drużyny juniorów poinformował mnie i Josefa Krejsę, że mamy zagrać w tym spotkaniu. Byliśmy nie tylko na wieczornym treningu, ale także na porannym rozjeździe w dniu meczu. Byłem przewidziany do gry w czwartym ataku razem z Rastislavem Dejem i Valentinem Claireauxem. Potem dostałem wiadomość, że mój występ stoi pod znakiem zapytania i ostatecznie na kilka godzin przed meczem okazało się, że jednak nie zagram w tym spotkaniu. Zamiast meczu z ekipą Rapperswill, miałem normalny trening z juniorami – wspomina Ślusarczyk.
Drużynie Vitkovic nie wiedzie się dobrze w tym sezonie w lidze czeskiej. Zespół zajmuje dopiero dwunaste miejsce i walczy o awans do fazy wstępnej rozgrywek play-off. W trakcie sezonu doszło do zmiany na ławce trenerskiej i nowym szkoleniowcem zespołu został Pavel Trnka, prowadzący wcześniej drużynę juniorów, której zawodnikiem jest Jakub Ślusarczyk. Drużyna Vitkovic - w przeciwieństwie do rywalizacji na krajowym podwórku – zdecydowanie lepiej radzi sobie w Lidze Mistrzów. W fazie pucharowej zdołali wyeliminować Pelicans Lahti i Rapperswil-Jona Lakers, a w walce o finał choć nie są faworytem, to do końca nie stoją na straconej pozycji. - Mamy w składzie wybitne jednostki, ale dużym potencjałem tej drużyny jest cały zespół. Na pewno grając u siebie będziemy jak zawsze chcieli wykorzystać szybkość w rozgrywaniu krążka, bo w tym elemencie jesteśmy mocni. Wiemy doskonale, że musimy sobie wypracować dobrą zaliczkę przed meczem rewanżowym, który odbędzie się na bardzo trudnym terenie – zapewnia polski napastnik.
Szwedzki faworyt…
Zespół Skelleftei AIK w drodze do półfinału wyeliminował najpierw wspomniany zespół „Stalowników” z Trzyńca, którego zawodnikiem jest Kamil Wałęga, a w ćwierćfinale po bardzo zaciętej rywalizacji okazał się lepszym w „szwedzkiej wojnie” od Farjestad Karlstad. Skelleftea przegrała pierwsze spotkanie u siebie 3:4, ale rewanż w Karlstad zdołali wygrać 4:1, choć jeszcze na dziesięć minut przed końcem trzeciej tercji było 1:1. - Niestety, w tym drugim meczu kilku zawodników zmagało się z urazami, a David Tomasek przebywał na zgrupowaniu reprezentacji Czech. Bardzo dobrze zagraliśmy w pierwszym spotkaniu, gdzie byliśmy skoncentrowani i bardzo dobrze realizowaliśmy założenia taktyczne. Przez sześćdziesiąt minut graliśmy z nimi na pełnych obrotach. Była drużyna i było widać serce. W rewanżu przydarzyły nam się przestoje w końcówce meczu, co skrzętnie wykorzystał nasz przeciwnik i zapewnił sobie awans do półfinału – wspomina dwumecz ze Skellefteą AIK mający polskie korzenie trener bramkarzy Farjestad, Maciej Szwoch. Dla Skelleftei to ósmy start w Lidze Mistrzów. Dotychczas ich największym sukcesem był awans do półfinału w pierwszym sezonie 2014/15. Wówczas o jedną bramkę w dwumeczu okazała się inna szwedzka drużyna Lulea, która zresztą wygrała tamte rozgrywki. Faworytem tego dwumeczu jest Skelleftea AIK, a kluczowym dla losów tej rywalizacji wydaje się mieć to pierwsz starcie w Czechach. Na „papierze” wydaje się, że więcej atutów mają po swojej stronie Szwedzi. - Skelleftea to zespół, który preferuje twardą, momentami nawet ostrą grę. Ich styl opiera się na szybkości i dużej pracy, którą wykonują w każdym meczu. Mają dużo indywidualności, ale Ci zawodnicy grają dla dobra zespołu. Dużym problemem dla nich będzie nieobecność młodego 18-letniego obrońcy Axela Sandina Pelikki, który zmaga się z urazem. W zeszłym roku został wybrany już w pierwszej rundzie draftu przed Detroit Red Wings, a w Skelleftei jest zawodnikiem świetnie grającym w przewagach. Jego absencja w tym meczu będzie na pewno dużym osłabieniem w dwumeczu z Vitkovicami – podkreśla Maciej Szwoch.
Helweci marzą o historycznym finale!
W drugim meczu półfinałowym mistrz Szwajcarii Geneve Servette zmierzy się z fińskim zespołem Lukko Rauma. W obecnej formule Ligi Mistrzów nigdy w finale nie grał klub szwajcarski. We wcześniejszych latach szanse na to miały HC Davos, HC Fribourg-Gotteron, a w zeszłym sezonie EV Zug. Teraz przed historyczną szansą stanie zespół z Genewy, który w drodze do półfinału wyeliminował wicemistrza Niemiec - ERC Ingolstadt oraz Vaxjo Lakers, czyli aktualnego mistrza Szwecji. Helweci nie są faworytem tej rywalizacji, ale fani Geneve-Servette są pełni optymizmu przed tym dwumeczem. - Panuje opinia, że skoro udało im się dostać tak daleko, to powinni zrobić ten jeszcze jeden krok i awansować do finału. Tym bardziej, że Lukko Rauma to nie jest bardzo znany klub z Finlandii, więc to też może być dla nich pewnego rodzaju atutem. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to będzie bardzo wyrównany dwumecz i wprawdzie większe szanse na awans daje się drużynie Lukko, ale to z kolei powinno dać większy komfort ekipie z Genewy - mówi Henryk Gruth, czterokrotny olimpijczyk, który przez ponad dwadzieścia lat mieszkał w Szwajcarii. W zeszłym sezonie zespół Geneve-Servette wywalczył historyczne mistrzostwo kraju pokonując w niezwykle zaciętym finale play-off drużynę EHC Biel-Bienne.
W obecnym sezonie drużynie z Genewy nie wiedzie się już tak dobrze, obecnie zespół walczy o awans do pierwszej szóstki, który gwarantuje bezpośrednią grę w fazie play-off. Teraz przed Szwajcarami dwumecz z Lukko Raumą i choć nie są wymieniani jako faworyci, to bez wątpienia mają swoje atuty, którymi będą chcieli postraszyć Finów, zwłaszcza w grając przed własną publicznością. Ich atutem będzie przede wszystkim gra w przewadze i osłabieniu, co ma duże znaczenie przy zmianach w przepisach jakie władze Champions Hockey League wprowadziły od tego sezonu. - Od dłuższego czasu oni są z tego znani w całej Szwajcarii. Doskonale pamiętam, że kiedy ja pracowałem w Zurychu, to przy rozpracowywaniu gry zespołu z Genewy poświęcałem bardzo dużo czasu właśnie na ich grę w przewagach oraz osłabieniu. Pamiętam, że ich obecny trener Jan Cadieux, jako gracz był jednym z najlepszych zawodników jakiego znałem, właśnie w grze w osłabieniu – podkreśla Gruth.
Lukko czarnym koniem?
Niewykluczone, że triumfatorem tej edycji Ligi Mistrzów okaże się Lukko Rauma. Z czterech przedstawicieli fińskiej Liigi: Tappary Tampere, Ilves Tampere, Lahti Pelicans i Lukko, to właśnie zespół z Raumy pozostał w walce o zwycięstwo w rozgrywkach Champions Hockey League. Finowie zajęli trzecie miejsce w sezonie zasadniczym Ligi Mistrzów wygrywając pięć z sześciu meczów, a w fazie pucharowej okazali się lepsi od zespołów HC Insbruck i Dynamo Pardubice. - Grają szybki hokej z dużą liczbą podań. Dobrze czują się w grze forchekingiem, lubią narzucać rywalom swój styl gry, ale nie jest on właśnie taki typowy dla fińskiego hokeja, bo bardziej przypomina ten środkowoeuropejski. Ale to jest ich duży atut – podkreśla były trener reprezentacji Polski, Tomek Valtonen, który dziesięć lat temu prowadził Jokerit Helinki wspólnie z obecnym szkoleniowcem Lukko – Tomim Lamsą. Były selekcjoner naszej kadry uważa, że faworytem w tej parze jest Lukko, ale dla Finów oba mecze nie będą łatwe. - Zespół z Genewy gra bardzo zdyscyplinowany hokej, oparty na bardzo mocnej obronie. Mają w składzie kilku zawodników, którzy potrafią znaleźć się pod bramką rywala, więc to nie będzie dla zespołu z Raumy wygodny przeciwnik. Spodziewam się dwóch bardzo wyrównanych spotkań, ale na korzyść Lukko, gdyż to oni mają więcej atutów po swojej stronie – zapewnia Valtonen.
Plan transmisji pierwszych meczów półfinałowych Ligi Mistrzów w hokeju na lodzie (rewanże odbędą się 16 stycznia):
Wtorek (9 stycznia):
- HC Vitkovice Ridera – Skelleftea AIK na żywo o 17:50 w Polsacie Sport Fight
- Geneve-Servette – Lukko Rauma na żywo od 20:05 w Polsacie Sport Premium 3