Polak miał wypadek na Dakarze. Powrócił w wielkim stylu!
Michał Goczał, który na poniedziałkowym etapie Rajdu Dakar miał wypadek i poniósł duże straty, we wtorek zajął drugie miejsce w klasie challenger za swoim bratankiem Erykiem. - Wyliczyliśmy sobie, że do końca rajdu damy radę nadrobić wszystko – zapewnił.
Całe dakarowe podium to marzenie rodziny Goczałów. Na razie bezkonkurencyjny jest Eryk, który wygrał już cztery odcinki (trzy etapy i prolog) i ma ponad pół godziny przewagi nad swoim tatą Markiem. Po wtorkowym etapie zajmujący dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej Michał traci do trzeciego Amerykanina Mitchella Guthrie nieco ponad 70 minut.
ZOBACZ TAKŻE: Ważna decyzja zespołu Formuły 1. Czy to pomoże w powrocie do czołówki?
- We wtorek już trochę odrobiliśmy i takie mamy wyliczenia, że do końca rajdu damy radę nadrobić wszystko. Pytanie tylko, czy do trzeciego miejsca, czy wyżej. Ale na Dakarze takie kalkulacje nie muszą się sprawdzić, bo tu wszystko się może w każdej chwili odwrócić – powiedział Marek.
Przyznał, że o wypadku chciałby już zapomnieć, ale opisuje jak do niego doszło.
- Po prostu chcieliśmy wyprzedzić chyba jakiś chiński samochód, wysłaliśmy mu z tysiąc sentineli (sygnał o zamiarze wyprzedzania – PAP) i gdy się zatrzymał myśleliśmy, że nas puszcza. Chcieliśmy go minąć, a w tym momencie on zawrócił prosto pod nasze koła, bo szukał waypointa. No i uderzyliśmy w niego, ale nie mocno. Wymieniliśmy drążek kierowniczy, ale mieliśmy też pęknięty wahacz. Postanowiłem z nim pojechać, bo wymiana zabrałaby sporo czasu, a zostało tylko 50 kilometrów. No i po 10 się urwał, a my dachowaliśmy, ale nic poważnego się nie stało – zapewnił.
Jak przyznał, była to zła decyzja, ale można tak to ocenić dopiero po fakcie.
- Teraz uważam, że popełniłem błąd, ale równie dobrze mogło się udać dojechać. Wtedy byśmy mówili, że to była dobra decyzja. Może po prostu postąpiłem zbyt łapczywie. Ale nie mam do siebie żalu, wystarczy zobaczyć jak wygląda ten Dakar, jakie są małe różnice. Dlatego na odcinku nie można sobie pozwolić na straty – podkreślił.
Do tej pory w rajdzie przeważały trudne odcinki kamieniste, od środy zaczyna się ściganie po piasku, a w czwartek i piątek uczestników czeka dwudniowy etap na Emty Quarter, gdzie są jedne z najwyższych wydm na świecie. Michał Goczał zapewnił, że się ich nie obawia.
- Wysokie wydmy są dla mnie spoko. One są przeplatane takimi płaskimi momentami, wyschniętymi jeziorami. Generalnie jest tam co robić na tych wydmach, a że się dobrze czuję w tym roku, więc jestem pełen nadziei – powiedział.
Przejdź na Polsatsport.pl