Legia Warszawa na zakręcie. Wizja spokoju czy rewolucja?

Piłka nożna
Legia Warszawa na zakręcie. Wizja spokoju czy rewolucja?
fot. PAP
Legia znalazła się w newralgicznym punkcie sezonu.

Legia znalazła się w newralgicznym punkcie sezonu. Wydarzenia w najbliższych dniach mogą mocno przechylić szalę na którąś ze stron. Być może nieodwracalnie. Jeśli wicemistrzowie Polski odpadną z Molde w czwartek i później przegrają w niedzielę w Kielcach z mającą nóż na gardle Koroną Kielce sezon 2023/2024, będzie powoli przechodził do opcji "na straty".

To oczywiście konstatacja dla wymagających, którzy słusznie zwracają uwagę na wynik sportowy, ale biorą pod uwagę stosunek oczekiwań do realnych możliwości. Jakby nie patrzeć na Legię, jest klubem najbogatszym w Polsce, najbardziej utytułowanym, mającym w drużynie najlepiej opłacanych zawodników. Wręcz nie da się od Legii nie wymagać.

 

Choć warto zauważyć, że działania obecnej ekipy zarządzającej sprawiły, że tak jak kiedyś na Łazienkowską walą tłumy (w Warszawie i okolicach jest autentyczna moda na Legię), w europejskich rozgrywkach udało się ograć m.in. Austriaków, Duńczyków, Anglików czy Holendrów. A dzięki temu i transferom wykreowanych w międzynarodowych rozgrywkach zawodników do budżetu wpłynęło około 25 mln euro.

 

ZOBACZ TAKŻE: "Jedno z nazwisk może być dużym zaskoczeniem". Probierz enigmatycznie o powołaniach

 

Dla większości klubów w Polsce osiągnięcie powyższego w zestawieniu z powiedzmy trzecim miejscem na koniec sezonu i zakwalifikowaniem się ponownie do Europy, byłoby sukcesem. Dla Legii to może nie klęska (taka była dwa lata temu, kiedy drużyna broniła się przed spadkiem i ostatecznie zajęła dziesiąte miejsce w Ekstraklasie), ale po prostu porażka.

 

Biorąc pod uwagę, że poprzedni sezon był tzw. przejściowym, po przebudowie, z nowym trenerem, który kreował sobie drużynę według własnego uznania (oczywiście w miarę możliwości finansowych), właśnie ten obecny jawił się jako przełomowy, w którym drużyna znów stanie się liderem w Polsce, a w Europie będzie walczyć najdłużej jak się da. Tylko w trzeciej lidze, czyli Lidze Konferencji, ale przecież taka jej się należała.

 

Prognozując przyszłość drużyny warto patrzeć na tendencje. A te nie są w przypadku Legii kolorowe. Co prawda rywale w lidze grają „dla Legii”, niespodziewani liderzy z Wrocławia i Białegostoku spodziewanie tracą punkty w rundzie rewanżowej, ale ekipa Kosty Runjaica goni jak żółw. Ledwo pokonała Ruch Chorzów, a w meczu z Puszczą Niepołomice (u siebie z beniaminkiem) po prostu się skompromitowała. Bo wynik 1:1 w takiej sytuacji na takie określnie zasługuje. Mimo tego, co wciskał w pomeczowym wywiadzie zadowolony z odrobienia punktu do lidera Maciej Rosołek.

 

O zgrozę przyprawiała też pierwsza połowa w Molde, gdzie było już 0:3, a trener wybrał taki skład, że w przerwie w trybie pilnym musiał go grubo modyfikować. Łatwo sobie wyobrazić, że w rewanżu Legia może nie dać rady dobrze zorganizowanej drużynie Norwegów. Nie byłoby tez nieprawdopodobne, gdyby kilka dni później, na kanwie tego smutku, nie poszłoby jej w Kielcach. A wtedy…

 

Gniew kibiców, złorzeczenie mediów, ekspertów, którzy już teraz dostrzegają mnóstwo niedoskonałości projektu Runjaica, mogłoby się przerodzić w coś bardzo konkretnego. W co? A choćby w standardową w takiej sytuacji zmianę trenera.

 

Jasne, że właściciel Dariusz Mioduski już nie jest takim raptusem w tej kwestii jak wcześniej i oddał sporo władzy fachowcom. Ale Runjaic nie ma jeszcze statusu trenera nietykalnego. Jednak zbyt mało jeszcze wstawił do gabloty (Puchar i Superpuchar Polski). Ewentualna rewolucja w Legii wcale nie jest czymś, czego nie można sobie wyobrazić.

 

To wariant pesymistyczny. Można jednak pójść w zupełnie innym kierunku. I np. dostrzec w meczu z Molde wiele pozytywnego. Przede wszystkim końcowy rezultat, który nie zamyka szans awansu. Fakt, że drużyna podniosła się w bardzo trudnym momencie i pokazała charakter. A trener potrafił sensownie zareagować, nie wpadł w panikę, skorygował grę. Legia w pucharach słynie z dobrych końcówek, umiejętności odrabiania strat, goli w ostatnich minutach. Czy 2:0 z Molde u siebie, przy wsparciu gorących kibiców, jest nierealne?

 

To prawda, że Legia straciła dwóch ważnych zawodników (Ernest Muci i Bartosz Slisz), ale wrócił wreszcie po kontuzji Bartosz Kapustka i widać wyraźnie, że będzie wartością dodaną. Tak jakby solidnym transferem wzmacniającym opcje w linii pomocy. 27-latek, gdy będzie zdrowy, może być gwiazda tej drużyny. Jest w najlepszym wieku piłkarskim. Wciąż otwarte jest okno transferowe i może się zdarzyć, że Jacek Zieliński wykombinuje kogoś, kto będzie realnym wzmocnieniem. Zwłaszcza, że po załataniu dziury budżetowej zostały na to jeszcze bardzo przyzwoite pieniądze. Ale to oczywiście już po najbliższych kluczowych spotkaniach..

 

Wreszcie w lidze. mimo wszystkich wymienionych słabości, Legia pnie się w górę, ma już ledwie pięć punktów straty do Śląska i Jagiellonii, trzy do Lecha i Pogoni. I poza Lechem - wszystkie starcia z tymi rywalami u siebie.

 

W którą stronę wychyli się wahadło? Odpowiedź znajdziemy w czwartek i niedzielę.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie