Niespodzianka w Pluslidze. Przegrali szóstego tie-breaka z rzedu

Cenne zwycięstwo GKS-u Katowice. W meczu 23. kolejki PlusLigi drużyna trenera Grzegorza Słabego po pięciosetowej walce pokonała u siebie Indykpol AZS Olsztyn. Goście przegrali szóstego tie-breaka z rzędu i stracili ważne w kontekście walki o miejsce w fazie play-off punkty.
Spotkanie drużyn, które przed poniedziałkowym starciem zajmowały czternaste (GKS) i siódme (Indykpol AZS) miejsce w tabeli miało większe znaczenie dla gości. Katowiczanie do play-offów mogą awansować już tylko teoretycznie, a dziewięć punktów przewagi, które mają obecnie nad ostatnią w tabeli ekipą Enei Czarnych Radom, skutecznie oddala od nich zagrożenie spadkiem.
ZOBACZ TAKŻE: Włoscy rywale postraszyli Jastrzębski Węgiel i Projekt Warszawa
Z kolei w przypadku olsztynian wszystko wskazuje na to, że w ostatnich siedmiu kolejkach czeka ich zacięta walka o miejsce w fazie play-off z PGE GiEK Skrą Bełchatów, Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i PSG Stalą Nysa. Przed meczem w Katowicach to Indykpol był na czele tej grupy, z dwupunktową przewagą nad całą wymienioną trójką. Zwycięstwo z GKS-em dałoby mu istotny handicap w kontekście dalszej rywalizacji o najlepszą ósemkę. Jednak tego handicapu olsztynianom nie udało się zdobyć.
Pierwszego seta goście wygrali gładko. Już na samym początku wyszli na prowadzenie 4:1, w drugiej części seta powiększyli przewagę do sześciu punktów (18:12), a ostatecznie zwyciężyli 25:18. Znakomicie w tym fragmencie spotkania spisywał się argentyński przyjmujący Indykpolu Manuel Armoa, który skończył sześć z dziewięciu ataków.
Kolejne odsłony były już dużo bardziej wyrównane. Drugą partię olsztynianie znów zaczęli od oderwania się od rywali - po kontrze zakończonej atakiem Alana Souzy i bloku Szymona Jakubiszaka na Jakubie Jaroszu prowadzili 6:3. Jednak tym razem gospodarze najpierw szybko wyrównali na 8:8 (błąd Armoi w ataku, złe przyjęcie Argentyńczyka i skuteczny atak Łukasza Usowicza), a chwilę później, dzięki mocnym i celnym serwisom Jakuba Jarosza, to oni objęli dwupunktowe prowadzenie (12:10).
Gracze Indykpolu nie potrafili znaleźć sposobu na odrobienie tej niewielkiej straty, a w końcówce, gdy długą akcję w sprytny sposób zakończył Marcin Waliński, GKS powiększył dystans dzielący go od rywali do trzech punktów (22:19). Punktowy serwis Armoi dał jeszcze gościom nadzieję (22:21), ale w ostatnich akcjach katowiczanie byli bezbłędni w ataku i wygrali 25:23.
Początek trzeciej odsłony to długi okres gry punkt za punkt, który zakończyła seria czterech kolejnych wymian wygranych przez GKS. Ataki Jarosza i Jonasa Kvalena oraz efektowne bloki Usowicza na Armoi i Kvalena na Alanie dały zespołowi trenera Grzegorza Słabego prowadzenie 12:8. Jednak goście szybko odpowiedzieli tą samą bronią - od wyniku 12:10 zdobyli blokiem trzy punkty z rzędu - rywali zatrzymywali Alan, Jakubiszak i Armoa - i to oni wygrywali 13:12. Od tego momentu znów toczyła się wyrównana walka, tym razem już do końca seta.
Indykpol odskoczył na dwa punkty, gdy świetnie grający libero olsztynian Kuba Hawryluk obronił atak Lukasa Vasiny, a kontrę skończył Armoa (23:21). To jedno "przełamanie" wystarczyło gościom, by wygrać 25:23 i wyjść na prowadzenie 2:1.
W secie numer cztery po wyrównanym początku zdecydowanie lepiej grali zawodnicy GKS-u. Najpierw, dzięki serii trzech wygranych akcji z rzędu wyszli na prowadzenie 10:7. Atak Armoi zablokowany przez Bartłomieja Krulickiego, który w czasie spotkania zastąpił w drużynie gospodarzy Sebastiana Adamczyka, powiększył rozmiary przewagi katowiczan do czterech punktów (14:10), a kilka minut później, gdy Jarosz trafił serwisem w linię, GKS prowadził już 21:16. W końcówce siatkarskiego cudu nie było - katowiczanie wygrali 25:20 i doprowadzili do tie-breaka.
Piąty set był złą wróżbą dla drużyny trenera Webera, która wcześniej w obecnym sezonie grała na pełnym dystansie pięciokrotnie i tylko raz wygrała. W poniedziałek siatkarzom z Warmii i Mazur nie udało się poprawić tego bilansu. Decydującą partię lepiej zaczął GKS, który po kolejnym asie serwisowym Jarosza wygrywał 3:1. W kolejnych minutach gospodarze utrzymywali niewielką przewagę, a przy zmianie stron, za sprawą autowego ataku Alana, mieli w zapasie trzy punkty (8:5).
W końcowym fragmencie spotkania zespół z Katowic grał koncertowo. Jarosz znów dał się rywalom we znaki swoją zagrywką (12:8), rozgrywający ekipy z Katowic Davide Saitta zablokował Armoę (13:8), a mecz skutecznym atakiem zakończył Waliński (15:10).
Dla GKS-u to siódme zwycięstwo w sezonie, a zdobyte w 23. kolejce dwa punkty dają im duży komfort na ostatnią część fazy zasadniczej. Nad zamykającym tabelę zespołem z Radomia mają już 11 punktów przewagi.
Z kolei Indykpol, przegrywając szóstego tie-breaka z rzędu i ogółem trzynasty mecz w sezonie, spowodował, że na miejscach od siódmego do dziesiątego może zapanować bardzo duży ścisk. W tej chwili siódma w tabeli ekipa z Olsztyna ma o trzy punkty więcej od Skry, ZAKSY i Stali, które rozegrały o jedno spotkanie mniej.
PlusLiga, 23. kolejka
GKS Katowice - Indykpol AZS Olsztyn (18:25, 25:23, 23:25, 25:20, 15:10)
GKS: Davide Saitta, Jakub Jarosz, Jonas Kvalen, Marcin Waliński, Sebastian Adamczyk, Łukasz Usowicz, Bartosz Mariański (libero) oraz Piotr Fenoszyn, Damian Domagała, Wiktor Mielczarek, Lukas Vasina, Bartłomiej Krulicki.
Indykpol: Joshua Tuaniga, Alan Souza, Manuel Armoa, Kamil Szymendera, Szymon Jakubiszak, Cezary Sapiński, Kuba Hawryluk (libero) oraz Kacper Sienkiewicz, Karol Jankiewicz, Dawid Siwczyk, Jakub Ciunajtis (libero).
Przejdź na Polsatsport.pl
