„Smoki” pożarły Finów. Teraz czekają na „Orły”

Piłka nożna
„Smoki” pożarły Finów. Teraz czekają na „Orły”
fot. PAP
Reprezentacja Walii na swoim terenie nie boi się nikogo.

Reprezentacja Walii na swoim terenie nie boi się nikogo. Pomijając sensacyjną porażkę z Armenią w fazie grupowej eliminacji o Euro 2024, nie przegrywa przed własną publicznością. Szesnaście ostatnich meczów kwalifikacyjnych do Mistrzostw Europy to tylko jedna wpadka – właśnie z Ormianami.

Na Cardiff City Stadium przegrali jesienią Chorwaci, a Turcja, która podobnie jak „Vatreni” jest już w finałach Niemczech, szczęśliwie zremisowała tu 1:1, bo sędzia nie widział trzech ewidentnych karnych dla gospodarzy. Piłkarzy indywidualnie być może mamy lepszych. Ale czy drużynę? Tego nie jestem już pewny.

 

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski i przejmujące wyznanie po meczu! Chodziło o córki

 

Rob Page pracuje z kadrą od 2020 roku (u nas trenerem był wtedy… Jerzy Brzęczek), ale w federacji jest dłużej. Jako asystent czy szkoleniowiec odpowiadający za reprezentacje młodzieżowe. Piłkarzy zna więc lepiej niż własną kieszeń. Drużyna jest stabilna, grająca w systemie 1-3-4-2-1. Trafienie wyjściowej jedenastki nie jest trudne - pomylić się można góra na jednej pozycji. Tu każdy wie, jakie ma zadania. Ale najistotniejsze jest to, że doskonale je realizuje.

 

Porównując oba mecze – ten Walii z Finlandią a także nasz półfinał z Estonią na PGE Narodowym, mówimy o dwóch innych systemach walutowych. W kontekście intensywności, energii, szybkości przechodzenia z piłką pod pole karne przeciwnika. Oczywiście - nasz sposób gry definiował słaby, głęboko cofnięty przeciwnik. Wyspiarze, zdobywając gole na początku obu połów, mogli oddać inicjatywę przeciwnikowi i go kontrować.

 

Druga linia Walii złożona jest z czterech zawodników. Wbiegające w drugie tempo w pole karne „dziesiątki”, wchodzące w drybling, pojedynek biegowy lub szukające strzału lub pionowego podania, wraz z operującym często głębiej nominalnym napastnikiem w postaci Brenanna Johnsona, którego średnia pozycja była w tym meczu niższa niż czterech innych piłkarzy, może być we wtorkowy wieczór kluczowa.

 

Jeżeli mamy się jej przeciwstawić, to nie wiem, czy trójka pomocników, nawet z dwoma „szóstkami”, będzie wystarczająca. Jeśli Michał Probierz będzie chciał wesprzeć Roberta Lewandowskiego drugim napastnikiem, czeka go (Karola Świderskiego?) mozolna praca. Doliczając do środkowej formacji wtorkowych gospodarzy także świetnie ścinającego do środka wahadłowego Neco Williamsa. Walia może mieć w tej strefie przewagę. Tu jest najmocniejsza. Najbardziej nieprzewidywalna, błyskawicznie reagująca na boiskowe wydarzenia.

 

Ale ten mecz wcale nie musi być prowadzony pod jej dyktando. Jeżeli odda nam pole – jak Finom – dzięki fazom przejściowym może być szalenie groźna. Strategia, podejście do meczu i jej pierwszy fragment. Polska musi być przygotowana do spotkania w Cardiff wielowariantowo. Rywal jest bardzo pewny siebie, gra przed własną publicznością. Za nic w świecie nie możemy dać sobie strzelić szybko gola. Wtedy nasza sytuacja stanie się niekomfortowa. Będzie wodą na młyn „walijskiego smoka”.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie