Podsumowanie GP Wietnamu F1H2O: Upał niestraszny dla Szwedów

Moto
Podsumowanie GP Wietnamu F1H2O: Upał niestraszny dla Szwedów
fot. PAP
Podsumowanie GP Wietnamu F1H2O: Upał niestraszny dla Szwedów

Erik Stark, 36-letni kierowca ze Sztokholmu, nie był łaskawy dla kolegów w świąteczny weekend. Szwed ścigający się dla Victory Team, zgarnął pełną pulę (sprint + wyścig) podczas GP Wietnamu i objął prowadzenie w MŚ F1H2O. Kierowca Orlen Teamu, Bartek Marszałek walczył jak lew i zajął wysokie piąte miejsce. Polak zajmuje czwartą pozycję w klasyfikacji motorowodnych mistrzostw świata.

Filip Roms pochodzący z miasta Espoo ma wyjątkowy dar do kolizji. Podczas inauguracyjnej rundy MŚ F1H2O w Balige (GP Indonezji), Fin sprawił, że uruchomiono żółtą flagę. Jakby dochowując tradycji, na osiemnastym okrążeniu GP Wietnamu, Roms ponownie wykonał efektowne salto i nie ukończył wyścigu. Neutralizacja była na rękę Bartkowi Marszałkowi, który dysponuje rakietowym startem, wręcz genetycznym uzależnieniem od taty, legendarnego Waldemara Marszałka. Kiedy pojawiła się zielona flaga, kierowca Orlen Teamu wprost eksplodował. Bartek w okamgnieniu „połknął” dwukrotnego mistrza świata – Fina Sami Selio, przesunął się na piąte miejsce i był tak rozpędzony, że na prostej błyskawicznie odrobił straty do Kanadyjczyka Rusty Wyatta. Zwycięzca GP Indonezji, Rusty zachował się mało elegancko i zatrzasnął drzwi przed Bartkiem, blokując Polaka na wewnętrznej. Wyatt jest dobrym kierowcą i nie musi uciekać się do takich praktyk, a powinien pamiętać, że w elitarnym gronie motorowodniaków należy sobie zapracować na szacunek jeżdżąc fair.


Tak czy owak, w upiornym upale Bartek spisał się rewelacyjnie i zajął wysokie piątek miejsce w GP Wietnamu. To oznacza wzbogacenie skarbca o 7 punktów. Podczas całego wyścigowego weekendu Polak zgromadził 13 oczek (6 za sobotni sprint). Przy potknięciu Estończyka Stefana Aranda w niedzielnym wyścigu, Bartek awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej (29 punktów). Wyżej od Polaka są jedynie: Erik Stark (55 oczek) oraz grupa pościgowa – Jonas Andersson i Rusty Wyatt (obaj mają na koncie po 47 punktów).


Erik imponował skutecznością. Stark znakomicie wypadł w piątkowych kwalifikacjach. Złowił pole position. Był znakomity na starcie w sobotnim sprincie co przysporzyło mu 10 punktów. Za niedzielny triumf w GP Wietnamu, doświadczony kierowca, który debiutował w stawce F1H2O w 2012 roku, wzbogacił się o 20 punktów i zmienił na fotelu lidera Wyatta. „Dziękuję śmigłom od Pana Dynamitu” – zakrzyknął szczęśliwy Stark, gdy zszedł na pomost w Quy Nhon. „Warunki były trudne. Często zmieniał się kierunek wiatru” – dodał Erik.


Nie jest to pierwszy skalp przytulony przez Erika Starka. Szwed po raz piąty zaznał smaku zwycięstwa. Co go naturalnie cieszy, nawiązuje równorzędną walkę z Jonasem Anderssonem. Mistrz świata tradycyjnie przemieszczał się po padoku na ulubionym rowerku wraz ze swą połowicą Jane Persson, którą poznał gdy ona miała zaledwie 19 lat. „Nie miałem dobrych startów podczas weekendu, a Erik jest bardzo dobrym kierowcą, jednym z najlepszych w stawce” – wyznał Jonas, który zimą szlifuje kondycję przemierzając dziesiątki kilometrów na nartach biegowych. Gdy zakłada narty, Jonas nie ma tempa a la legendarny szwedzki biegacz Gunde Svan (czterokrotny złoty medalista olimpijski z Sarajewa’84 i Calgary’88), ale w przypadku Anderssona nie chodzi o śrubowanie rekordów. Sęk w tym, aby zadbać o formę. „Długo tkwię w tym sporcie, ale nigdy nie zmagałem się z tak wysoką temperaturą” – wyznał mistrz świata Jonas Andersson. Subtropikalny klimat panujący w tej części Wietnamu nie sprzyjał nikomu. Podczas neutralizacji wszyscy kierowcy otwierali kokpit, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Termin zawodów był dość optymalny, bo w maju czy czerwcu po pierwsze istniałoby większe ryzyko sztormu i rzęsistych opadów deszczu, a temperatura powietrza byłaby wówczas jeszcze wyższa niż w marcu. Kibice chronili się przed promieniami słonecznymi dzierżąc parasole. Klub kibica miał bardzo sprawnego „gniazdowego”, który już podczas piątkowych prób wypadł imponująco. Bębny, tancerze, perkusja kreatywna niczym u Stewarta Copeland z grupy „The Police”, słowem fiesta na trybunach.


35 pętli na słonym akwenie było ciekawym widowiskiem dla Wietnamczyków, którzy po raz pierwszy mogli na żywo obejrzeć jak fascynująca jest rywalizacja bolidów na wodzie. „Przybyłem po raz pierwszy do Wietnamu w 1996 roku. Po raz drugi przyjechałem w 2006 roku, aż wreszcie po żmudnych negocjacjach, udało się zorganizować wyścig w tym pięknym kraju. Jestem marzycielem i mam nadzieję, że kiedyś w wietnamskich stoczniach uda się uruchomić produkcję łodzi” – stwierdził Nicolo di San Germano. Szeryf motorowodnej F1H2O mówi pokątnie o zainteresowaniu ze strony Ghany. Tymczasem na horyzoncie dość niespodziewanie pojawił się przedstawiciel kraju, który może poszczycić się znakomitymi krykiecistami oraz tenisistami, specami od debla…

Waranasi na horyzoncie

Recepcja luksusowego jak na wietnamskie warunki hotelu Maia Resort jest zanurzona w soczystej, urzekającej i kojącej wzrok zieleni. Rajeev Goel, dyrektor firmy Adroit Capitol, dopytuje struchlałej recepcjonistki jak może dostać się na padok motorowodnej F1H2O w Quy Nhon. „Może pan udać się wygodnym, klimatyzowanym autokarem, który odjeżdża spod hotelu dwa razy dziennie: o 8.30 oraz 9.30. Na pierwszy kurs już pan się nie załapie, ale na drugi pan zdąży pod warunkiem, że nie będzie się pan ociągał. Potrzebuje pan podwózki melexem do autokaru?” – dopytuje uprzejma recepcjonistka.


Rajeev przecząco potrząsnął głową. „Nigdy nie oglądałem na żywo wyścigu w motorowodnej F1H2O. Słyszałem, że Azja wspaniale organizuje rundy mistrzostw świata. Indonezja wypadła znakomicie, teraz pora na Wietnam. Mam nadzieję, że za rok Waranasi trafi do kalendarza MŚ F1H2O. Premier Indii bardzo chciałby przyciągnąć kierowców i kibiców nad Ganges. Jestem dobrej myśli i myślę, że wynegocjuję sensowny kontrakt” – rzekł Rajeev.


Trafił idealnie z terminem, gdyż w sobotę 30 marca oba sprinty oglądała z loży pełniąca obowiązki prezydenta Wietnamu pani Vu Thi Anh Xuan. Obecność tak zacnej damy na zawodach motorowodnych znacznie podniosła rangę imprezy. Rajeev Goel zna historię ubiegania się o rolę gospodarza zawodów w Indiach. Bombaj przywitał kierowców w marcu 2004 roku (wyścig wygrał wówczas Włoch Francesco Cantando), a w listopadzie 2018 roku Indie zorganizowały rundę MŚ w Amaravati (zwyciężył Shaun Torrente, druga była Marit Stromoy, a trzeci Erik Stark). Bombau ponowie chciał przeprowadzić zawody MŚ w 2022 roku, lecz porażka orędownika sportów motorowodnych w lokalnych wyborach przekreśliła tudzież odłożyła projekt w czasie. W Indiach zrozumiano, że wielkomiejski zgiełk niekoniecznie jest idealny, aby rozegrać zawody rangi MŚ. Bombaj, Delhi czy Bengaluru mogą przegrać rywalizację o miano gospodarza z kultowym grodem o fascynującej historii – Waranasi w stanie Maharasztra…


„Waranasi to przede wszystkim miasto z niebywałym czarem. Niektórych przybyszów przeraża wizja kąpieli w rzece Ganges przepływającej przez Waranasi. Palenie zwłok zmarłych na ghatach (schodach do rzeki), kultowy Park Jeleni, w którym Budda wygłosił pierwsze kazanie… Zabytki przykuwają uwagę turystów, choć na skutek najazdów muzułmańskich, niewiele świątyń przetrwało do naszych czasów. Niemniej jednak, Waranasi to idealna lokalizacja, aby zorganizować wyścig. Czy kiedykolwiek runda MŚ F1H2O odbyła się na bardziej świętej rzece niż Ganges?” – dopytuje Rajeev.


Nie. Świat motorowodnych szaleńców widział wiele. Odbywały się rundy w Brazylii, Indonezji, Arabii Saudyjskiej, Chinach, Rosji, Katarze, Turcji, Grecji, Malezji, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Singapurze, Wietnamie… Jednak ustawienie kilku boi na rzece Ganges i widok mistrza świata Jonasa Anderssona jadącego na wysłużonym rowerku obok małżonki Jane Persson byłby niezwykły. A zatem, nie pozostaje nic innego jak życzyć Rajeevowi, aby negocjacje z włoskimi promotorami zakończyły się owocnie. W kalendarzu na sezon 2025 zaczyna robić się ciasno – na luty wstępnie zaplanowano rundę w Perth (Australia), a marcu ponownie kierowców zachwyci dziewicza przyroda Indonezji (Lake Toba), w kwietniu wietnamskie miasto Quy Nhon, potem Sardynia, Chiny i Szardża, a więc niechaj Indie zawitają do kalendarza MŚ!


35 państw dostąpiło zaszczytu organizacji MŚ F1H2O. Najczęściej, bo aż 50 razy zawody motorowodnej F1 organizowano w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Strzały w Jemenie

Co prawda kolejne zawody rangi MŚ (trzecia runda) odbędą się w dniach 14-16 czerwca na Sardynii (Olbia), co nie oznacza, że Pino z Luksemburga, arcymistrz logistyki już nie główkuje jak znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkie strony. Zakładając, że po GP Wietnamu teamy mechaników w pośpiechu (do czego są przyzwyczajone) spakują sprzęt do kontenerów, Pino wyśle je w trasę z krótkim postojem na przeładunek w Singapurze. Jednak prawdziwe problemy piętrzą się na Półwyspie Arabskim. Jemen ostrzeliwuje statki przepływające w kierunku Kanału Sueskiego. To zmusza Pino i teamy do diametralnej zmiany planów.


Na skutek agresji Jemenu, który zasilany bronią z Iranu uzurpuje sobie prawo do kontroli nad Kanałem Sueskim, kontenery z łodziami oraz osprzętem należącym do kierowców F1H2O muszą popłynąć dookoła Afryki. Opłynięcie Przylądka Dobrej Nadziei (kłania się odkrywca, portugalski żeglarz Bartolomeo Diaz) oznacza wydłużenie drogi aż o 14 dni. Cała żegluga z Wietnamu do Genui potrwa aż 50 dni!!!


To blisko dwa miesiące, a zatem pozostanie niewiele czasu na przeładunek kontenerów z Genui do Olbii. Bartek Marszałek planuje jeszcze testy i wyprawę do Oslo, gdzie mąż Marit Stromoy, zdolny inżynier i mechanik – Andrea Colombo popracuje nad bolidem polskiego kierowcy. I tak z dwóch i pół miesięca przerwy w kalendarzu MŚ, robi się bardzo ciasno, aby złapać oddech. A wszystko przez konflikt zbrojny Jemenu z Izraelem. Kierowcy są bezradni, bo muszą dostosować się do trudnych warunków transportu sprzętu, a mechanicy będą uwijać się w skwarze panującym w wietnamskim porcie Quy Nhon, aby w ekspresowym tempie spakować wszelakie klamoty do kontenerów. Cały czas wyścig z czasem… Bez szczypty wytchnienia…

Czerwony dywan dla pani prezydent

Świat motorowodniaków przykuwa uwagę ludzi, którzy nie stronią od empatii. Na padoku czuć naturalną chęć rywalizacji, ale serdeczność wśród radiomanów, mechaników czy inżynierów mieszka na wysokim poziomie. Kiedy Erik Stark, stary wyścigowy lis ze Sztokholmu, który debiutował w F1H2O wyścigiem w Szardży w grudniu 2012 roku, sięgnął po pole position w Wietnamie, natychmiast z gratulacjami pospieszyli do niego członkowie teamu Abu Dhabi, Stromoy Racing, China CTIC Team, Atlantic Team i Read Devil Team.


Mieszkańcy prowincji Binh Dinh, w której odbyło się GP Wietnamu, zachwycają się niczym brzdące, gdy dwie łodzie jadą blisko siebie. Zaradni i praktyczni Wietnamczycy przychodzą na trybuny nie tylko w tradycyjnych kapeluszach Non La wykonanych z liści bambusa tudzież palmy. Mają na podorędziu parasole na wypadek słońca czy deszczu.


Kiedy opustoszały trybuny po sobotnich sprintach i na nabrzeżu przemieszczały się tylko służby sprzątające, na lożę nieśmiało wdrapała się pewna wietnamska para. Mąż i żona koniecznie chcieli sobie zrobić zdjęcie na tronie, na którym siedziała pełniąca obowiązki prezydenta pani Vo Thi Anh Xuan. Pan policjant skinął grzecznie głową. Pamiątkowa fotka została wykonana.
Pani Xuan zanim wstąpiła do Komunistycznej partii w grudniu 1995 roku, była nauczycielką w szkole wyższej. Obywatele Wietnamu bardzo szanują Vo Thi Anh Xuan (zodiakalną Koziorożec), na której nie ciążą korupcyjne zarzuty jak na zdymisjonowanym poprzednim prezydencie Wietnamu – Vo Van Thuongu.


Dla pani pełniącej obowiązki prezydenta rozwinięto czerwony dywan tuż przed zejściem na pomost. Tancerze ubrani w niezwykle barwne stroje przypominające skóry drapieżników, nisko pokłonili się pani Vo Thi Anh Xuan.


Kierowcy przybyli na uroczysty przemarsz pani Vo Thi Anh Xuan. To spore wyróżnienie dla wyścigowej braci. Jednak obowiązki wzywają. I jakkolwiek bębny i orkiestra brzmiały dostojnie, tak już o godzinie 11.00, czyli raptem godzinę po przybyciu Vo Thi Anh Xuan, nastał czas pierwszego sprintu.


Thani Al Qamzi, który aż 45 razy stał na podium, dostrzegł urocze rusztowanie dla stanowiska operatora TV. Taki swoisty baldachim. Przycupnął pod metalowymi rurkami i chronił ciało przed gigantycznym upałem. Podobnie uczyniła Norweżka Marit Stromoy, która wzięła udział w 104 wyścigach. Do ostatniego momentu Marit korzystała z namiotu, w którym stacjonowała jej łódź, aby nie narażać się na nadmiar promieni słonecznych. Założyła różowe skarpetki i wygodnie ułożyła ciało na swojej łódce. A wokół niej odpoczywali mechanicy z Craigiem Baileyem na czele, którzy wiedzą jak niebezpieczne może być subtropikalne słoneczko. Podobnie uczynili mechanicy Bartka Marszałka, który został wylosowany do sprintu nr 2. Jednak wyścigowe dusze są urzekające. Wystarczyło, że wybiła 11.00 i słychać było pracę silników… Wówczas wszyscy jak jeden mąż, jak oparzeni poderwali się, aby przyglądać się rywalizacji w sprincie nr 1. Począwszy od sezonu 2024, za sprint przyznawane są punkty do klasyfikacji MŚ. O tym poinformowano również pełniącą obowiązki panią prezydent Vo Thi Anh Xuan…

Olśniewający refleks Marszałka

Najlepszy polski kierowca nie ukrywa, że ma talent do wytężonej pracy, dłubania w silnikach, naprawiania pedałów gazu, skracania łodzi, ustawiania kompresji w silniku, ale GP Wietnamu dobitnie zilustrowało fakt, że Bartek ma również dar jeżeli chodzi o start. Refleks po tacie Waldemarze… Genów nie da się oszukać… W sobotę 30 marca Bartek Marszałek rywalizował w sprincie nr 2. Sposób, w jaki „puścił klamkę” był baśniowy. Jonas Andersson ruszał z najbardziej uprzywilejowanej pozycji, lecz Bartek popisał się tak atomowym wyjściem z pomostu, że odstawił dwukrotnego mistrza świata o długość bolidu! Polak obrał bardzo szeroki tor jazdy wokół boi i stracił pozycję lidera, lecz na dystansie 18 okrążeń bardzo długo utrzymywał się na drugim miejscu. „Muszę wziąć moją ekipę na dywanik, bo nie wiem co się stało z pedałem gazu” – Bartek, jak przystało na bardzo ambitnego sportowca o sporych aspiracjach, grzmiał na padoku po sobotnim sprincie.


Kiedy pracowici niczym mrówki rycerze Bartka: Andrzej Dziubek, Robertino Milinković, Rastko Kokotović i Paul Kirkby rzucili się w wir pracy, okazało się, że przegrzaniu uległ system sterowania przepustnicą gazu. Zabójcza temperatura panująca na akwenie w prowincji Binh Dinh sprawiła, że na dwa okrążenia przed końcem sprintu, bolid Bartka Marszałka wyraźnie zwolnił. „Całe szczęście, że usterka wydarzyła się w takim miejscu, gdzie mogłem w miarę zapanować nad bolidem. Gdyby pedał gazu zaczął szwankować w innym miejscu, mógłbym pozabierać ze sobą paru kolegów. Nic nikomu się nie stało. Szkoda trzech straconych punktów, bo za drugie miejsce zainkasowałbym 9 oczek, ale cóż, takie jest wyścigowe życie” – wyznał Polak po wyścigu o GP Wietnamu. Restart osłodził Bartkowi straty punktowe poniesione w sprincie.


F1H2O nie przynosi milionowych zysków kierowcom, przeto za punkty, które Polak złowił w Quy Nhon, uzbiera się środków finansowych co najwyżej na opłacenie dwóch biletów lotniczych. Mówiąc w skrócie, dwa bilety powrotne na trasie: Quy Nhon (Phu Cat airport) – Hanoi – Dubaj – Belgrad dla Rastko i Robertino udało się pokryć. A Bartek to nie tylko znakomity kierowca wyścigowy, ale nade wszystko tata i mąż. Tydzień po powrocie do Polski z Wietnamu, Bartek wsiądzie do samolotu lecącego do Nowego Jorku, aby zakupić lek dla ukochanej córeczki Malwinki. Zespół Retta jest okrutną chorobą, a wszyscy wiemy, że rodzice dla swojego brzdąca poruszą niebo i ziemię, byle móc go widzieć zdrowym i pełnym radości…


Polski rodzynek w motorowodnej F1H2O ma zatem sporo pracy. I choć kolejna runda odbędzie się dopiero w połowie czerwca w Olbii (Sardynia), na nadmiar wolnego czasu Polak nie będzie narzekał.


W kuluarach GP Wietnamu szeptem mówiło się o rezygnacji z GP Albanii, która miała odbyć się nad pięknym jeziorem Ohrydzkim nieopodal miasteczka Pogradec. Kierowcy mieli odwiedzić Pogradec w połowie wielkoszlemowego Wimbledonu, czyli w dniach 5-7 lipca. Niezagrożone są rundy w Chinach (wrzesień) i tradycyjna meta sezonu, czyli Szardża leżąca tuż obok Dubaju. Włoscy promotorzy stają na rzęsach, aby kalendarz MŚ’2024 był bogatszy, ale marzenia o GP Chorwacji i GP Azerbejdżanu można schować głębiej niż podziemne tunele, którymi żołnierze Wietkongu przemieszczali się przepędzając amerykańską armię z Indochin…

 

Tomasz Lorek/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie