Gorąco na linii Stoeckl - Małysz! Członek zarządu PZN zabrał głos. "Nie takie mieliśmy oczekiwania"

- To pożegnanie nie wypadło najlepiej. Nie stawia to w dobrym świetle ani nas jako związku, ani też Stoeckla. To powinna być rozmowa między nim, a prezesem. W cztery oczy, w siedzibie związku - powiedział w Zimowym Magazynie Olimpijskim członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot.
W piątkowe popołudnie przestrzeń medialną obiegły informacje o tym, że Alexander Stoeckl zrezygnował z funkcji dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN. Austriak przekazał swoją decyzję w komunikacie rozesłanym do norweskich mediów. Podjęty przez 51-latka krok wywołał niemałe poruszenie w polskim środowisku sportowym. Mowa przecież o wybitnym szkoleniowcu, który przez 13 lat z wielkimi sukcesami prowadził reprezentację Norwegii. Wielu kibiców i ekspertów upatrywało w nim postać, która odmieni polskie skoki narciarskie.
ZOBACZ TAKŻE: Koniec próby przed igrzyskami w Mediolanie. Niewiński ósmy w WT na 1000 metrów
Na antenie Polsatu Sport Kot przedstawił perspektywę PZN na całą sprawę.
- Nie takie oczekiwania mieliśmy od niego. Do jego obowiązków miało należeć nie tylko to, że miał stworzyć system szkolenia. Miał też walczyć o naszych zawodników ze swojej pozycji jako szef od skoków narciarskich. Tymczasem dały nam się wszystkim we znaki różne dyskwalifikacje, które nie zawsze są z winy sztabu czy zawodników. To obnażył wręcz Timi Zajc, ale za nim od razu stanął ktoś ze związku - tłumaczył Kot. Przypomnijmy, że podczas weekendu z Pucharem Świata w Willingen słoweński skoczek skrytykował FIS za system kontroli sprzętu w trakcie zawodów.
Z kolei Stoeckl w sporze z PZN otrzymał wsparcie od Alexandra Pointnera. Legendarny austriacki trener w niepochlebnych słowach wypowiedział się na temat zachowania polskiego związku w zaistniałej sytuacji.
- Alexander Pointner wypowiedział się na podstawie tego, co wyczytał w prasie światowej. Mógł z tego, co Stoeckl opisał, coś takiego wysnuć. Natomiast Adam Małysz jako szef Polskiego Związku Narciarskiego i pracodawca Stoeckla ma prawo zwrócić uwagę. Przykro mi to mówić, ale błędem Adama było to, że to poszło przez media. Nie było to załatwione ani w cztery oczy, ani na zarządzie. Ale co zrobił Alexander Stoeckl? To samo. Nie przyjechał do związku, nie powiedział "rezygnuję". Zrobił to przez media i to jeszcze norweskie. To poszło w świat - wyjaśniał Kot.
Ostatnie dni były bardzo nerwowe w PZN. Stoeckl to nie jedyna ważna postać, która zdecydowała się zakończyć współpracę z federacją. Na podobny ruch zdecydował się Filip Rzepecki. Kot zasugerował jednak, że w tej kwestii nie wszystko stracone. W przyszłym tygodniu w tej sprawie zbierze się zarząd związku.
- Nosi się z zamiarem zakończenia współpracy Filip Rzepecki, który odpowiada za narciarstwo alpejskie. Ma pewne uwagi. My jako członkowie zarządu mieliśmy gorącą linię z Adamem Małyszem i myślę, że postanowiliśmy najbardziej słusznie zrobić. W trybie natychmiastowym w przyszłym tygodniu zostanie zwołane nadzwyczajne zebranie zarządu PZN. Na to zebranie zapraszamy Alexandra Stoeckla i Filipa Rzepeckiego. Chcemy z nimi porozmawiać. Nie chcę nic obiecywać, ale na pewno wiele rzeczy się wyjaśni. To od początku powinno być wyjaśnione od środka i potem powinien zostać wydany komunikat - podkreślił.
Cała rozmowa w poniższym materiale wideo.
