Adam Małysz ma wielki problem. Austriacy kontratakują! Nagłe posiedzenie PZN

Alexander Stoekl w liście otwartym do mediów porzucił pracę ze skokami w Polsce. W ten sposób PZN stracił fachowca, o którego tak długo zabiegał. Jakby tego było mało, w związek pod kierunkiem Adama Małysza uderzył inny słynny Austriak Alexander Pointner. Prezes Małysz na sobotę zwołał posiedzenie zarządu. Zaproszenie dostał także Stoeckl. Czy uda się go nakłonić do pozostania w związku?
"Doświadczyłem, że sprawy wewnętrzne były udostępniane mediom bez wcześniejszego powiadomienia zainteresowanych osób. Ostatnim wydarzeniem był wywiad na żywo dla TVP, w którym prezes wspomniał, że nie jest zadowolony z mojej pracy. Nie przypominam sobie, żeby dzielił się ze mną tymi informacjami" – alarmował Stoeckl w liście otwartym do dziennikarzy norweskiego „Dagbladet” i ogłosił rezygnację z pracy w Polsce.
ZOBACZ TAKŻE: Gorąco na linii Stoeckl - Małysz! Członek zarządu PZN zabrał głos. "Nie takie mieliśmy oczekiwania"
Stoeckl poczuł się obrażony krytyką, jaką pod jego adresem wyraził prezes Adam Małysz.
- Jestem trochę zawiedziony. Liczyłem, że więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla. Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team – punktował w TVP Sport prezes PZN-u.
Czy Małysz miał prawo do wypowiedzenia takich słów? Oczywiście, że tak, przecież to on jako związek płaci Stoecklowi, ma prawo, a nawet obowiązek wymagać. Rzecz jasna, lepiej by było, gdyby najpierw prosto w oczy powiedział to Stoecklowi. Zwrócił na to zresztą uwagę członek zarządu PZN-u Rafał Kot w Magazynie Olimpijskim Polsatu Sport:
- Przykro mi to mówić, ale błędem Adama było to, że to poszło przez media. Nie było to załatwione ani w cztery oczy, ani na zarządzie. Ale co zrobił Alexander Stoeckl? To samo. Nie przyjechał do związku, nie powiedział „rezygnuję”. Zrobił to przez media i to jeszcze norweskie. To poszło w świat – podkreślał Kot.
Wiadomo, że Kot, zanim publicznie wytknął błąd prezesowi Małyszowi, najpierw osobiście go o tym poinformował, że takie rozwiązanie sprawy jest nie do obrony przez związek.
Kazimierz Długopolski jako pierwszy krytykował sprowadzenie Stoeckla do Polski
Jako pierwszy zatrudnienie Stoeckla, który miał przez długie lata naprawiać polskie skoki, skrytykował Kazimierz Długopolski - dwukrotny olimpijczyk w kombinacji norweskiej, były mistrz Polski w skokach, trener i sędzia międzynarodowy FIS.
Gdy Polsat Sport, w połowie grudnia ubiegłego roku, zapytał go o to, czy wysychającego źródła talentów w polskich skokach nie uratuje nowy dyrektor sportowy, Alexander Stoeckl, wypalił:
- Wie pan, czasami to nóż się w kieszeni otwiera, jeśli takie decyzje zapadają. Nie rozumiem Polskiego Związku Narciarskiego, a szczególnie prezesa Adama Małysza, którego bardzo cenię, ale zdarzają mu się błędy w zarządzaniu. W zeszłym roku PZN się wygłupił z Haraldem Rodlauerem w roli trenera kadry kobiet. Ze Stoecklem jest taka sama sytuacja. Gdzieś go trzeba było dać, po odejściu z kadry Norwegii szukał nowego miejsca na Ziemi, i znalazł je w Polsce. Taka jest prawda i nie mamy się co nawet czarować! - grzmiał Długopolski.
Stoeckl miał rozwinąć polskie skoki, dawać wsparcie trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi.
Dziś Długopolski dodaje, że trudno mu potępiać w czambuł Austriaka.
- Nie widziałem pracy Stoeckla. Na spotkaniu z nami, trenerami przed sezonem obiecywał, że poprawi polskie skoki, bo po to był zatrudniony. Później w naszym środowisku trenerskim Zakopanego w ogóle go nie widziałem. Dlatego nie byłem zachwycony jego pracą, wręcz przeciwnie. Myślałem sobie: „Co ten Stoeckl w ogóle u nas robi?” – podkreśla doświadczony trener i sędzia FIS.
Prezes Małysz oczekiwał od Stoeckla lobbowanie w sprawie reprezentacji Polski na zawodach Pucharu Świata. Trenerom młodzieży słynny Austriak inaczej nakreślił swoją misję.
- Nam powiedział, że jego nie interesują Puchary Świata. Stwierdził, że to Małysz jako dyrektor sportowy jeździł na te zawody. Stoeckl podkreślił, że jego interesuje praca tu, na miejscu, przy trenerach, przy młodzieży przede wszystkim - wybija Kazimierz Długopolski.
Środowisko trenerów miało jeszcze tylko jedną styczność ze Stoecklem, podczas konferencji w krakowskiej siedzibie PZN-u.
- Alexander Stoeckl miał wówczas trzygodzinny wykład, szkolenie z trenerami i na tym się nasz kontakt z nim urwał. Rezygnacja i obrażanie się na PZN, na prezesa Małysza po jego słowach są trochę niepoważne – dodaje Długopolski.
Prezes Małysz stawiał wysoko poprzeczkę wymagań nie tylko wobec Stoeckla, ale i innych Austriaków
Prezes Adam Małysz stawiał wysoko poprzeczkę wymagań nie tylko przed Stoecklem, ale też przed innymi Austriakami zatrudnionymi w PZN-ie.
- Można wymagać dużo więcej od Mathiasa Hafelego. Po to zatrudniliśmy najlepszego na świecie speca od kombinezonów, by były tego efekty. De facto my trochę jesteśmy źli na to, że w tej kwestii jest sporo do zrobienia. Nawet oni mówią, że inni mają lepsze materiały na kombinezony. Rodzi mi się pytanie, to po co w takim razie mamy tych najlepszych ludzi w sztabie?!- powiedział nam 3 stycznia Adam Małysz.
Kilka tygodni po zatrudnieniu Stoeckla, co nastąpiło w sierpniu ubiegłego roku, Adam Małysz wyjaśnił nam, powody tej decyzji.
- Celem Alexandra Stoeckla będzie pomoc w stworzeniu systemu. Zakres jego obowiązków jest bardzo obszerny, ale on się tego nie boi. Wręcz przeciwnie, sam deklaruje pomoc w tych kwestiach. Miejmy nadzieję, że to wszystko wypali. Stoeckl na pewno może pomóc i to bardzo swoim doświadczeniem. Trener Thurnbichler potrzebował osoby do spięcia tego wszystkiego, reprezentowania polskich skoków w FIS-ie, a także na zawodach, na głównych imprezach sezonu. Osoby mocnej nie tylko charakterem, ale też wizerunkowo, bo w każdym znaczącym teamie na głównych imprezach pojawiają się dyrektorzy sportowi. Ja również pełniłem taka rolę jeszcze za czasów Stefana Horngachera – podkreślał „Orzeł z Wisły”.
Adamowi Małyszowi nie przeszkadzał fakt, że lwią część pracy Stoeckl miał wykonywać zdalnie, z Norwegii.
- Alex jest u nas w biurze bardzo często. Będzie też obecny na konkursach, zwłaszcza tych rozgrywanych w Polsce. Nie zabraknie go też na różnych szkoleniach i spotkaniach. Mieszka jednak nadal w Norwegii i nie stanowi to dla nas żadnego problemu. Dzisiaj tanimi liniami stamtąd do Polski można dolecieć za 150-200 zł. To mniejszy wydatek niż ten na podróż samochodem. Zatem nie ma żadnej bariery, a on, będąc przy swej rodzinie będzie miał większy komfort pracy, lepiej będzie mógł funkcjonować. Gdy tylko wraca do Norwegii, to prowadzi różne zapiski, planuje swoją pracę – tłumaczył prezes.
Alexander Pointner uderzył w PZN Adama Małysza
Mocno uderzył w Adama Małysza inny słynny austriacki trener Alexander Pointner, którego możliwość zatrudnienia PZN również sondował, zanim doszło do podpisania umowy ze Stoecklem. Pointner zwrócił się do Stoeckla na Instagramie:
"Tak mi przykro z twojego powodu, jak i całego zespołu, który jest w trakcie procesu zmian pokoleniowych. Twoja decyzja jest całkowicie zrozumiała po wszystkim, co się wydarzyło. I nie jesteś jedyną osobą, która wyciągnęła wnioski wobec związku! To wstyd, że związek (Polski Związek Narciarski) jest krok po kroku przypierany do muru! Cierpią na tym sportowcy, trenerzy, polskie narciarstwo oraz wspaniali polscy kibice" – grzmiał Pointner.
Rafał Kot ma nadzieję, że uda się zakopać topór wojenny.
- Alexander Stoeckl został zaproszony na sobotnie posiedzenie zarządu. Nie wiem czy z nami zostanie, ale jeśli ma odejść, to w spokojnej atmosferze – podkreśla w rozmowie z Polsatem Sport.
Z pracy w PZN-ie zrezygnował też dyrektor alpejczyków Filip Rzepecki.
Tuż po Stoecklu, z pracy w PZN-ie zrezygnował dyrektor sportowy narciarstwa alpejskiego Filip Rzepecki. W „Przeglądzie Sportowym” uzasadnił swój ruch:
- Nie widziałem szans wprowadzania zmian, które są niezbędne, aby naprawić narciarstwo alpejskie. Zdarzało się, że moja decyzyjność była ograniczana lub zmieniana przez osoby wyżej postawione. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu brać co miesiąc pieniędzy, by nie móc wprowadzić żadnych niezbędnych decyzji – powiedział Rzepecki.
Takiego kryzysu Polski Związek Narciarski pod batutą Adama Małysza jeszcze nie przechodził. „Orzeł z Wisły” został prezesem w czerwcu 2022 r., przejmując schedę po Apoloniuszu Tajnerze.
Przejdź na Polsatsport.pl