Był gwiazdą rewelacji Ligi Mistrzów, teraz ledwo wiąże koniec z końcem

Juraj Cobej, były bramkarz Artmedii Petrżalka, rewelacji piłkarskiej Ligi Mistrzów w sezonie 2005/2006, ledwo wiąże koniec z końcem. Reprezentant Słowacji pracuje w Miejskim Zakładzie Usług Komunalnych i musi utrzymywać się za niecałe 1000 euro miesięcznie, z czego sporą część pochłaniają wydatki na leczenie.
53-letni dziś Cobej znalazł się na ustach całej piłkarskiej Europy w sezonie 2005/2006, kiedy słowacka Artmedia Petrżalka najpierw awansowała sensacyjnie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, eliminując między innymi szkocki Celtic FC (zwycięstwo 5:0 u siebie i porażka 0:4 na wyjeździe) i serbski Partizan Belgrad, a następnie zajęła w niej 3. miejsce, wyrzucając z europejskich pucharów słynne FC Porto.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje wyjątkowy obrońca. W trakcie kariery nie obejrzał ani jednej żółtej kartki
Bramkarz, który ze względu na kapitalne interwencje w tamtej edycji Champions League nazywany był "Szamanem", ani nie cieszył się długo z sukcesów na boisku, ani nie zrobił kariery, jaką mu wróżono (choć czekał ponoć na niego lukratywny kontrakt z jednym z brazylijskich gigantów). Zaledwie kilka dni po odpadnięciu Artmedii z pucharów, Słowak, będąc na zakupach w sklepie spożywczym, stracił nagle przytomność i został przewieziony do szpitala. Diagnoza była dla niego jak wyrok: guz mózgu.
Nowotwór nie był złośliwy, ale zlokalizowany był mniej niż milimetr od ośrodka ruchu, dlatego wielu lekarzy bało się podjąć ryzyka zoperowania go. Neurochirurg Juraj Sten uratował życie piłkarza, ale jego kariera - mimo prób powrotu na boisko w barwach Partizana Bardejów i FK Beloveża - praktycznie się skończyła. Golkiper, który w szczycie formy zarabiał miliony, teraz ledwo wiąże koniec z końcem.
- W sezonie, w którym awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Mistrzów, miałem kontrakt na poziomie 62 tysięcy koron, do którego dochodziły premie za zwycięstwa. Za wyeliminowanie Kajrata Ałmaty dostaliśmy po 150 tysięcy na głowę, za pokonanie Celticu i Partizana - po 300 tysięcy koron na głowę. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Mistrzów dostawaliśmy po 300 tysięcy, a za remis po 150 tysięcy. Tylko w tamtym sezonie zarobiłem grubo ponad 3 miliony koron (około pół miliona złotych - przyp. red.), za które kupiłem sobie dom w Bardejowie. Teraz pracuję w Miejskim Zakładzie Usług Komunalnych i choć niedawno dostałem podwyżkę, nie zarabiam nawet tysiąca euro miesięcznie. Mój dzień wygląda tak, że wstaję o wpół do czwartej rano, koszę miejskie trawniki, przycinam drzewa i sprzątam ulice. Gdy wracam do domu, jem i kładę się spać, a kiedy jest ciepło, zajmuję się ogrodem, w którym zacząłem sadzić warzywa i drzewa owocowe. Muszę się jednak oszczędzać, bo serce od dłuższego czasu nie funkcjonuje u mnie tak, jak powinno. Biorę mnóstwo leków, przeszedłem jedną operację i mam już zaplanowaną kolejną, znów pod pełną narkozą. Jest ciężko, ale mimo wszystko nie narzekam - powiedział Cobej w rozmowie z portalem Sport24.sk.
Juraj Cobej znany jest głównie z występów dla Artmedii Petrżalka i Slovana Bratysława. W reprezentacji Słowacji rozegrał jedno spotkanie - już po zdiagnozowaniu u niego problemów zdrowotnych został wpuszczony na symboliczne dwie minuty w towarzyskim spotkaniu z Belgią.
Przejdź na Polsatsport.pl