Okiem Diabła. Zagadkowy Bartman, wybitna Szczygłowska i po co te tańce?

Trzy mecze po 3-0 to trochę mało jak na finałowy turniej Pucharu Polski, ale winne są temu zawodniczki Radomki, które pierwszego seta miały podarowanego na tacy, od stanu 23:20 robiąc wszystko, żeby tego seta nie wygrać, a przede wszystkim winny jest Developres, który przyjechał zbyt naładowany, zbyt skupiony, zbyt mocny i zbyt skoncentrowany na zdobyciu Pucharu.
Przez cały piątek obejrzeliśmy wspólnie z naszą polsatowską ekipą wszystkie drużyny na treningach i czuliśmy jakąś dziwną moc bijącą od rzeszowskiej ekipy. Niby wszyscy robili to samo: rozgrzeweczka, zabawy, odbijanie w parach, jakiś krótki fragment gry w szóstkach, zagrywka z przyjęciem, ale jakoś Developres robił to inaczej. Jakoś tak lepiej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dobry jakościowo trening nie zawsze skutkuje dobrym meczem następnego dnia, ale nie można było nie odnieść wrażenia, że to drużyna z Rzeszowa przyjechała jak po swoje.
ZOBACZ TAKŻE: Malwina Smarzek zmieni klub? Kolejna polska siatkarka może zagrać w Turcji
Jakoś podskórnie wyczuwam, kiedy przedturniejowe standardowe hasła „Przyjechaliśmy wygrać” są tylko formułką, a kiedy szczerze płyną z ust. Słuchając trenera Developresu Michała Maska: „Umiemy grać pod presją”, „ Gramy, żeby wygrywać”, „W Rzeszowie nikogo drugie miejsce nie interesuje”, czułem, że to nie jest ściema dla dziennikarzy i kibiców, tylko wszystko szło z serca naładowanego adrenaliną i głowy pełnej pewności siebie.
Organizacyjnie turniej oceniam na piątkę. Wszystko dopięte na ostatni guzik, żadnych problemów poza 5-minutową awarią systemu challenge w końcówce pierwszego seta finałowego meczu. Na nieszczęście dla widowiska system padł w najbardziej emocjonującym momencie meczu, ale nie miało to wpływu na wynik. Ładne miasto, dobry dojazd, ładna hala z niedługo wymienianym oświetleniem, więc siadajcie, panowie, do stołu i pogadajcie o przyszłości.
Po sobotniej #7Strefie jest jeden aspekt, może nie samego turnieju, ale okoliczności ten turniej poprzedzających, które nie dają mi spokoju. Gościliśmy Zbyszka Bartmana, nowego konsultanta ŁKS Commercecon Łódź, z którym nigdy nie jest nudno i z którym zawsze z przyjemnością rozmawiam o siatkówce. Ma swój styl, ma swoje nie zawsze popularne opinie, ma czasem zaciętość „moja racja jest najmojsza”, więc zazwyczaj jest ciekawie, nawet kiedy czasem czuję, że nie ma racji (on pewnie ze mną ma podobnie).
Przyglądałem się jego zachowaniu na treningu i meczach. Z mojej perspektywy wygląda to tak jakby klub zatrudnił kolejnego członka sztabu, ale jak sam stwierdził w programie - został zatrudniony jako konsultant nadzorujący pracę sztabu, co mnie mocno zaskoczyło.
Bardzo ciekawe padały zdania z jego ust, które - jak się później dowiedziałem - nie przeszły w środowisku siatkarskim bez echa: „Od ludzi pracujących w żeńskiej siatkówce powinniśmy wymagać więcej” i „Porażka z Radomką byłaby ogromnym ciosem i nie przejdzie bez konsekwencji”.
Trochę mnie takie słowa w programie zaskoczyły od człowieka pracującego w klubie tydzień, ale pisząc ten tekst na chłodno, oglądając jeszcze raz ten program, nie mogę mieć zastrzeżeń do tych stwierdzeń, bo trzeba wymagać, a przegrywanie ważnych meczów ze słabszymi zespołami niesie za sobą konsekwencje. Takie jest życie. Ja się pod tymi konkretnymi zdaniami Zibiego podpisuję obiema rękami. Wymagaj jak najwięcej. Od prezesów, trenerów, działaczy, zawodniczek. Wymagania są dobre.
Nie wiem, jak na to zareagował sztab, bo nagle pojawia się postać mająca być kimś pomiędzy zespołem, a prezesem. Sprawdzająca, czy wszystko wykonywane jest prawidłowo. Nie wiem, co na to trener Chiappini, bo moim zdaniem może odebrać to jako sygnał nieufności. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, jak taka kontrola miałaby wyglądać? Poprzez zgłaszanie zastrzeżeń co do ćwiczeń, do mikrocyklu, do sposobu przygotowania fizycznego, czy przygotowywanej taktyki pod przeciwnika?
Może prezes klubu stwierdził, że zespołowi potrzebne jest mocne zamieszanie w kotle i delikatne podrzucenie granatu, aby wycisnąć poprzez „dymy” więcej z drużyny i tej koncepcji jestem najbliżej, mimo że ja bym tak nie zrobił, ale nie jestem prezesem i nie ja płacę. Jeżeli ta teoria miałby być prawdziwa, to wybranie do tego Zbyszka jest strzałem w dziesiątkę.
Zbyszek Bartman na siatkówce się zna, ale nigdy nie trenował drużyny. Taka próba zarządzania poprzez wbijanie szpilki sztabowi nie jest mi po drodze, bo jeżeli nie ufasz, to zapłać i zwolnij. Proste. Lecz nie jestem w stanie w tym momencie ocenić, czy taka pierwsza i jedyna w swoim rodzaju w naszej siatkówce decyzja (bo nic podobnego nie przychodzi mi do głowy) nie przyniesie mistrzostwa Polski, bo tego nikt nie wie. Decyzja bardzo ryzykowna, na pierwszy rzut oka przynosząca więcej szkody niż pożytku, ale na koniec być może to prezes będzie miał rację? Z przyjemnością będę się przyglądał rozwojowi sytuacji, bo jest arcyciekawa.
Słodkości Pucharu Polski
- Szczygłowska
Przyglądam się od zeszłego roku jej rywalizacji ze Stenzel i mam wrażenie, że ona już nie rywalizuje, tylko bawi się grą. Jej optymizm i wiecznie uśmiechnięta twarz przez całe mecze dają sygnał koleżankom „Dawać, laski. Jedziemy zawsze do przodu. Nic złego się nie dzieje”.
- Bruna Honorio i Wenerska, dwie MVP
Zdaję sobie sprawę, że oddanie jej nagrody MVP przez Szczygłowską było gestem docenienia koleżanki, ale tak sportowo i bez emocji MVP jej się to po prostu należało. Zastanawiam się jeszcze nad Wenerską, która podobnie jak Szczygłowska wygrała w tym turnieju swoją rywalizację z Kowalewską rywalką na tej samej pozycji, ale jeżeli mamy wybrać jedną, od której najwięcej zależało, to bezsprzecznie była to Bruna.
Przed turniejem w #7Strefie zapytałem Asi Kaczor-Bednarskiej, czy spodziewa się zaskakującej bohaterki turnieju i wspólnie raczej stawialiśmy na liderki drużyn, a tutaj ta najważniejsza pojawia się po kontuzji koleżanki, bo przecież bez tego wypadku po siatką nie powąchałaby placu. Bo przecież nie weszłaby na boisko? Prawda? Wpuściłby ją trener?
- Kamila Witkowska
To był moment, w którym się wzruszyłem. Wiem, że ostatnio jest moda na płaczących facetów, która na szczęście mija, ale poważnie się wzruszyłem po meczu Radomka-ŁKS, kiedy cała trybuna kibiców ŁKS wykrzykiwała jej nazwisko w momencie, kiedy Kamila zapłakana i smutna po meczu stała na środku boiska.
- Anna Obiała
Dla mnie najlepsza środkowa turnieju. 31 ataków, 16 skończonych, 1 błąd, 1 zablokowana, 6 bloków. Cały turniej na +20. Podobało mi się jej pozytywne nastawienie przez cały turniej. Widać było, że ją nosi i ciągle się domagała piłek.
Goryczki Pucharu Polski
- Radomka od 23-20 w pierwszym secie z ŁKS
Z mocniejszym zespołem, a takim jest ŁKS, dostaniesz szansę i musisz ją wziąć. Taką szansę Radomka sobie wywalczyła, bo ŁKS był bardzo nerwowy i tę nerwowość można było podczas tego turnieju wyczuć. Nie wiem, czy wygranie tego seta zmieniłoby wynik końcowy, ale dobry początek seta drugiego spowodowałby drżenie rąk w ŁKS. Zamiast tego to łodzianki z przytupem zaczęły następnego seta i zakończyły szybko rywalizację.
- BKS bez argumentów
Rozstrzelany na zagrywce przez Developres, sfrustrowany wobec świetnej gry przeciwniczek w obronie i smutny. Sezon po poprzednim rewelacyjnym, w którym zdobyło się więcej, niż oczekiwano, zazwyczaj jest trudniejszy, ale trzeba sobie z tym radzić. Już nie wszystko przychodzi łatwo, ale jest to zupełnie naturalne. W każdej dyscyplinie sportu problemy zaczynają się w momencie, kiedy robisz wynik ponad stan. Zniechęcona, człapiąca po boisku Nowicka to był przykry widok, bo ta dziewczyna ma mnóstwo ikry, a zawsze od lidera wymaga się więcej, bo taka jest jego rola.
- Może to nie goryczka, ale nie jestem w stanie przyzwyczaić się do tych tańców zawodniczek w kwadracie rezerwowych. Może jestem za stary, może patrzę na to jako trener pragnący, aby zawodniczka dokładnie obserwowała mecz, aby kontrolowała zmiany u przeciwniczek, żeby była w kontakcie z asystentami. Przecież taktyka w meczu często się zmienia. Nagle szukamy zagrywką innej przyjmującej, nagle tej, co mieliśmy zamykać prostą - otwieramy, nagle pojawia się rezerwowa u przeciwniczek, która gra zupełnie inaczej. Nikt nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć, tańcząc pół seta. Może po prostu przyszedł ten wiek, kiedy jestem już old school, a może wolałbym skoncentrowane rezerwowe zawodniczki na celu i przeciwniku. Jeżeli trenerom to nie przeszkadza, to ok, ale ja wciąż będę miał z tym problem. Taki już jestem.
