Real Madryt podjął decyzję ws. finału Pucharu Króla! Klub wydał komunikat
Real Madryt rozpętał medialną burzę na dzień przed finałem Pucharu Króla. Klub z Santiago Bernabeu odwołał wszystkie oficjalne aktywności przedmeczowe, a hiszpańskie media donoszą o możliwości… bojkotu samego spotkania! Powodem miały być kontrowersyjne wypowiedzi arbitrów oraz narastająca frustracja wokół ich pracy w ostatnich tygodniach. Klub uciął spekulacje - wydał oficjalny komunikat, w którym potwierdził udział w El Clasico.

Atmosfera wokół sobotniego finału Copa del Rey pomiędzy Realem a Barceloną coraz bardziej przypomina pole bitwy. "Królewscy" wysłali czytelny sygnał: mamy dość. Zrezygnowali z konferencji prasowej, odwołali trening na stadionie La Cartuja, a zawodnicy wrócili do hotelu, nie pojawiając się nawet w autokarze gotowym do odjazdu.
Tłem całego zamieszania została analiza pracy arbitrów przeprowadzona przez klubową telewizję Realu, która opublikowała materiał ukazujący całą serię kontrowersyjnych decyzji sędziego głównego Ricarda de Burgosa Bengoetxei i arbitra VAR, Pablo Gonzzleza Fuertesa. Madrycki klub uznał te decyzje za szkodliwe i niesprawiedliwe wobec swojej drużyny.
ZOBACZ TAKŻE: Legenda Manchesteru United zadebiutuje w MMA! Konflikt z boiska rozstrzygnie się w klatce?
Iskrą, która zapaliła lont, była piątkowa konferencja prasowa sędziów, podczas której Gonzzlez Fuertes mówił o "drastyczniejszych działaniach" w kontekście presji, jaką wywierają na nich media i kluby. W Madrycie odebrano te słowa jako groźby wymierzone w klub. Oliwy do ognia dolała emocjonalna wypowiedź De Burgosa, który łamiącym się głosem mówił o tym, jak jego dziecko jest wytykane palcami przez rówieśników z powodu oskarżeń o nieuczciwość.
Klub zareagował błyskawicznie. Odwołano obecność trenera i piłkarzy na oficjalnej konferencji prasowej w piątek o 19:15, a także trening zaplanowany na godzinę 20:00. Madryckie media zgodnie twierdzą, że to nie był przypadek - to świadoma demonstracja siły i sprzeciwu wobec działań federacji.
Według "El Mundo" i "Marki" Real rozważa nawet nieprzystąpienie do finału, jeśli sędziowie nie zostaną zmienieni. To bezprecedensowy krok, który mógłby zrujnować słynne El Clasico. Jak donoszą dziennikarze bliscy klubowi z Madrytu, Florentino Perez ma już w rękach projekt oświadczenia przygotowanego przez prawników, w którym domagają się publicznych przeprosin i reakcji ze strony federacji.
Federacja Hiszpańska próbuje tonować emocje. Jej przedstawiciele twierdzą, że "zakładają obecność Realu" na meczu. Nastroje są jednak bardzo napięte.
"Los Blancos" wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym poinformowali, że w dalszym ciągu analizują możliwe działania w odpowiedzi na zaistniałą sytuację. Klub nie wyklucza żadnego scenariusza - łącznie z podjęciem decyzji o niestawieniu się na meczu finałowym – jeśli Hiszpańska Federacja Piłkarska nie podejmie zdecydowanych kroków w celu zagwarantowania sprawiedliwych warunków rywalizacji. Władze klubu podkreślają, że ich obowiązkiem jest nie tylko bronienie swoich barw na boisku, ale też ochrona dobrego imienia instytucji przed systemową nierównością, która - ich zdaniem - przybrała ostatnio niepokojące rozmiary. Real oczekuje natychmiastowej reakcji ze strony odpowiednich organów i jednoznacznego stanowiska wobec wypowiedzi, które nie tylko burzą atmosferę przed El Clasico, ale również podważają zaufanie do zasad fair play.
Do całej sytuacji odniósł się także Javier Tebas. Prezes La Ligi opublikował w mediach społecznościowych obszerne oświadczenie, w którym nie szczędził słów krytyki pod adresem Realu i jego prezesa Florentino Pereza.
- To nie jest futbol, to walka o władzę – rozpoczął swój wpis Tebas.
Prezes ligi hiszpańskiej odniósł się również do najnowszych działań klubu z Madrytu po wypowiedziach arbitrów.
- Cóż za delikatna skóra. To nie protest - to nacisk. To nie skarga - to groźba. To nie różnica zdań - to kara. Nie chce lepszego futbolu, chce swojego futbolu. I najgorsze nie jest to, że próbuje. Najgorsze jest to, że tylu mu na to pozwala, przyklaskuje i mu pomaga - zakończył.
Tebas jednoznacznie dał do zrozumienia, że w jego ocenie działania "Królewskich" mają na celu podważenie niezależności instytucji i budowanie wpływów, a nie realną troskę o rozwój hiszpańskiej piłki.
Zgodnie z artykułem 80.1 Regulaminu Dyscyplinarnego RFEF, ewentualna nieobecność Realu oznaczałaby rozegranie nowego finału - tym razem pomiędzy FC Barceloną a Realem Sociedad. Królewscy mogliby zostać również ukarani finansowo, a organizatorzy i kibice mogliby domagać się odszkodowań za poniesione straty - podaje Javier Rodriguez Ten (Profesor Uniwersytetu San Jorge) na łamach portalu Iusport.
Real Madryt rozwiał wszelkie wątpliwości co do swojego udziału w sobotnim finale Pucharu Króla i w oficjalnym komunikacie podkreślił:
"Nasz zespół nigdy nie rozważał rezygnacji z udziału w jutrzejszym finale. Klub uważa, że niefortunne i nieodpowiednie wypowiedzi arbitrów wyznaczonych do tego spotkania, wygłoszone na 24 godziny przed meczem, nie mogą przyćmić wydarzenia sportowego o światowym zasięgu, które obejrzą setki milionów widzów. Z szacunku dla wszystkich kibiców planujących podróż do Sewilli, a także tych, którzy już znajdują się w stolicy Andaluzji, Real Madryt pozostaje wierny wartościom futbolu, mimo jawnej wrogości i uprzedzeń, jakie ponownie ujawnili wyznaczeni na finał sędziowie"
Tym samym "Królewscy" potwierdzili, że wyjdą na murawę Estadio de La Cartuja, by zgodnie z planem powalczyć o kolejne trofeum.
