Gamrot zlekceważony? Były rywal nie chciał rewanżu. "Zasługuję na więcej"
Mateusz Gamrot (24-3-0, 1 NC) od miesięcy jasno komunikuje, że chce wrócić na szczyt i mierzyć się z najlepszymi w swojej kategorii wagowej. Zanim jednak zaakceptował pojedynek z nieklasyfikowanym Ludovitem Kleinem (23-4-1), UFC zaproponowało mu znacznie ciekawsze zestawienie - rewanż z Armanem Tsarukyanem (22-3-0). Problem? Ormianin nie przyjął wyzwania. I nie ukrywa, że zrobił to świadomie.

Gamrot już za chwilę ponownie przekroczy próg oktagonu UFC. 6 lipca skrzyżuje rękawice ze Słowakiem Ludovitem Kleinem - zawodnikiem spoza rankingu kategorii lekkiej. To zestawienie jest efektem zamknięcia innych możliwości, a przede wszystkim jednej - tej, która miała największy sens sportowy. Polak liczył na drugie starcie z Tsarukyanem, którego pokonał niejednogłośną decyzją sędziów podczas gali UFC Vegas 57. Ormianin jednak odmówił.
Zanim ogłoszono konfrontację z Kleinem, "Gamer" nie próżnował. W mediach społecznościowych aktywnie zabiegał o powrót i sam inicjował "zwarcia", licząc na konkretną odpowiedź. Jego celem był właśnie "Ahalkalakets" - zawodnik, który czyhał w tym czasie na walkę z Paddy'm Pimblettem (23-3-0).
ZOBACZ TAKŻE: Jego walki porywały tłumy. Słynny zawodnik MMA zakończył karierę
- Przestań szukać łatwych walk, zwłaszcza z takim klaunem. Bez ambicji nie zostaniesz mistrzem. Masz szansę na rewanż, więc ją zaakceptuj - grzmiał 34-latek w sieci.
Długo nie było odpowiedzi, aż w końcu Ormianin zabrał głos na ten temat w rozmowie z portalem Sport24. Z jego słów jasno wynikało, że UFC rzeczywiście planowało ich zestawić - na lipcowej gali w Abu Zabi, jako walkę wieczoru. Tsarukyan miał jednak inne plany.
- To UFC mnie zezłościło, oferując mi takiego przeciwnika. Okazali mi brak szacunku. Zasługuję na więcej, zajmuję pierwsze miejsce w rankingu kategorii lekkiej. Nie mówię, żeby dali mi od razu walkę o pas mistrzowski, ale chcę walki o miano pretendenta. Mogli zaoferować kogoś z pierwszej piątki albo z dobrą serią zwycięstw. Zaoferowali mi rywala z serią przegranych. Mogli dać chociaż Hookera. Zaoferowali Gamrota. Jaki ma to sens? Jeśli ktoś potrzebuje rewanżu to on, nie ja, a czemu miałby dostać taki prezent? - stwierdził bez ogródek.
Ormianin argumentował swoją decyzję tym, że nie potrzebuje tej walki, sugerując przy tym, że to 34-latek ma coś do udowodnienia. Ale to właśnie Polak jako ostatni pokonał Tsarukyana - po bardzo wyrównanej walce, którą UFC wyróżniło bonusem "Fight of the Night".
Gamrot nie zrobił z odmowy tragedii. Przyjął starcie z Kleinem, by zachować aktywność i nie wypaść z rytmu. Wie, że w UFC nie ma miejsca na dłuższe przestoje. Choć jego ostatni występ - przegrana z Danem Hookerem (24-12-0) na gali UFC 305 w Australii - zatrzymał go w drodze na szczyt, nie był to krok wstecz.
W przypadku "Ahalkalaketsa" trudno nie dostrzec pewnej logiki - dziś znajduje się wyżej w rankingu, niedawno miał być pretendentem do mistrzowskiego tytułu. Ale to właśnie "Gamer" znajduje się w pozycji, w której rewanż mógłby dać mu dużo - i jednocześnie niewiele odebrać. Dla 28-latka ryzyko byłoby znacznie większe.
Przejdź na Polsatsport.pl