Gwiazda Jastrzębskiego Węgla szczerze przed Final Four. „To będzie mój last dance”

- Dwa, trzy tygodnie temu nie pomyślałem nawet o tym, że pierwszy mecz z Lublinem będzie ostatnim, jaki zagram dla naszych kibiców w domowej hali w Jastrzębiu – mówi libero JSW Jastrzębskiego Węgla Jakub Popiwczak, który doznał kontuzji w drugim meczu półfinałowym Plus Ligi. Już się jednak wyleczył i zagra w Final Four, gdzie jego drużyna chce się odkuć za to, że skończyła ligę bez medalu.

Gwiazda Jastrzębskiego Węgla szczerze przed Final Four. „To będzie mój last dance”
fot. PAP
Jakub Popiwczak (pierwszy z lewej).

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Na początku zapytam o zdrowie. Kontuzja wykluczyła pana z decydujących spotkań w PlusLidze, ale za kilka dni mamy Final Four.

 

Jakub Popiwczak, libero JSW Jastrzębskiego Węgla: Nie jest idealnie, nie jest na sto procent świetnie, ale muszę powiedzieć, że wygląda to dobrze, że rehabilitacja przebiega w porządku i wierzę głęboko, wręcz mam pewność, że zagram w Final Four. Wszystko na to wskazuje.

 

Zobacz także: Ludzie chcą zobaczyć Leona! Wystarczyło XIV sekund

 

Coś przez kontuzję uciekło.

 

Zdecydowanie. Nie tak to sobie wyobrażałem. Apetyty były większe, bardziej rozbudzone. Jak drużyna grała w Warszawie, to łezka się w oku zakręciła. Raz, że przegrana tam oznaczała koniec rywalizacji o brąz. Dwa, że osobiście straciłem ostatnią szansę, żeby w tym sezonie zagrać jeszcze w hali w Jastrzębiu. Dwa, trzy tygodnie temu nie pomyślałem nawet o tym, że pierwszy mecz z Lublinem będzie ostatnim, jaki zagram dla naszych kibiców w domowej hali w Jastrzębiu.

 

Nie brak głosów, że to przez pańską kontuzję Jastrzębski Węgiel kończy sezon bez medalu.

 

Najłatwiej zwalić na kontuzję. One są w sporcie nieuniknione. Pamiętajmy jednak, że nasz drugi libero Kuba Jurczyk zagrał świetnie. Dźwignął to. Byliśmy zbudowani tym, jak on dobrze grał. Jego postawa to ostatnie, do czego można się przyczepić. Wierzę oczywiście, że byłbym w stanie pomóc. Przysłużyć się grupie pod względem mentalnym. Wydaje mi się, że to był nasz największy problem. Tak jak wcześniej wszystko dobrze i płynnie szło, tak teraz się załamało. W fazie zasadniczej wszystko grało. Wygraliśmy finał Pucharu Polski, na czym nam zależało. A potem, jak odpadliśmy z gry o złoto, to wszystko siadło. Walczyliśmy, żeby w tym roku było złoto, to była nasza praca do wykonania.

 

Po prostu uszło z was powietrze. Tak się dzieje, gdy ten cel numer jeden ucieka.

 

Nie bez powodu w niektórych sportach nie gra się o trzecie miejsce. Na Euro w piłce nożnej nie ma meczu o brąz. W tenisowych turniejach wielkiego szlema też nie oglądamy pojedynków przegranych z półfinałów. Jest jakiś powód. Zwierzyna, która dzień prędzej mocno oberwała, ma naprawdę duży problem z tym, żeby sobie to jakoś poukładać i na nowo zebrać siły.

 

Co w ogóle się z wami stało w tych półfinałowych meczach?

 

Ja bym rozbił tę rywalizację na trzy akty. Pierwszy to był mecz u siebie, gdzie byliśmy pewni siebie i przeświadczeni, że wyjdziemy z tego zwycięsko. Noga nam się jednak powinęła. Było pięć dni po finale Pucharu Polski. Byliśmy wypruci emocjonalnie, bo to był ogromny wydatek. Wcześniej notowaliśmy niepowodzenia w Pucharze Polski, więc teraz bardzo chcieliśmy wygrać. To się jednak odbiło.

 

Drugi mecz.

 

Tu już byliśmy gotowi i świetnie sobie poradziliśmy. I to pomimo tego, że graliśmy w Lublinie. Wróciliśmy do siebie, sądząc, że wszystko mamy w swoich rękach. No i w tym trzecim meczu zdecydował czysty poziom siatkarski, ale wygrał zespół, który tego dnia był odrobinę lepszy. My byliśmy faworytem, ale wygrana Bogdanki to nie był przypadek, jak się na to popatrzy z dłuższej perspektywy. Widać, jak sobie teraz radzi Lublin w meczach z Zawierciem. Trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie.

 

Wielu ekspertów wciąż jednak nie może uwierzyć w to, że to przegraliście.

 

Na końcowy wynik ma wpływ wiele wypadkowych. Zdrowie, relacje w drużynie, zmęczenie czy podróże. A na koniec dwa, trzy punkty decydują o tym, że jeden z zespołów wygrywa. Jakby dziś w finale grało Jastrzębie z Warszawą, to pewnie też nikt by się za bardzo nie zdziwił. Ta czołówka jest tak wyrównana, że decydują detale. Jakby te dwie piłki były w naszą stronę, to dziś bym pewnie odpowiadał na inne pytania.

 

Jesteście w stanie odbudować się na Final Four?

 

Jestem o tym święcie przekonany. Nie mogę obiecać, że wygramy, ale do Łodzi pojedzie zespół naładowany i przekonany do tego, by bić się o możliwie najlepszy rezultat. W lidze przegraliśmy wszystko, ale graliśmy świetną siatkę. Wygraliśmy Puchar Polski, o czym marzyliśmy. W lidze nie wyszło, ale teraz będziemy mieli okazję, żeby zrobić coś jeszcze dla klubu i dla kibiców.

 

Wygranie Ligi Mistrzów, to takie samo marzenie, jakim było zwycięstwo w Pucharze Polski?

 

Coś w tym stylu. Dwa razy byliśmy ostatnio w finale i dwa razy przegraliśmy. W Pucharze Polski tyle lat się nie udawało. Może teraz tak samo będzie w Lidze Mistrzów. Dołożymy starań, by tak się stało.

 

W półfinale gracie z Wartą, która będzie zmęczona po finałach PlusLigi i też jest rozbita przez kontuzje.

 

To prawda, ale każdy ma swoje problemy. Przy dzisiejszej intensywności nie da się tego uniknąć. Każdy jednak walczy ze słabościami i wychodząc na parkiet, daje z siebie 110 procent, żeby wygrać. Z Wartą będzie tak samo. Dla nich przeszłość nie będzie miała znaczenia. Liczyć się będzie ten mecz z nami.

 

To będzie pana ostatni Final Four z barwach Jastrzębia?

 

Już miałem okazję to powiedzieć przy okazji Pucharu Polski. To będzie mój „last dance”.

 

A następny taniec będzie już z Wartą?

 

Na to pytanie już nie odpowiem.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie