O mistrzostwo Polski "na żyletki”! Zbigniew Boniek nie kryje! "Ekstraklasa powinna szybko zareagować”
Na dwie kolejki przed końcem sezonu Ekstraklasy różnica między Lechem a Rakowem może być mierzona na żyletki, wynosi zaledwie jeden punkt. Kto zostanie mistrzem Polski i czy zainteresowane zespoły nie powinny grać ostatnich meczów w tym samym terminie? O tym porozmawialiśmy z legendą polskiej piłki i byłym prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem.

Michał Białoński, Polsat Sport: Czy w związku z tym, że Lecha z Rakowem dzieli tylko punkt, nie powinny dwóch ostatnich meczów rozgrywać w tym samym czasie? Tymczasem Korona podejmuje Raków w sobotę, a Lech swój wyjazd z GKS-em Katowice rozegra dopiero w niedzielę.
Zbigniew Boniek: Ja uważam, że teoretycznie dzisiaj nie ma takiego niebezpieczeństwa, iż ktoś się może komuś podłożyć, czy sprzedać mecz. To są czasy przeszłe i absolutnie nie wierzę, żeby jakikolwiek piłkarz na tym poziomie się czymś takim chciał ubrudzić. Z drugiej strony, uważam, że przedostatnie i ostatnie mecze Lecha i Rakowa powinny być rozgrywane w takim samym czasie. Byłoby lepiej, czyściej i normalniej.
Przy takiej sytuacji, gdy okazało się, że między Lechem a Rakowem jest tak ciasno, powinno się rozpatrzyć taką opcję.
ZOBACZ TAKŻE: Zapytali ją o Świątek. Co za słowa pod adresem Polki!
W ostatniej kolejce Raków podejmuje Widzew, a Lech – dużo groźniejszego Piasta. Teoretycznie zatem częstochowianie mają ciut łatwiejsze zadanie, ale wystarczy, że "Kolejorz” wygra obydwa mecze i zostanie mistrzem. Kto dla pana jest faworytem?
Różnica między teorią a praktyką jest zasadnicza. Ani się Korona nikomu nie podłoży, ani GKS Katowice, to samo z Widzewem i Piastem. Natomiast faworytem dla mnie jest Lech, bo to on jest na czele tabeli. Ale piłka jest nieprzewidywalna. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że Raków przegra u siebie z Jagiellonią. Ale tak się stało. Dlatego Lech ma wszystko w swoich rękach i na nikogo nie musi się oglądać. Raków może wygrać obydwa spotkania, ale i tak musi liczyć na szczęśliwy splot okoliczności. Lech nie musi na nic się oglądać, na żaden splot okoliczności.
Raków jest pod ścianą. Jeżeli straci punkty w Kielcach, to Lech będzie miał zupełnie inne podejście do rywalizacji w Katowicach. Będzie mógł się zamknąć na własnej połowie, liczyć na kontry i grać na remis. Dlatego powinno nastąpić szybkie działanie Ekstraklasy SA, w porozumieniu z Canal+, w efekcie którego dwa ostatnie mecze Lecha i Rakowa rozegrano by o tej samej porze. Multiliga dla tych dwóch meczów jeszcze bardziej zwiększyłaby atrakcyjność.
W czwartek, na żywo, oglądał pan porażkę Widzewa u siebie z Legią. Gdzieś uleciał ten słynny widzewski charakter, dzięki któremu łodzianie potrafili wyrywać mistrzostwo Polski z gardła Legii i to przy Łazienkowskiej. Jakie są pana wnioski po tym meczu?
Jeśli chodzi o marketing, kibiców, zainteresowanie, serdeczność, doping Widzew jest na poziomie top. Natomiast sportowo jest w tyle. Klub musi nad tym popracować. Jest nowy właściciel, nowa synergia, zobaczymy, co z tego zrobią. W czwartej to trochę źle wyglądało. Legia była drużyną dojrzalszą, lepiej operowała piłką, ale dwie bramki strzeliła przy asyście piłkarzy Widzewa. Przy pierwszej nie popisał się lewy obrońca, a później lekka gafa przytrafiła się bramkarzowi.
Jest pan zwolennikiem zagranicznej opcji dyrektora sportowego i trenera? W Widzewie na taką postawili, bo pionem sportowym kieruje Mindaugas Nikolicius, a trenuje Żeljko Sopić.
Jeśli chce mnie pan redaktor namówić na jakiekolwiek słowa krytyki dotyczącej Widzewa, to nie ten adres.
Przejdź na Polsatsport.pl