Oto jedyny ratunek dla Polski! Legenda punktuje. "Politycy za to odpowiadają”

Michał BiałońskiZimowe

- Z obecnej zapaści nieprędko się wydostaniemy. Henryk Gruth udowodnił w Szwajcarii, że mocny hokej trzeba budować co najmniej przez 20 lat, właśnie poprzez organiczną pracę z młodzieżą, na jaką postawili „Helweci”. To musi być dobrze zorganizowane, trenerzy wyszkoleni, z dobrym warsztatem pracy – powiedział nam legendarny trener polskich olimpijczyków z Lake Placid Czesław Borowicz, podsumowując występ hokeistów „Biało-Czerwonych” na ostatnich MŚ Dywizji A.

Oto jedyny ratunek dla Polski! Legenda punktuje. "Politycy za to odpowiadają”
fot. Informacja prasowa/Polsat Sport
Krzysztof Maciaś został wybrany najlepszym Polakiem w meczu z Wielką Brytanią (nr 33. - jej bramkarz Ben Bowns), ale nasi hokeiści przegrali 0:3. Czesław Borowicz (z prawej) analizuje kłopoty rodzimego hokeja

Michał Białoński, Polsat Sport: Jaka jest pańska diagnoza stanu hokejowej reprezentacji Polski, która po spadku z elity zajęła przedostatnie miejsce podczas MŚ Dywizji IA w Sfantu Gheorghe? Na dodatek za rok zmierzymy się z groźną Francją, która w poniedziałek pożegnała się z elitą.

 

Czesław Borowicz, były hokeista, trener reprezentacji Polski podczas IO w Lake Placid: Przewidywałem, że wielkich sukcesów w tym roku nie będzie, ponieważ wielu naszych świetnych zawodników, ze względu na kontuzje, nie wzięło udziału w MŚ w Sfantu Gheorghe.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pierwsza porażka Kanady na MŚ. Spadek Francji

 

To prawda, wypadli nam przez nie: Kamil Wałęga, Bartosz Fraszko, Patryk Wronka i Grzegorz Pasiut.

 

Dodajmy do tego jeszcze nieobecnego Marcina Kolusza. Następcy nie gwarantowali tego samego poziomu, nie mają za sobą stażu hokejowego związanego z występami w silnie obsadzonych turniejach międzynarodowych już w wieku juniorskim. Do tego są dużo słabsi. To oczywiście wina braku szkolenia na choćby średnim europejskim poziomie w naszym hokeju.

 

Z tej zapaści nieprędko się wydostaniemy. Henryk Gruth, nasz świetny zawodnik, a później trener, udowodnił w Szwajcarii, gdzie ja również wcześniej pracowałem, że mocny hokej trzeba budować co najmniej przez 20 lat, właśnie poprzez organiczną pracę z młodzieżą, na jaką postawili „Helweci”. To musi być dobrze zorganizowane, trenerzy wyszkoleni, z dobrym warsztatem pracy. Owoców tej pracy nie zbierze się szybko, to nie są wybory, które następują co cztery lata, a ich wyniki wiążą polityków. Do szkolenia w hokeju potrzeba pasjonatów sportu. Ale jednocześnie politycy odpowiadają za upadek szkolenia w Polsce.

 

W jaki sposób?

 

Sport młodzieży jest zapisany w Ustawie o samorządzie, jako zadanie własne gminy. Przed 1990 r. państwo łożyło środki na szkolenie dzieci i młodzieży. Później scedowano ten obowiązek na gminy, ale na tym się skończyło. W tych gminach, w których samorządowcy rozumieją, że sport jest najpowszechniejszym środkiem wychowawczym, więc trzeb wykładać pieniądze na szkolenie dzieci i młodzieży, jest trochę lepiej. Ogólnie jednak, niemal wszędzie w Polsce, klubom, które szkolą młodzież, brakuje pieniędzy, więc trudno sfinansować tak drogi sport, jakim jest hokej. Nie mówię już o tym, że całkowicie brakuje strategii rozwoju hokeja w naszym kraju.

 

Na igrzyskach w Lake Placid nasza reprezentacja, pod pańską wodzą, pokonała m.in. Finów, zajmując miejsca 7-8. Niemal połowa składu, 10 na 22 hokeistów, było wychowankami Podhala Nowy Targ. To twardzi, krewcy ludzie. Czy w związku z kryzysem „Szarotek”, brak ich wychowanków nie zacznie doskwierać reprezentacji i całemu polskiemu hokejowi? W Sfantu Gheorghe było tylko trzech wychowanków Podhala: Krystian Dziubiński, Alan Łyszczarczyk i Krzysztof Maciaś. Czasy, w których Górale zasilali połowę ligi minęły.

 

Myślę, że to rzeczywiście jest faktem, W latach 70. XX wieku był okres, gdy wychowankowie Podhala stanowili dwie i pół piątki reprezentacji Polski, a w tamtych czasach grało się tylko na trzy piątki. Przewaga zawodników z Nowego Targu nie wynikała z przypadku. Tylko z pracy czeskiego trenera Frantiszka Vorziszka, którego uznaję za mojego ojca hokejowego. On nie tylko zdobył z Podhalem pierwszy tytuł mistrza Polski w 1966 r., ale też ustawił szkolenie młodzieży na kolejnych 30 lat.

 

Tak to zorganizował, że potrafiliśmy błyskawicznie odnosić sukcesy w juniorach, np. na turnieju w Pradze, gdzie pokonaliśmy najlepsze drużyny europejskie. I to była największa sensacja w polskim hokeju, w latach 60. To owocowało tym, że Walenty Ziętara, będąc siedemnastoletnim juniorem, na ME do lat 19 w Finlandii był najlepszym napastnikiem, ale jednocześnie najlepszym strzelcem, a Wiktor Pysz zajmował trzecie miejsce wśród snajperów. Zatem byli lepsi od późniejszych gwiazdorów Związku Radzieckiego czy Czechosłowacji.

 

Dziś takich juniorów nie mamy, choć rodzice stają na głowie i wyjeżdżają ze swoimi pociechami do Czech, czy za ocean, by tam zyskiwały szlify. Taką drogę przeszli Krystian Dziubiński, bracia Krzysztof i Kacper Maciasiowie, a także Alan Łyszczarczyk.

 

Tu nie powiem nic odkrywczego i zgadzam się w pełni z Henrykiem Gruthem. Musimy odbudować szkolenie w polskim hokeju. Bez tego nie zrobimy trwałego postępu. Jest to zadanie nie tylko związku, którym zbyt często kierowali hochsztaplerzy, ale też państwa. Bez ich wsparcia kluby, będące na garnuszku miast i rodziców, nie poradzą sobie. Hokej jest zbyt drogim sportem. Bez uzdrowienia szkolenia nie pomoże nam żaden trenerski mag w pierwszej reprezentacji. Trudno mieć pretensje do trenera Roberta Kalabera, który dwa lata temu wprowadził naszą kadrę do elity MŚ. Ja go uznaję za najlepszego słowackiego trenera, jaki kiedykolwiek pracował w Polsce.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie