Były trener kadry mówi, co zabiło Wartę. Padło też trudne pytanie o Fornala i Jastrzębski Węgiel

Mieliśmy dwie drużyny w Final Four, ale kończymy bez złota. – To się nie mogło udać, bo Warta była w finale wycieńczona po meczu z Jastrzębiem. Kwestią czasu było, kiedy Butryn „umrze” na boisku, a Kwolek słaniał się na nogach – analizuje były trener reprezentacji Ireneusz Mazur, dzieląc się też przy okazji ciekawymi spostrzeżeniami na temat Jastrzębskiego Węgla, któremu przeszedł koło nosa kolejny finał.

Były trener kadry mówi, co zabiło Wartę. Padło też trudne pytanie o Fornala i Jastrzębski Węgiel
fot. PAP
Były trener kadry mówi, co zabiło Wartę

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Eksperci mówią wprost, że Perugia wygrała Final Four, bo Warta „wykrwawiła” się w półfinale z Jastrzębskim Węglem? Pan się z tym stwierdzeniem zgadza?


Ireneusz Mazur, były trener reprezentacji: Tak. Warta poniosła konsekwencję grania pięciu setów w sobotę. Była na tyle wycieńczona, że starczyło jej sił na zagranie czterech wyrównanych setów w finale. Lepiej być nie mogło. Warta prędzej czy później musiała poczuć w nogach sobotni półfinał. Ten sam problem miał Jastrzębski Węgiel w meczu o brąz, ale na szczęście nie pozwolił sobie na chwilę słabości.


Źle się stało, że nasze drużyny odpoczywały o jeden dzień krócej.


To prawda. Niby zagrały o 14.45, czyli najwcześniej, jak się da, ale i tak organizmy zawodników dostały mocno w kość. Ten wysiłek, który podjęli zawodnicy, był dla nich degradujący. I tak jestem pełen podziwu dla Warty, że zdołała się podnieść, że wspólnie z Perugią stworzyła widowisko. Momentami zawodnicy Warty pozwalali nam zapomnieć o ogromnym zmęczeniu swoich zawodników. Z drugiej strony widzieliśmy takie piłki grane na uwolnienie, żeby tylko złapać oddech, odpocząć, odreagować i szybciej wrócić do równowagi. Dlatego mieliśmy w finałowym meczu Warty taką huśtawkę. Jest jednak coś jeszcze, na co chciałbym zwrócić uwagę.


Proszę.


Warta odwróciła losy meczu z Jastrzębiem, gdy nastąpiły korekty w składzie. Łaba wszedł na miejsce Russella, na którego ja patrzyłem z przerażeniem.


Dlaczego?


Bo nie mógł sobie poradzić sam z sobą. Dlatego od pewnego momentu ciężar rozgrywania tego meczu wzięli na siebie Łaba z Kwolkiem. Dla Kwolka to była zabójcza dawka grania. O ile Łaba miał siłę, bo przez cały sezon był wprowadzony od czasu do czasu, o tyle Kwolek tego luksusu nie miał. Jakby dostał mocniejsze wsparcie od Russella, to byłoby inaczej. Jednak Russell zawiódł w półfinale, a w finale trzymał jakość grania do trzeciego seta, gdzie Ben Tara zdemolował go rozgrywką. Kiedy Kwolek został sam, to ledwo trzymał się na nogach. To nie mogło się udać.


Warta z pewnością miałaby większe szanse, gdyby ten mecze udało jej się zakończyć w czterech setach, bo na tyle starczyło jej sił.


Teraz jesteśmy mądrzejsi o tę wiedzę. Mając ją, mogę powiedzieć, że być może byłoby inaczej, gdyby Ensing wszedł wcześniej za Butryna. Ten był ponad dwa tygodnie poza treningiem. Kwestią czasu było kiedy „umrze” na boisku. Zawodnik, który łamał niejedną obronę, tu po trzech atakach był ledwo żywy. Może, jakby Ensing wszedł wcześniej, to udałoby się Warcie wygrać drugiego seta. I wtedy, przy odrobinie szczęścia, mogłoby Zawiercie marzyć o wygranej. Bez tego nie miało jednak szans. Za dużo było dziur, zbyt wielkie zmęczenie, no i dla kluczowego gracza Kwolka ten mecz trwał za długo.


Warta chyba jednak może po tym sezonie ogłosić sukces.


W Polsce powtórzyli wynik, w Final Four zagrali po raz pierwszy, więc chyba tak.


Gorzej z Jastrzębskim Węglem. Nie do końca rozumiem, co się z nimi stało. Byli faworytem do złota w lidze, a skończyli bez medalu. W Lidze Mistrzów marzyli o złocie, a kończą z brązem. Tak sobie myślę, że zawodnikom, którzy myślami są już w innych klubach, trudno było zmobilizować się na tym, co tu i teraz.


To trafna uwaga. Trafił pan we wrażliwą stronę. ZAKSA trzy razy wygrała Ligę Mistrzów, bo miała zespół o wybitnych predyspozycjach. Miała charaktery, wojowników.


Chce pan powiedzieć, że w Jastrzębiu tego zabrakło.


No właśnie chciałem zadać to pytanie. Nie wiem, czy wszyscy zawodnicy Jastrzębia byli wojownikami w tych najważniejszych momentach sezonu. Może za bardzo uwierzyli w swoją wielkość. Odniosłem wrażenie, że tam wszystko zaczęło się rozłazić. Ta drużyna potrafiła błyskotliwie wygrać seta, a trzy kolejne łatwo przegrać.


Coś w tym jest.


No i jeszcze weźmy takiego Tomka Fornala. Mówimy, że jest jednym z najlepszych przyjmujących. W takim razie zadałbym pytanie, to, które miejsce w rankingu przyjmujących zajmuje Leon? Bo w półfinale Plus Ligi ktoś tu kogoś zostawił w tyle.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Chiny - Turcja. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie