Wielki przełom ws. Kamila Stocha?! "Jeżeli nie będą mu rzucać kłód pod nogi”
- Gdy ostatnio byłem u Kamila Stocha, pokazywał mi nagrania ze swych skoków i wynikało z nich, że rzeczywiście zrobił duży postęp w technice skoku. Nadal jest mistrzem koncentracji, zawsze nim był, czucie również miał rewelacyjne. Dlatego sądzę, że jeżeli tylko nikt nie będzie mu rzucał kłód pod nogi, to na pewno w nowym sezonie osiągnie bardzo dobry poziom – powiedział nam pierwszy trener trzykrotnego mistrza olimpijskiego Krzysztof Sobański.

Michał Białoński, Polsat Sport: Zaskoczony pan jest faktem, że Kamil Stoch po sezonie olimpijskim zakończy karierę?
Krzysztof Sobański, pierwszy trener Kamila Stocha: Kamil już wcześniej deklarował, że sezon olimpijski z igrzyskami w Cortinie d’Ampezzo będzie jego ostatnim. Dlatego tym bardziej byłem oburzony tym, jak był ostatnio traktowany przez Polski Związek Narciarski. Adam Małysz, czyli prezes tej organizacji nie powinien dopuścić do sytuacja, jaka miała miejsce. To wszystko bardzo uderzyło w Kamila, w jego formę i w jego psychikę. W tej chwili jest to troszkę odbudowane. Wiem, że Kamil był na spotkaniu w związku i mają już ustalony plan działania, który zawiera wyjazd na zgrupowanie do Oberstdorfu. Kamil jest zadowolony z tych planów i jest pełen entuzjazmu. Również dlatego, że nadal trenuje pod okiem Michala Doleżala, którego metody zadziałały w przeszłości i mogą dać efekt również teraz.
Słyszałem, że są kłopoty z Łukaszem Kruczkiem.
ZOBACZ TAKŻE: Wtedy Kamil Stoch zakończy karierę! Już podjął decyzję
W jakim sensie?
Podobnie nie jest mile widziany, coś takiego obiło mi się o uszy. Ze spokojem patrzę i czekam na nowy sezon, z nadzieją, że Kamilowi uda się powalczyć na olimpiadzie.
Budującym zjawiskiem jest chyba fakt, że nowy trener kadry A Maciej Maciusiak w pełni współpracuje z Michalem Doleżalem i już nie postawi szlabanu przed jego wejściem na wieżę trenerską, jak czynił to Thomas Thurnbichler?
Niestety, błogosławieństwo prezesa Małysza, spowodowało, że naprawdę dobry specjalista, od kombinezonów, od sprzętu został pożegnany. Długo bez pracy nie został, bo przyjął go FIS do roli kontrolera sprzętu.
Chodzi panu o Mathiasa Hafele, który po trzech latach pracy w Polsce został pożegnany przez PZN.
Widać, że związek ma „szczęśliwą rękę” do pożegnań fachowców.
Czy w związku z dobrą współpracą Michala Doleżala z Maciejem Maciusiakiem, za zatrudnieniem którego opowiedzieli się zgodnie wszyscy skoczkowie, zarówno trio doświadczonych mistrzów świata, jak i młodszy Paweł Wąsek, oczekuje pan wyraźnych postępów naszej ekipy?
Trudno mi powiedzieć, co prezentuje trener Maciusiak. Po owocach go poznamy. Kamil trenuje wciąż pod okiem Michala Doleżala. Już pod koniec ubiegłego sezonu oddawał bardzo dobre skoki. Gdy przed konkursami PŚ w lotach byłem u niego, pokazywał mi nagrania ze swych skoków i wynikało z nich, że rzeczywiście zrobił duży postęp w technice skoku. Nadal Kamil jest mistrzem koncentracji, zawsze nim był, czucie również miał rewelacyjne. Dlatego sądzę, że jeżeli tylko nikt nie będzie mu rzucał kłód pod nogi, to na pewno w nowym sezonie osiągnie bardzo dobry poziom.
Na ile to wystarczy?
Nie wiem czy na medal igrzysk, chyba nie, ale wierzę w to, że na igrzyskach Kamil będzie bardzo wysoko.
Jak się panu podoba ogólnie pomysł Kamila na ukoronowanie kariery występem na IO w Cortinie d’Ampezzo i Mediolanie? Gdyby skończył teraz, to mielibyśmy w pamięci przeciętny sezon, z dwoma 14 miejscami w PŚ i zaledwie 157 punktami i 31. miejscem w klasyfikacji generalnej. Z niejasnych przyczyn nie został też zabrany na MŚ.
Uważam, że to jak najbardziej dobry plan. Kamil chciał skończyć karierę po igrzyskach 2026 r. i dlatego był tak bardzo niezadowolony z warunków, jakie stworzył mu związek. Teraz wreszcie odzyskał spokój, a talent i umiejętności ma, one nie poszły w las. Widzieliśmy ostatnio, że starsi od niego zawodnicy, na czele z Manuelem Fettnerem, potrafią skakać rewelacyjnie, więc wiek nie powinien być problemem. Kamil został z trenerem Doleżalem, któremu ufa. Natomiast Maciusiak zapewnił, że nie będzie przeszkadzał, a jeszcze liczy na pomoc Doleżala. Na kilka miesięcy przed olimpiadą nie ma opcji, żeby się kłócić. Po ostatnich słabych sezonach trzeba się liczyć z tym, że i na igrzyskach nie będzie wyników, a jeśli nadejdą, to chwała naszym skoczkom i ich trenerom.
Gdzie był pies pogrzebany? W technice czy przygotowaniu fizycznym, a może w sylwetce w locie?
Proces skoku zaczyna się od startu z belki, od koncentracji, a później następuje najtrudniejszy moment w skokach, czyli odbicie. Co prawa, teraz wyłagodzone sią przejścia między rozbiegiem a progiem, ale tam się rozgrywa cały skok, a przynajmniej jego 95 procent. Jeżeli dojazd nie jest stabilny, skoczek nie jedzie na całej stopie, nie jest wyważony, nie jest agresywny, to nie ma szans na powodzenie. Oczywiście z agresywnością nie można przesadzić, bo skończy się zbyt wycofaną sylwetką, a później zbyt płaską fazą lotu, która jest pochodną złego dojechania do progu i nieodpowiedniego ustawienia ciała przy odbiciu. Podobnie jest w skoku wzwyż, w dal: dobry nabieg, skoordynowany w odpowiednim momencie, wykonany z odpowiednią szybkością, daje dobre efekty. Skok przychodzi niemalże sam od siebie.
Przejdź na Polsatsport.pl