Goncalo Feio zostaje w Legii Warszawa. Pytanie - z czym i z kim?
Godziny dzielą nas od ogłoszenia, że Goncalo Feio wciąż będzie pracował w Legii Warszawa. Ciągnąca się od tygodni „klubo-nowela” wreszcie dobiega końca.

Zdecydowanie za późno, bo prace nad przygotowaniem się do nowego sezonu w zasadzie powinny rozpocząć się najpóźniej od... stycznia. Jednak od grudnia do 27 marca nie było dyrektora sportowego, potem pojawił się Fredi Bobić, nikt do końca nie wiedział, czy kontynuować współpracę z Portugalczykiem, czy też poszukać nowego zagranicznego trenera.
Jednej konkretnej koncepcji nie było. Czas leciał. Przecież w sobotę ostatnia ligowa kolejka. Potem trzytygodniowe urlopy i trzeba będzie zacząć organizować drużynę na kolejne wymagania.
ZOBACZ TAKŻE: Ogromna rewolucja w polskim klubie! Odchodzi... 15 zawodników
Najważniejszą sprawą powinno być nie to, kto ma prowadzić zespół, który jak zwykle ma zdobyć mistrzostwo Polski, i pewnie też puchar, a także godnie zaprezentować się w Europie, ale jakimi zawodnikami trener będzie dysponował. Czy Kacper Tobiasz zostanie sprzedany? Czy Marc Gual wybierze się do Stanów Zjednoczonych? Czy uda się zatrzymać Jana Ziółkowskiego? A co stanie się, jeśli ciekawa oferta wpłynie na Steve’a Kapuadiego? Czy ktoś będzie chciał pozyskać Rioyę Morishitę?
Legię z tymi piłkarzami stać było tylko na piąte miejsce w Ekstraklasie. Bez któregoś z nich drużyna będzie mocniejsza? Jeżeli przed trenerem stawia się wyżej wspomniane wymagania, to trzeba go wyposażyć w odpowiednie narzędzia. Chcesz w końcu zdobyć tytuł? Wywalczyć fazę ligową w europejskich pucharach?
To, że pewnych rzeczy nie udało się w kończącym się sezonie zrealizować, nie jest jedynie winą trenera.
Feio chciał zostać w Legii, Legia sama do końca nie wiedziała, czy to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Czy przez te prawie pół roku stworzona została lista piłkarzy i przede wszystkim, czy są na nich pieniądze, aby drużyna przystąpiła do nowych rozgrywek silniejsza? Na obóz do Austrii muszą (sic!) pojechać nowi piłkarze. Walka o Ligę Europy zaczyna się przecież już 10 lipca. Na transferowe pudła nie można już sobie pozwolić. Na razie wracają zawodnicy z wypożyczeń, ale skoro zostali oni wypożyczeni, to znaczy, że był w nich jakiś feler. Wątpliwe, by ich „usterki” zostały w pełni naprawione wiosną w innych zespołach.
Dlatego najistotniejszą sprawą było nie to, kto poprowadzi Legię od następnego miesiąca. Szkoleniowiec może być najlepszy z dostępnych, z gigantyczną wiedzą, odpowiednimi kompetencjami i ambicjami. Jeżeli nie zostanie jednak właściwie „wyposażony”, trudno będzie od niego wymagać, by Legia w końcu była „mistrzowska”.
Przejdź na Polsatsport.pl