Dlatego Michał Probierz stracił moralne prawo, by prowadzić Polskę
Nikomu niepotrzebna wojna z Robertem Lewandowskim, co mecz inny skład osobowy, fatalny obraz gry – tym wszystkim Michał Probierz doprowadził polską piłkę reprezentacyjną na skraj przepaści, a kibiców do wściekłości. Wtorkowa porażka w Helsinkach z Finlandia, która od czterech lat nie pokonała nikogo na naszym poziomie, nie wzięła się z przypadku. Wynika z sumy błędów i chaosu rządów Probierza.

Gdy 7 listopada, prowadząc Cracovię, przegrał 0:1 derby Krakowa z Wisłą, jeden z dziennikarzy opisujących „Pasy” napisał na ówczesnym Twitterze: „Michał Probierz stracił moralne prawo, by prowadzić Cracovię”. I Probierz, po ponad czterech latach, odszedł z klubu, gdzie był także wiceprezesem do spraw sportowych. Po wtorkowej wpadce w Helsinkach, a przede wszystkim gigantycznym kryzysie, nie tylko wizerunkowym, związanym z rezygnacją z gry w kadrze Roberta Lewandowskiego, Michał Probierz stracił moralne prawo, by prowadzić reprezentację Polski.
ZOBACZ TAKŻE: Klęskę kadry Probierza w Helsinkach komentuje jednym słowem. „Amatorka”
Eskalacji konfliktu z "Lewym" mógł łatwo uniknąć. Przecież wystarczyło nie majstrować przy opasce kapitańskiej tuż przed meczem z Finlandią, jakby to była sprawa godna ratowania życia. Niczym reanimacja kibica na trybunach w Helsinkach. W ubiegły piątek, w Chorzowie, Probierz miał kilka okazji do tego, by osobiście zakomunikować Lewandowskiemu zmianę kapitana. Mógł porozmawiać najpierw z nim, a później w trójkę, z Piotrem Zielińskim.
Co więcej, Robert Lewandowski wyciągnął rękę do selekcjonera. Zaproponował, że to on sam ogłosi rezygnację z opaski kapitańskiej i sprawa by się rozeszła po kościach. Nie powstałaby na jej tle wojna. Ale nie. Michal Probierz musiał pokazać, że to on ma na miejscu pewną męską część ciała i to on tu rządzi. I tak racja stanu reprezentacji Polski zeszła na plan dalszy, choć dość paradoksalnie, w wypowiedziach Probierz zasłania się właśnie nią, a robi coś dokładnie odwrotnego.
Skoro już przy paradoksach jesteśmy, to koniec końców interes reprezentacji Polski może na tym wygrać. Bez skandalu z opaską i rezygnacją Lewandowskiego, tkwilibyśmy w probierzowym marazmie, zaklinaniu rzeczywistości, że sprawy zmierzają w dobrą stronę i ciągłym chaosie.
Od wygranej 1-0 z Danią, na zakończenie fazy grupowej Euro 2020, Finowie nie pokonali żadnego zespołu z top 35 na świecie. Co więcej, przegrali wszystkie sześć meczów ubiegłorocznej Dywizji B Ligi Narodów, strzelając w nich zaledwie dwie bramki, tracąc 13, i z hukiem spadli na trzeci poziom tych rozgrywek. Odnieśli zwycięstwo dopiero wówczas, gdy swą drużynę przywiózł selekcjonerski alchemik z Polski.
Kibice „Biało-Czerwonych”, którzy dopingiem zdominowali Stadion Olimpijski w Helsinkach, dali jasny wyraz dezaprobaty w stosunku do działań Probierza i PZPN-u. Miarka się przebrała. Prezes Cezary Kulesza musi wdrożyć wariant: „Ratujmy co się da”.
Czy wojna Probierza z „Lewym” odbiła się na postawie zespołu? Na jego mentalności? Musiała się odbić. Przecież Łukasz Skorupski nie popełnia takich błędów na co dzień. Eksperci są zgodni: jedną z najjaśniejszych naszych postaci był Matty Cash, który nie mówi po polsku, więc on jako jedyny najmniej oberwał mentalnie w tym zamieszaniu.
Tuż przed ważnym dla układu tabeli meczem Probierz znalazł czas na telefoniczne przepychanki o opaskę z Lewandowskim, wydzwanianie do dziennikarza „Przeglądu Sportowego” i prostowaniem doniesień, jakoby rada drużyny zawnioskowała o zmianę kapitana. Tak oto zabrakło czasu na przygotowanie strategii na mecz. Błąd Skorupskiemu miał się prawo zdarzyć, ale infantylna strata drugiej bramki, przez to, że ruszyliśmy do przodu, niczym „na hurra”, bez żadnej asekuracji, już niekoniecznie.
Piłkarze byli po trudach długiego sezonu, więc można im było dać wsparcie w postaci pięciu zmian, jakie wykorzystał duński szkoleniowiec Finów Jacob Friis. Strategia Probierza przewidziała tylko trzy zmiany. W momencie, gdy goniliśmy wynik, w odwodzie pozostał tylko jeden ofensywny piłkarz – Mateusz Bogusz. Kontuzja wyeliminowała Piotra Zielińskiego, ale Kacpra Urbańskiego wykluczył sam Probierz, zamiast powołania wysłał mu łatkę zawodnika, na którym się zawiódł.
Chaos selekcjonera doskonale oddaje także przypadek Mateusza Skrzypczaka. 24-latek z Jagiellonii grał brawurowo nie tylko w Ekstraklasie, ale też w Lidze Konferencji. Probierz postawił na niego dopiero teraz i od razu uczynił go zawodnikiem wyjściowej jedenastki. Od ściany do ściany, bez żadnych stanów przejściowych.
Te eliminacje da się jeszcze uratować, ale potrzebny jest w szatni szef, który łączy a nie dzieli, który ma jasną wizję składu i taktyki, a także potrafi ją przenieść na boisko. Tymczasem Probierz jest specem od niszczenia liderów. W Wiśle przekonali się o tym Radosław Sobolewski i Arkadiusz Głowacki, w Cracovii – Janusz Gol, w Arisie Saloniki - Athonosis Prittas, w reprezentacji – Lewandowski.
Pierwsze zgrupowanie kadry za kadencji Probierza, w październiku 2023 r., Robert Lewandowski opuścił z powodu kontuzji. Tym razem przez zmęczenie i długo nawarstwiające się nieporozumienia z selekcjonerem. Oby to była klamra, która zamknie męczarnie nas wszystkich z reprezentacyjną, jakże niezasłużoną, wynikającą głównie z kolesiostwa, przygodą Michała Probierza.
Przejdź na Polsatsport.pl
