Debiut na 100%, chociaż bez punktów
Mam pełne przekonanie, że w debiucie na Euro Polki zagrały swoje sto procent. Inna sprawa, że to sto procent Biało-Czerwonych przeciwko 8-krotnym mistrzyniom Europy Niemkom nie dało ani punktów, ani bramek. Różnica umiejętności między obiema drużynami jest tak duża, że inaczej być po prostu nie mogło. Oto kilka wniosków po meczu Polska – Niemcy.

Długo wyczekiwany debiut
Najważniejsze, że do tego spotkania w końcu doszło. Na debiut Polek w wielkim międzynarodowym turnieju czekaliśmy ponad 40 lat, a poprzednich 13 mistrzostw Europy odbyło się bez nas. Co najważniejsze, ten debiut Polek nie przerósł. Kluczowe aspekty w meczu z tak mocnym rywalem, jak Niemcy, czyli organizacja gry w obronie, połączona z determinacją i poświęceniem, były i działały. Naszych dziewczyn nie zjadły nerwy, trema debiutanta, rola kopciuszka. Nie przyniosły ani sobie, ani nam wstydu, chociaż o wielkiej chwale też mowy być nie może, bo całość zawsze weryfikuje wynik. Ten jest identyczny, jak debiut męskiej reprezentacji na Euro. Kadra śp. Leo Beenhakkera przegrała z Niemcami 0:2 w Klagenfurcie podczas ME 2008. Jestem przekonany, że Polki na pierwszą wygraną na mistrzostwach nie będą jednak musiały czekać kolejnych 8 lat, jak to było u mężczyzn.
Szefowe z tyłu
Najwięcej pracy w meczu z Niemkami miały nasze obrończynie. Dwie środkowe - Paulina Dudek i Emilia Szymczak były bezbłędne, grały jak profesorki. O ile w przypadku Dudek, ogranej w PSG na poziomie Ligi Mistrzyń to nie dziwi, to występ 19-letniej Szymczak okazał się rewelacyjny. Defensorka rezerw Barcelony, najmłodsza piłkarka na boisku, doskonale się ustawiała, czytała grę, w odpowiednim czasie była zawsze w odpowiednim miejscu. Mamy na tym Euro, mam nadzieję także na kolejne turnieje, dwie "szefowe" z tyłu. Tej starszej, czyli Paulinie Dudek trzeba teraz życzyć zdrowia (musiała zejść z boiska po pierwszej połowie z powodu kontuzji stopy).
Zastępczyni piłkarki, która nie istnieje
Znacznie gorzej wyglądała sytuacja w tzw. bocznych sektorach boiska. Martyna Wiankowska z lewej strony nie radziła sobie z Jule Brand. Nie ma przypadku w tym, że obie bramki Niemki zdobyły po akcjach właśnie lewą flanką. Nie od dzisiaj wiadomo jednak, że Wiankowska nie czuje się dobrze w grze obronnej, nie ma zachowań charakterystycznych dla defensorów, takich jak odpowiednie ustawienie, timing. Martyna nie jest obrończynią z krwi i kości. Ma duży potencjał ofensywny, ciąg na bramkę, dynamikę, ale póki co nie może zaprezentować tych walorów. Oby tylko nie została na dobre "zastępczynią piłkarki, która nie istnieje", jak to było w przypadku grającego także na lewej obronie Jakuba Wawrzyniaka. Sylwia Matysik z prawej strony dostała "szkołę życia" od Klary Buhl, najlepszej piłkarki reprezentacji Niemiec w meczu z Polską. Dostała też zbyt mało wsparcia od Pauliny Tomasiak.
Słaby serwis
Najbardziej szwankowała w grze Polek celność podań (tylko 71%) i mnogość niewymuszonych strat. Zabrakło odpowiedniego "serwisu" dla piłkarek ofensywnych. Nie był to udany mecz dla Eweliny Kamczyk, która z Ewą Pajor rozumie się znakomicie, potrafi grać z nią w ciemno i mogłaby być jedną z naszych liderek. A co do samej Ewy Pajor, to strasznie szkoda, że nie wykorzystała bardzo dobrej okazji do wyrównania w 64. minucie. Od zdobywczyni 43 bramek w Barcelonie w minionym sezonie musimy w takiej sytuacji wymagać gola. Tym bardziej że przeciwko takiej drużynie, jak Niemki zwykle masz 1-2 tak dogodne sytuacje w całym meczu. Polki zanotowały w piątek pierwsze od roku spotkanie bez strzelonego gola. Najbliższe, wtorkowe ze Szwecją, mam nadzieję, już takim nie będzie.
Przejdź na Polsatsport.pl