Kamil Stoch zdradził tajemnicę odrodzenia! Będzie jak Michael Jordan? "Ja to określam inaczej”
Kamil Stoch 11 lat czekał na zdobycie letniego mistrzostwa Polski w skokach narciarskich. W piątkowy wieczór w Wiśle-Malince wyprzedził wicemistrza Aleksandra Zniszczoła i brązowego medalistę Dawida Kubackiego. W ten sposób, z przytupem, zaczął ostatni sezon w karierze.


Kamil Stoch: Wyjątkowo odczuwam każdy skok

Michal Doleżal: Kamil Stoch zrobił duży postęp mentalny

Maciej Maciusiak: Wszystko przebiega tak, jak założyliśmy

Aleksander Zniszczoł: Ciężko pracujemy na dobry wynik

Piotr Żyła: Nasz urlop chyba był za długi

Paweł Wąsek: W skokach liczy się zima

Dawid Kubacki: Wciąż mam werwę, żeby skakać
Michael Jordan swoje pożegnalne z koszykówką miesiące określił jako last dance, ostatni taniec. Zresztą taki tytuł nosił legendarny już film o nim. To określenie stało się dzięki niemu powszechnym i weszło na dobre do kultury masowej. Dziś ktokolwiek by nie schodził ze sceny, czy to sportowej, czy artystycznej, komentujemy to jako „last dance”.
ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stoch potwierdził świetną formę. Kolejne mistrzostwo Polski!
Polsat Sport zagaił Stocha, czy dla niego, Górala z krwi i kości, ów ostatni taniec będzie nosił nazwę pośledniego krzesanego?
- Ja to określam inaczej. Nie jako coś ostatniego. Roboczo nazywam to jako coś najlepszego, czerpię radość z każdej chwili. Oczywiście, nie odcinam się od nerwów, bo one też są. Ale każdy skok przeżywam jeszcze głębiej – odpowiedział czterokrotny mistrz olimpijski.
Kamil Stoch nie tylko mówi, ale też, a może przede wszystkim robi. Od początku weekendu z letnimi skokami w Wiśle-Malince dawał z siebie wszystko, przy każdej próbie. W drugim skoku czwartkowego konkursu superduetów tak walczył o odległość, że aż „pocałował” igielitowy zeskok.
- Do teraz boli mnie twarz po tym upadku. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że zawsze walczę do końca, niezależnie od rangi i pory rozgrywania zawodów. Ale tu akurat było o co walczyć. O historyczny medal, o historyczne podium dla mojego klubu Eve-nement Zakopane. To było moje marzenie, żeby przed końcem kariery zdobyć medal mistrzostw Polski w drużynie i to się udało – skomentował.
Klub Eve-nement Kamil założył w 2014 r. wspólnie z żoną Ewą Bilan-Stoch. Do konkursu superduetów Stochowie wystawili aż trzy pary skoczków. Kamil startował w parze z młodszym o 21 lat Szymonem Sarniakiem i zdobyli wicemistrzostwo kraju.
- Szymon był i jest dla mnie inspiracją. Jego sposób do tych konkursów dał mi poczucie, że to wszystko idzie w naprawdę dobrym kierunku. Bardzo opanowany, zdyscyplinowany, a przede wszystkim robił to, co do niego należało. Cieszę się, że mamy w klubie takich zawodników, którzy są przyszłością skoków – pokrzepiał młodszego kolegę Kamil.

Kamil Stoch w letnich MP wystartował po raz pierwszy w 2000 r., gdy triumfował Robert Mateja. Pierwsze mistrzostwo Polski w letnim skakaniu zdobył dziesięć lat później w Szczyrku, ale drużynowo, z AZS-em Zakopane. Na pierwszy indywidualny tytuł mistrza lata Kamil czekał do 2011 r., gdy triumfował w Zakopanem, przerywając trzynastoletnią dominację Adama Małysza.
Na najwyższym stopniu podium latem Soch ponownie stanął w 2014 r., w Wiśle. Na trzecie letnie mistrzostwo musiał czekać aż do teraz. Gdy jest drugim najstarszym polskim skoczkiem, po Piotrze Żyle.
- Rocznik 1987 trzyma się mocno i nie schodzi ze sceny – mówi zawadiacko Żyła, który, w odróżnieniu od Stocha, nie zamierza zawiesić nart na kołku w marcu przyszłego roku. W piątek w Wiśle „Wewiór” był dopiero szósty, za Stochem, Zniszczołem, Kubackim, Maciejem Kotem i Klemensem Joniakiem z Porońca Poronin.

Na czym polega przemiana Kamila Stocha, który znów skacze jak w złotej erze? Czy to pochodna zmiany trenera kadry A na Macieja Maciusiaka, który zastąpił Thomasa Thurnbichlera, czy inne podejście do skoków?
- Uważam, że to jest proces. To nie jest tak, że nagle coś kliknęła, choć po części coś kliknęło. Bardzo ciężko na to pracowałem przez ostatni rok. Brakowało niewiele, żebym osiągnął wysoki poziom. Teraz jest on wysoki, oczywiście, skoki są z błędami, ale dzięki temu, że mam powtarzalność, zyskuję dobre odległości – szukał odpowiedzi Orzeł z Zębu.
- Fajnie jest mieć takie poczucie, że cokolwiek bym nie zrobił, to i tak będę leciał daleko - dodał.
Kamil Stoch akcentował też, że po przyjściu trenera Maciusiaka, który jego trenera Michala Doleżala nie traktuje jak wroga, tylko jak przyjaciela, asystenta, zdecydowanej poprawie uległa atmosfera.
- Mamy bardzo dobrą atmosferę do pracy i rozwoju. Ja chcę z niej czerpać i nadal się rozwijać – akcentował.
- Bardzo się cieszę z takiego podium mistrzostw Polski. Taki był nasz cel, żeby Kamil wrócił, żeby był zadowolony i skoki go cieszyły. Radość wróciła, a jakim jest zawodnikiem, to wszyscy wiemy. Wielkie gratulacje dla Kamila i dla „Doda” (Michala Doleżala), bo współpracujemy i nasza współpraca jest bardzo ścisła, co bardzo mnie cieszy. Tak samo jak triumf Kamila, bo potrzebujemy silnego lidera. Dzięki niemu będzie zdecydowanie łatwiej – podkreślał trener Maciej Maciusiak.

Michal Doleżal zwracał uwagę na pozytywne aspekty zdrowej konkurencji między skoczkami.
- Oni napędzają jeden drugiego. W tym kierunku chcemy iść. Kamil zrobił bardzo duży postęp pod względem mentalnym i wie, że nad tym aspektem również trzeba pracować. I widać, że to zaczyna działać – chwalił trener Stocha Michal Doleżal.
Czy forma nie przyszła za wcześnie? Do zimy i igrzysk w Mediolanie wciąż daleko – 188 dni.
- Oczywiście, szczyt formy ma przyjść na igrzyska, ale już teraz trzeba skakać na wysokim poziomie i Kamil to robi. Nie tylko on, ale wszyscy nasi skoczkowie mają jeszcze rezerwy i to jest ważne. Dalej musimy pracować – dodał trener Doleżal.


