„Wszyscy zachłysnęli się Leonem”. Mistrz olimpijski bez cenzury o polskiej kadrze

Polska w świetnym stylu wygrała Ligę Narodów. Zdeklasowała rywali, w tym Brazylię i Włochy, nie tracąc seta. Mistrz olimpijski Edward Skorek był pod wielkim wrażeniem, oglądając finał. – Zagraliśmy wyśmienicie. To była deklasacja. A przecież różnie te nasze mecze z Włochami wyglądały – zauważa Skorek.

Dwóch siatkarzy w czerwonych koszulkach reprezentacji Polski.
Fot. PAP
Wilfredo Leon

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Złoto Polaków w Lidze Narodów, to sukces, którego mało kto się spodziewał. Były wątpliwości, czy przejdziemy Brazylię w półfinale.

 

Edward Skorek, mistrz olimpijski z Montrealu: Byłem na meczach naszej reprezentacji w Gdańsku, w tej ostatniej części fazy grupowej. I tam było widać, że ta nasza drużyna nie jest w najwyższej formie. Tłumaczono to brakami kadrowymi, bo wielu zawodników było zwolnionych, ale fakt, że patrząc na to, nie należało się wiele spodziewać.

 

Tymczasem Polacy zupełnie zaskoczyli.

 

I to pomimo tego, że trener Grbic postawił na zawodników, którzy różnie prezentowali się w tych trzech częściach fazy grupowej. Trudno mi jednak powiedzieć, co spowodowało taką przemianę u zawodników. To by trzeba być na miejscu, żeby lepiej poznać psychikę i reakcje poszczególnych siatkarzy. Dość powiedzieć, że w finale zaskoczyli zupełnie i zagrali wyśmienicie. W pewnych momentach grali bardzo intensywnie. I tak wynik, jaki osiągnął ten zespół, jest wielkim zaskoczeniem.

 

Tym bardziej, że to nie były takie sobie wygrane, ale deklasacja rywali bez straty seta.

 

Pan wspomniał na początku Brazylię, która uchodziła za faworyta meczu z nami i była kandydatem numer 1 do wygrania Ligi Narodów. Ta drużyna też jest w trakcie przebudowy, ale jej magia działa, a poza tym wcześniej grała od nas lepiej. Jednak nasz zespół udało się na to spotkanie skleić. Wszystko, co wcześniej działało średnio lub słabo teraz zaczęło funkcjonować. To zasługa sztabu i samych zawodników, którzy pomimo ogromnych obciążeń, jakie generują takie turnieje, zachowali wszystko, co najlepsze na sam koniec. I jeszcze rozbili w finale Włochów, którzy mają ogromne doświadczenie i różnie te nasze konfrontacje z nimi wyglądały.

 

Ta niedzielna był jednostronna.

 

Może poza pierwszym setem, gdzie do 20 punktów była taka bardzo wyrównana walka. Do tego momentu nie było wiadomo, jak to się potoczy. Polacy wyszli jednak z tej próby zwycięsko. Wytrzymali to napięcie nerwowe, jakie było. To Włosi popełnili więcej błędów w końcówce. I to był koniec, bo następne sety, to była deklasacja. Naszej drużynie należą się za to wielkie słowa uznania.

 

Chyba tym większe, że ten finał graliśmy bez Tomasza Fornala.

 

Różnie był ostatnio oceniany i z jego formą też było różnie, ale jednak liczyłem, że w finale zagra, bo miałem przekonanie, że jest nam potrzebny. Okazało się jednak, że mamy wspaniałych zmienników, którzy są w stanie pomóc. Mógłbym tak wymienić pozycja po pozycji, ale powiem o Nowaku. Bardzo młody zawodnik, który przebojem wdarł się do kadry, korzystając na tym, że nie ma w niej kontuzjowanego Hubera. I dobrze, że takie niespodzianki są. To nie jest jednak przypadek. O tym, że pojawia się ktoś taki, jak Nowak decyduje wielkie zaplecze polskiej siatkówki i świetna praca w klubach.

 

À propos Nowaka, to wygrana w Lidze Narodów ma tym większą wartość, że reprezentacja Polski jest na placu budowy.

 

Zaczęliśmy przebudowę od kilku nowych elementów młodości i okazuje się, że to działa. I dobrze, bo po igrzyskach trener musiał uzupełnić braki. Część tych, co była nie gra przez kontuzje, inni zrezygnowali, więc sztab musi trzymać rękę na pulsie i to robi. Ja bym jednak chciał w tym miejscu powiedzieć, że ta nasza siatka tak dobrze działa z kilku powodów. To robota sztabu kadry, klubów, ale i też federacji, która stworzyła program i on nam pomaga. Proszę zobaczyć, jak się odbudowała żeńska reprezentacja. Jeszcze niedawno nie było jej widać, a teraz zdobywa medale.

 

Wróćmy jednak do panów. Skład naszej drużyny w porównaniu do igrzysk zmienił się w 50 procentach.

 

To ja teraz powiem kolejną rzecz. U nas w pewnym momencie wszyscy zachłysnęli się Leonem i uważali, że kadra gra dobrze jeśli Leon gra dobrze. Każdy się podniecał, mówił Leon, Leon, Leon. A ja powiem, że Leon wniósł wiele, ale to, co teraz widzimy, jest absolutnym zaprzeczeniem tezy, że wszystko zależy od niego. W Lidze Narodów po raz kolejny przekonaliśmy się, że mamy wartościowych zawodników, których chętnie widzą u siebie zagraniczne kluby, bo są właśnie wartościowi. Ta przebudowa pokazuje, że brakuje jednych, ale na ich miejsce wskakują nowi. W finale z Włochami Leon kończył wiele piłek, ale w wielu przypadkach tego nie robił i wtedy ciężar przejmowali inni. Wygraliśmy z Włochami jako zespół.

 

Postacie są jednak ważne, działają na wyobraźnię kibica, który oglądał igrzyska, zapamiętał Leona z Fornalem i przed finałem z Włochami martwił się, że jak ten drugi nie zagra, to Leon zostanie sam.

 

Ja to rozumiem i raz jeszcze podkreślę, że Leon ma nieprzeciętne umiejętności, ale sam niczego nie wygra. W trakcie tej przebudowy przekonaliśmy się, że jest wielu takich, co zasługują na uznanie. I oni są równie ważni, jak Leon, bo wielu rywali przyzwyczaiło się do jego sposobu grania i nie stanowi on dla nich zaskoczenia.

 

Po tym, co zobaczyliśmy w finale Ligi Narodów, możemy spać spokojnie przed mistrzostwami świata. Powiedziałby pan, że jedziemy po medal?

 

To będzie inna impreza. Teraz u nas nastąpi pewne rozluźnienie, sztab pozwoli zawodnikom skonsumować sukces, ale potem nastąpi znowu ciężka praca. Ja nie powiem, że jedziemy po medal, czy wręcz po złoto, bo pretendentów jest wielu, a zasada „bij mistrza” wciąż obowiązuje

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie