Efektowna wygrana na koniec World Games. Polska siódma w turnieju kayak polo

Inne

Choć z meczu na mecz grali coraz lepiej, to na siódmym miejscu zawody World Games kończą polscy zawodnicy, którzy wystartowali w turnieju kayak polo. W Chengdu dali z siebie wszystko, ale jedyną wygraną zanotowali dopiero w ostatnim spotkaniu, co dało im siódme miejsce w całych zawodach. – To był ciężki dla nas turniej – mówią Biało-Czerwoni.

Zawodnicy w kaskach i kamizelkach pływają na kajakach i walczą o piłkę w wodzie, rozbryzgując wodę.
fot. Materiały prasowe
Zwycięstwo Polaków na zakończenie turnieju

Można powiedzieć, że Polacy tak naprawdę debiutowali w zawodach kayak polo w World Games. Co prawda rywalizowali w tej imprezie już w 2017 roku we Wrocławiu, ale wówczas jako organizator mieli zapewnione pewne miejsce bez kwalifikacji, a poza tym grało wtedy zaledwie dwóch z aktualnych reprezentantów.

 

I trzeba przyznać, że Biało-Czerwoni trafili na niełatwą grupę. Na początek musieli zmierzyć się z Duńczykami, czyli bardzo solidną drużyną. Do tego czekały ich pojedynki z Francuzami, wicemistrzami globu oraz zawsze mocnymi Hiszpanami. – Faza grupowa to ustawienie drabinki do fazy pucharowej. Dobrze jest być wysoko, natomiast nie przekreśla to w żaden sposób szans na ostateczny dobry wynik i walkę o finał. A właśnie po to tu przyjechaliśmy, chcemy o to walczyć – mówił Paweł Teleman, trener naszej reprezentacji.

 

W pierwszym meczu Biało-Czerwoni zmierzyli się z Duńczykami. Niestety nerwowo weszli w spotkanie, mieli problemy z decyzyjnością, co szybko wykorzystali rywale i zdobyli pierwszą bramkę już w pierwszej swojej akcji. Następnie rywale wykorzystali grę w przewadze (karę otrzymał Maciej Rosiak) i prowadzili już 2:0. Polacy nie poddali się jednak i kontaktowego gola zdobył Juliusz Bulira, choć przeciwnicy znów pokazali się z dobrej strony i uciekli Polakom (3:1). Ponownie błysnął jednak Bulira, który po raz drugi wpisał się na listę strzelców, ale Duńczycy na pięć minut przed końcem meczu ustalili wynik spotkania na 4:2, a następnie jedynie bronili piłki.

 

– Myślę, że jednak stres zrobił swoje w tym wypadku – oceniał Teleman. – Tak naprawdę pierwsza połowa troszeczkę ustawiła ten mecz. W drugiej zaczęliśmy już grać swoje kayak polo i tak naprawdę skończyliśmy ją remisem. Miejmy w pamięci to, że Duńczycy są to medaliści zeszłorocznych mistrzostw świata, więc poprzeczka była wysoko ustawiona. Uważam natomiast, że ten mecz był do wygrania, w najgorszym wypadku do zremisowania.

 

– Rywale postawili mocno na obronę, a do tego doszło kilka słupków i kilka poprzeczek z naszej strony. Tworzyliśmy jednak sytuacje. Zabrakło postawienia tej kropki nad "i". Ale wyciągniemy wnioski, postaramy się w następnym meczu żeby ta piłka wpadała do siatki przeciwnika częściej niż do naszej. Mimo tej porażki jesteśmy wciąż zmotywowani. Jesteśmy pewni siebie. I na pewno wyjdziemy na następny mecz z podniesionymi głowami. Postaramy się dumnie reprezentować nasz kraj i przynieść wiele emocji kibicom. No i miejmy nadzieję, że wyjdziemy zwycięsko z tych meczów – mówił po pierwszym spotkaniu Mateusz Donart, kapitan naszej reprezentacji. 

 

Drugie grupowe spotkanie z udziałem Polaków było jeszcze bardziej emocjonujące. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Hiszpanie co chwila wychodzili na prowadzenie, a Biało-Czerwoni dzielnie gonili wynik (do przerwy przegrywali 3:4). Kiedy było już 3:5, wydawało się, że to rywale przejmą inicjatywę, ale dzięki kolejnym golom Jana Buliry oraz Donarta nasi reprezentanci znów wyrównali! Niestety, ostatnie bramki w tym spotkaniu zdobywali jednak Hiszpanie i to oni zwyciężyli 8:5.

 

– Myślę, że w tym meczu skonstruowaliśmy atak lepiej, niż w pierwszym. W obu meczach byliśmy zdeterminowani, ale tutaj udało nam się zachować więcej chłodnej głowy, szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej, jak wynik odjechał, to się już pogubiliśmy. W drugim meczu zagraliśmy lepiej, niż w pierwszym i mam nadzieję, że w trzecim zaprezentujemy się lepiej, niż w drugim – uśmiechał się Jan Bulira.

 

W ostatnim meczu grupowym biało-czerwoni zmierzyli się z Francuzami, czyli wicemistrzami świata. Co prawda dobrze otworzyli mecz, bo do bramki rywali trafił Wiktor Mańczak (na 1:0), a na 2:1 dla Polaków trafił Jan Bulira, to później okazało się, że było to ostatnie prowadzenie naszych graczy w tym meczu. Choć walki Biało-Czerwonym nie można było odmówić, to w drugiej połowie Francuzi zdominowali spotkanie i pewnie wygrali 10:4.

 

– Faza grupowa była dla nas trudna i nie ukrywam, że nie poszła po naszej myśli. Z meczu na mecz graliśmy jednak coraz lepiej, ale było to trochę za mało. Musimy wyciągnąć wnioski na kolejny sezon. Turniej się jednak nie skończył i będziemy walczyć do samego końca – mówił Donart.

 

Trzy przegrane w fazie grupowej oznaczały, że Polacy zajęli czwarte miejsce w grupie i nie byli dobrze rozstawieni na ćwierćfinał. Ostatecznie trafili na Niemców, czyli na mistrzów świata i Europy. Choć wiadomo było, że Biało-Czerwoni nie odpuszczą, to jednak niespodzianki nie było. Polacy mieli swoje dobre momenty, ale Niemcy pewnie wygrali 5:2 i awansowali do najlepszej czwórki, a naszym zawodnikom pozostała walka o piąte miejsce.

 

– Niemcy aspirują, żeby wygrać ten turniej. Postawiliśmy opór, ale to było za mało. Zrobimy wszystko, żeby zwyciężyć w kolejnym meczu i dalej walczyć o piąte miejsce. Tutaj nie ma słabych drużyn. To najlepsze ekipy na świecie. Najmniejszy błąd powoduje, że mecz idzie w innym kierunku, niż byśmy chcieli. Jeśli coś nie pójdzie na początku, to ciężko jest później nadrobić – podkreślał Teleman.

 

W pierwszym spotkaniu walki o piątą lokatę Polacy ponownie zmierzyli się z Francuzami. I mecz miał podobny przebieg do tego z grupy. Biało-cCzerwoni walczyli w pierwszej połowie, choć rywale minimalnie odstawali, a w drugiej rywale znów dominowali. W konsekwencji do Francja zwyciężyła 9:4 i pozostała w walce o piątą lokatę. Cel Polaków zmienił się natomiast na grę o siódmą pozycję.

 

Na zakończenie turnieju zespół prowadzony przez trenera Telemana pokazał jednak klasę i charakter. Polacy, mimo słabszego początku, nie dali najmniejszych szans reprezentantom gospodarzy i po golach Jana Buliry (dwa), Macieja Rosiaka, Wiktora Mańczaka (dwa), Huberta Migdalskiego, Juliusza Buliry i Mateusza Donarta zwyciężyli 8:0 i zajęli siódmą pozycję w turnieju.

 

– To był ciężki dla nas turniej. Niestety zagraliśmy poniżej naszych możliwości i oczekiwań. Wyciągamy z tego trudną lekcję, ale wartościową. Zyskaliśmy sporo doświadczenia i uważam, że po tych zawodach wrócimy silniejsi. Jeśli chodzi o ostatni mecz, to Chińczycy niczym nas nie zaskoczyli. Musieliśmy trochę dostosować jednak styl gry do fizyczności rywali. W drugiej połowie poprawiliśmy naszą grę, co zresztą widać po wyniku – podsumował turniej Donart.

 

Teleman podkreśla, że prowadzony przez niego młody zespół zyskał bezcenne doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości, a warto dodać, że już za trzy tygodnie Biało-Czerwonych czekają mistrzostwa Europy, które odbędą się na Słowenii. – Gramy jako drużyna, więc zarówno wygrywamy, jak i przegrywamy jako cała ekipa. Chłopaki zostawili swoje serca na boisku. Nie przyjechaliśmy tutaj tylko rozegrać turnieju, ale chcieliśmy walczyć o medale. Kończymy z siódmym miejscem, ale zyskaliśmy sporo doświadczenia – zakończył szkoleniowiec.

 

Reprezentacja Polski w kayak polo na World Games 2025: Mateusz Donart (kapitan), Hubert Migdalski, Łukasz Pilarz, Jan Bulira, Juliusz Bulira, Maciej Rosiak, Bartosz Barański, Miklos Timar, Wiktor Mańczak i Kacper Grzebalski.

 

Trener: Paweł Teleman

Kierownik drużyny: Paweł Kalinowski

Informacja prasowa
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie