Henryk Gruth przed meczem LM: Połowa mojego serca jest w Tychach, a druga połowa w Zurychu

W niedzielę, w drugim spotkaniu grupowym Ligi Mistrzów, zespół GKS-u Tychy zagra na wyjeździe z mistrzem Szwajcarii i obrońcą tytułu, drużyną ZSC Lions Zurych. – Tradycyjnie wszystkim odpowiadam, że najlepiej, gdyby po 60 minutach był remis i obie drużyny miałyby po jednym punkcie, a później zobaczymy – uśmiecha się Henryk Gruth, legenda obu klubów, który w Zurychu grał jako zawodnik, a następnie przez ponad dwadzieścia lat pracował jako trener.

Dłoń w rękawicy hokejowej trzyma kij hokejowy nad krążkiem na lodzie.
fot. PAP/DPA
Henryk Gruth przed meczem LM: Połowa mojego serca jest w Tychach, a druga połowa w Zurychu

Konfrontacja na Swiss Arenie w Zurychu będzie dla Ciebie wyjątkowym spotkaniem z racji tego, że jesteś związany sentymentem zarówno z GKS-em Tychy, jak i ZSC Lions Zurych.

 

To jest ogromne wydarzenie w moim życiu, że obie drużyny trafiły na siebie w losowaniu. To są dla mnie dwa miejsca, z którymi naprawdę jestem mocno, silnie i emocjonalnie związany. W Tychach miałem najlepsze czasy mojej zawodniczej kariery, a w Zurychu natomiast najlepsze czasy trenerskiej kariery. Zresztą byłem tam też kilka lat zawodnikiem, więc jak usłyszałem, że te dwa kluby trafiły na siebie, to towarzyszyły mi ogromne emocje. Wstrząsnęły mną, bo teraz nie wiadomo, po której stronie ja jestem, bo tyle lat spędziłem zarówno w Zurychu, jak i w Tychach, ale bardzo się cieszę i ogromnie czekam na to widowisko. Myślę, że wszyscy kibice w Tychach równie dobrze czekają na taki moment, kiedy znowu nasza drużyna wejdzie na międzynarodową arenę europejską.

 

Będziesz miał przyjemność obejrzeć oba zespoły na żywo z tego pięknego, funkcjonalnego obiektu Swiss Arena, który w przyszłym roku będzie główną areną mistrzostw świata Elity. To będzie dla Ciebie niezapomniane przeżycie.

 

Oczywiście. Ja, będąc tam w Zurychu dwadzieścia kilka lat, nie doczekałem się tej hali. Były tam ciągłe walki, cały czas walczyliśmy o to, były referenda w tej sprawie. Teraz okazało się, że udało się dopiąć celu, ta hala powstała w zupełnie innym miejscu, na drugiej stronie Zurychu. Pierwotnie kibice, ci „tradycjonaliści”, byli przeciwko, uważając, że jest to inne miejsce, ale przyjęła się bardzo szybko, bo to jest naprawdę nowoczesna hala. Miałem okazję ją już zwiedzić i powiem, że to jest naprawdę dwudziesty drugi wiek, odnośnie tego, co się znajduje na tym obiekcie. Już samo to, że zobaczymy mecz i chłopcy z Tychów zagrają w tak pięknej hali, która zresztą chyba należy do czołówki światowej w tym elemencie, to już jest ogromne wydarzenie. Wiąże mnie z tym miejscem wiele, wprawdzie pracowałem w innych miejscach, na kilku lodowiskach w Zurychu, ale z wielką przyjemnością zobaczę wreszcie normalny mecz na tej nowej hali, w dodatku z udziałem GKS-u Tychy.

 

Nie jest tajemnicą, że to „Lwy” będą faworytem w tej konfrontacji. ZSC Lions to jedna z najlepszych ekip nie tylko w Szwajcarii, ale i w całej Europie. Jest to drużyna od wielu lat budowana z pomysłem i nie da się ukryć, że masz ogromne zasługi, jeśli chodzi o funkcjonowanie tego klubu oraz wpływ na budowę tego klubu. Pracowałeś w Zurychu przez wiele lat, najpierw jeszcze jako zawodnik, a potem przez długi okres jako trener.

 

Kiedy zostałem zawodnikiem Zurychu, to klub borykał się z wielkimi problemami. Potem, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, reformę klubu zapoczątkował wielki miłośnik tej drużyny i aktualny prezes Walter Frei, o którym śmiało można powiedzieć, że jest miliarderem, a hokej na lodzie jest jego konikiem. On postanowił się zająć i stworzyć coś nowego. Był pomysł na nowy projekt i ja zostałem zaproszony pod koniec lat dziewięćdziesiątych, już będąc w Szwajcarii, ale w innym klubie. Wtedy, w 1999 roku, to wszystko dopiero „raczkowało”. Budowano zespół ludzi, który miał się zająć całym opracowaniem koncepcji i ja zostałem zaproszony do tego projektu. Do dzisiaj uważam, że to jest mój najlepszy krok w mojej trenerskiej karierze. Inni mogą mówić, że prowadzisz jakieś najlepsze zespoły w drużynie, ale ja się bardzo dobrze realizowałem w szkoleniu młodzieży. Miałem ten trzyletni epizod pracy z pierwszą drużyną, ale najlepiej czułem się w pracy z młodzieżą. Byłem na swoim miejscu. To, co stworzyliśmy w Zurychu przez te dwadzieścia lat, tak naprawdę pierwsze owoce przyniosło dopiero po dziesięciu latach, kiedy zrobiłem z juniorami tego pierwszego mistrza Szwajcarii. Później systematycznie polepszała się tam koncepcja, ulepszaliśmy system szkolenia, a to, co się stało w zeszłym roku, kiedy wszystkie grupy młodzieżowe zdobyły mistrzostwo w każdej kategorii wiekowej, to już jest apogeum tego, od czego zaczęliśmy pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Plus mistrzostwo kraju seniorów, którzy wygrali także zmagania w Lidze Mistrzów.

 

Zapewne masz też powody do zadowolenia, gdy co roku oglądasz mistrzostwa świata Elity i w składzie nie tylko Szwajcarów, ale także innych reprezentacji gra wielu Twoich wychowanków, więc za każdym razem łezka się kręci. Aktualnie Szwajcarzy dwa razy z rzędu byli wicemistrzami świata i w ich składzie gra obecnie pięciu Twoich podopiecznych. Ze sportowego punktu widzenia jest to takie docenienie Twojej pracy oraz pomysłu na szkolenie młodzieży w Zurychu.

 

Bardzo się z tego cieszę, że udało mi się tym chłopcom pomóc w rozwoju i że pomogłem im na tej drodze hokejowej, która nie była prosta. Wszyscy wiemy, jak wygląda praca z młodzieżą. Tam trzeba z chłopaka wyciągnąć wszystko, co jest możliwe. Udało mi się to w wielu przypadkach i jest to dla mnie ogromnym sukcesem. Zawsze to podkreślam, że oczywiście nie jest to tylko mój sukces, tylko całego szkolenia. Obecnie ponad 80 naszych wychowanków gra w dwóch najwyższych ligach Szwajcarii, z czego klub czerpie profity, bo taki tam jest system. To było naprawdę ogromne wyzwanie, ale po latach, jak na to patrzę, to się ogromnie z tego cieszę. Ubolewam trochę, że moi wychowankowie się już starzeją i powoli kończą kariery, ale czas biegnie nieubłaganie do przodu. Czerpię z tego ogromną satysfakcję, że mogę ich oglądać. Często chłopcy piszą jeszcze SMS-y z okazji urodzin. Niektórzy są bardzo wdzięczni za to, że wyciągnąłem paru chłopaków, że nikt nie dawał im szansy na to, że w ogóle będą grali w hokeja, a grają w najwyższej lidze w Szwajcarii, także to są takie przypadki, z których na pewno mam ogromną satysfakcję.


Trzy lata temu miałeś okazję komentować na Jantorze w Janowie mecz Ligi Mistrzów pomiędzy GKS-em Katowice a ZSC Lions Zurych. Wtedy to spotkanie sensacyjnie wygrali 2:1 po dogrywce Katowiczanie. Taki wynik w niedzielę w Zurychu dla GKS-u Tychy wszyscy braliby w ciemno. Powtórzyć go teraz będzie niezwykle trudno, ale od jakiegoś czasu polskie kluby w rozgrywkach Ligi Mistrzów pokazują, że z tymi najlepszymi ekipami potrafią grać z pomysłem, a nie tylko rozpaczliwie się bronić.

 

Uważam, że już bez problemu zaznaczyliśmy się na tej mapie Champions Hockey League jako Polska. Drużyny nie przyniosły nam wstydu, grając jak równy z równym praktycznie w każdym spotkaniu. Można to powiedzieć o GKS-ie Katowice, Cracovii, Jastrzębiu czy o Unii Oświęcim w zeszłym sezonie, czy wcześniej o GKS-ie Tychy. Teraz wydaje mi się, że powolutku ta Europa nam się troszeczkę oddaliła i uważam, że każdy punkt zdobyty przez GKS Tychy będzie sukcesem, bo oni wylosowali naprawdę bardzo trudnych przeciwników. Myślę, że tylko te dwa kluby, a więc RB Salzburg i KAC Klagenfurt – to tam możemy o coś powalczyć i tam liczę na taką niespodziankę, a w pozostałych meczach to cieszmy się, jak że coś urwiemy. Będzie bardzo trudno dojść do ośmiu punktów. Rozmawiałem też z wieloma ludźmi w Zurychu i oni już nie traktują polskich drużyn jako takiego „kopciuszka” do oddawania punktów, po tym, co GKS Katowice zrobił i wygrał z nimi mecz. Po tym spotkaniu w Zurychu absolutnie zmienili nastawienie na ligi tak zwane „zaściankowe”. Myślę, że teraz podejdą do tego meczu bardzo poważnie, tym bardziej że w Zurychu ta konfrontacja z GKS-em Tychy jest traktowana jako mecz otwarcia sezonu i jest przewidziane wielkie party dla kibiców, i jest to potraktowane już bardzo poważnie.

 

Jak będziesz podchodził do niedzielnego spotkania? Komu będziesz kibicował i komu dajesz większe szanse na zwycięstwo?

 

Ta jedna odpowiedź jest prosta, odnośnie tego, komu daję większe szanse, bo to jest na pewno drużyna z Zurychu, która w zeszłym roku zdominowała Europę. Myślę, że to najgorsze z tych pytań jest to, komu kibicuję, dlatego że połowa serca jest w Zurychu, połowa jest u nas w Polsce, w Tychach, gdzie przeżyłem te najlepsze lata jako zawodnik. Dlatego tradycyjnie wszystkim odpowiadam, że najlepiej, gdyby po 60 minutach był remis i obie drużyny miałyby po jednym punkcie, a później zobaczymy.

 

Zarówno w Tychach, jak i w Zurychu jesteś osobą bardzo rozpoznawalną i chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby Henryka Grutha – i w Polsce, i w Szwajcarii. Zatem zobaczyć GKS Tychy w Zurychu, w dodatku w meczu o punkty, przy Twoich znajomych, osobach, z którymi pracowałeś czy trenowałeś, to będzie dla Ciebie na pewno wielkim przeżyciem.

 

Ogromne przeżycie. We wtorek rozmawiałem właśnie z „Richim” Jostem, z którym te dwadzieścia lat razem to tworzyliśmy i pracowaliśmy na co dzień, i on mówi, że wielu ludzi przychodzi na mecz ze względu na to, że się dowiedziało, że to właśnie jest ta drużyna, w której graliśmy ja i Darek Wieczorek. Zatem oni przyjdą zobaczyć, co to w ogóle jest za zespół. Teraz tam nie ma wielkiego zainteresowania hokejem, bo to jest jeszcze okres urlopowy i tam jest ciężko ściągnąć ludzi na trybuny. Dopiero od września zaczyna się to całe zamieszanie, ale mimo to wielu ludzi, jak się dowiedziało, że to jest nasz klub, to podobno nawet niektórzy wracają z urlopów, więc jest to bardzo pozytywne odczucie.

 

Transmisja meczu ZSC Lions Zurych – GKS Tychy w niedzielę, 31 sierpnia, o 15:35 w Polsacie Sport 3 i Polsacie Box Go.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie