Czuć opary. A przecież w czwartek jeszcze puchary!

Goncalo Feio, były trener Legii Warszawa, a dziś Radomiaka Radom był zdania, że latem nie ma sensu przekładać meczów "dla dobra" komfortu w drodze do europejskich pucharów. Bo wyjdzie to "bokiem" pod koniec roku, kiedy akumulatory są już rozładowane i można potracić ważne punkty w lidze, w której walczysz o… start w europejskich pucharach.

Trzech mężczyzn w strojach sportowych, prawdopodobnie trenerów piłkarskich, widocznych na trzech oddzielnych zdjęciach zestawionych obok siebie.
fot. PAP
Trenerzy Legii, Rakowa i Jagiellonii przed kluczowymi meczami

W ubiegłym sezonie jemu akurat to tak bardzo nie pomogło, bo stołeczny klub pojawił się w Europie jedynie dzięki zdobyciu Pucharu Polski, ale przykładów na to, że w grudniu na drodze uczestników międzynarodowych rozgrywek pojawiają się grudy, murawa bywa "oblodzona" i można się na niej poślizgnąć, jest mnóstwo. Te najświeższe dotyczą minionej niedzieli. Legia Warszawa uległa u siebie Piastowi Gliwice, Raków w Częstochowie przegrał z Zagłębiem Lubin, a Jagiellonia liczącą na zimę na fotelu lidera, zremisowała w Lublinie z Motorem. Wszyscy odrabiali zaległości z lipca i sierpnia.

 

ZOBACZ TAKŻE: Co pan wniósł do Legii, Panie Bobić?

 

Najmniej strat poniósł Lech Poznań, który mając w perspektywie nierozegrany latem mecz z Piastem Gliwice nie mógł go wczoraj rozegrać, bo śląski klub… odrabiał przecież zaległości z Legią. W kalendarzu zrobił się więc niemały galimatias choć dla "Kolejorza" dość korzystny. W czwartek wyjeżdża do Ołomuńca na spotkanie z Sigmą. Co prawda według wyliczeń statystyków awans jest pewny na 99,8 procent, "można" więc nawet przegrać, ale jakieś drobne ryzyko jednak istnieje. Poza tym oprócz wyższej pozycji i w teorii łatwiejszego przeciwnika w 1/16, wygrana może dać możliwość rewanżu przed własną publicznością – a to w fazie play off często kluczowa sprawa.

 

Legia z Lincolnem gra nie tylko o zachowanie i tak już totalnie zabrudzonej twarzy. Także o pieniądze, bo nie spodziewam się, że z dnia meczowego wpływy będą tak duże, że księgowi będą zacierać ręce. Do podniesienia jest przecież 400 tysięcy euro. Nie aż tak dużo, bo w stolicy piłkarze zarabiają często więcej niż ta kwota. Ale na jeden roczny kontrakt można w czwartek zarobić. Gdyby Edward Iordanescu poważnie potraktował spotkanie pierwszej kolejki z Samsunsporem, może byłby budżet na dwie umowy. Albo na jedną tych, którzy zarabiają i 700 tysięcy. Wiosną tej finansowej "nogi" Legia już przecież nie będzie miała.

 

Jagiellonia w ostatnich tygodniach roku cierpi tak, jak dwanaście miesięcy temu. Raków z Nikozji wróci prawdopodobnie innym samolotem niż jego aktualny, ale też już były trener, któremu prasuje się garnitur na piątkową prezentację przy Łazienkowskiej 3. Częstochowianie będą więc w przedziwnej sytuacji, ale z Omonią zagrają dla siebie.

 

Utrzymanie miejsca w pierwszej ósemce to plan minimum. Raków jest trzeci. Ale przeskoczyć lidera Strasburg (gra z islandzkim Breidbablik) czy drugiego w tabeli Szachtara (rywalem chorwacka Rijeka) będzie trudno. Jednak i tak to właśnie "Medaliki" z polskich klubów mają największą szansę na najdłuższą przygodę z Europą. Przy pomyślnych wiatrach co najmniej  na ćwierćfinał. To szokujące, że najważniejsze spotkania w Europie Raków znów rozegra bez swojej trenerskiej legendy. Gdy zespół spod Jasnej Góry był o krok od Ligi Mistrzów i grał w fazie grupowej Ligi Europy Papszun zrobił sobie akurat rok wolnego, a drużynę prowadził Dawid Szwarga. Teraz do największego sukcesu w pucharach poprowadzi go Łukasz Tomczyk, bo trener zostawia drużynę, której dał wiosnę w Europie, by dać choć cień nadziei na Europę Legii Warszawa. Zawiłe to dość mocno ale przecież to… nasza piłka!

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie