Zdecydowany apel światowej sławy! "Polska się musi obudzić”

Michał BiałońskiInne

- Na świadectwach ósmoklasisty są wyróżnienie za udział w olimpiadzie z matematyki, fizyki, a za udział w ME juniorów, czy medal mistrzostw Polski nie ma żadnej gratyfikacji. Tak tracimy narybek. Przy okazji starań o IO 2040 musimy się obudzić i pokazać rodzicom, że sport jest ważny w rozwoju człowieka – powiedziała nam Otylia Jędrzejczak, w 2005 r. Najlepsza Pływaczka Europy Swimming World.

Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska i prezes Polskiego Związku Pływackiego, siedzi na brzegu basenu z grupą młodych pływaków, obok widnieje symbol kół olimpijskich.
PAP
Otylia Jędrzejczak nie ma wątpliwości, że marzenia o organizacji igrzysk olimpijskich w 2040 r. w Polsce muszą iść w parze z poprawą szkolenia dzieci i podniesieniem roli sportu w społeczeństwie

Michał Białoński, Polsat Sport: Wszystko wskazuje a na to, że idea organizacji igrzysk olimpijskich w Polsce jest ponad podziałami politycznymi. Poprzedni prezydent Andrzej Duda, podczas Europejskiego Kongresy Sportu i Turystyki w Zakopanem lansował IO w 2036 r., a obecny rząd przesuwa je w czasie na rok 2040. Co istotne, wraz z planami organizacji IO wkracza Strategia Rozwoju Sportu, którą ma wprowadzić każdy związek i to 14 lat, by popularyzować sport i jeszcze lepiej szkolić. Przyklaskuje pani obiema rękoma idei igrzysk w Polsce, czy rodzą się w pani wątpliwości, że być może nie stać nas na największą imprezę w świecie sportu?

 

Otylia Jędrzejczak, wiceprezes PKOl-u, prezes Polskiego Związku Pływackiego, mistrzyni olimpijska z Aten: Przede wszystkim rzeczywiście możliwość organizacji igrzysk olimpijskich jest dużym wyzwaniem dla każdego kraju, który się tego podejmuje. Zarówno finansowym, jak i strategicznym, mając na uwadze rozwój dyscyplin sportowych, dyscyplin olimpijskich na terenie kraju. Uważam, że zawsze warto próbować. Czy jesteśmy na to gotowi, na to jakby pewnie pokaże czas i strategia przygotowania igrzysk. Uważam, że jako kraj mamy duże możliwości i predyspozycje.

 

Ideę igrzysk w Polsce popieram jak najbardziej. Zresztą pytana o to, jeszcze w  2023 roku, w Zakopanem, mówiłam, że jest to bardzo ambitne, ale nie niemożliwe do wykonania zadanie, wobec trwające procesu rozwoju naszego kraju.

 

Cieszy fakt, który pan podkreślił, że przy okazji idei igrzysk w Polsce sport łączy a nie dzieli. I mam nadzieję, że właśnie tak też będzie postrzegana inicjatywa polskich igrzysk w 2040 czy 2044 r.

 

Igrzyska to wyzwanie związane nie tylko z przygotowaniem samej imprezy, ale także z budową silnego strukturalnie sportu w całym kraju. Pokazanie, że sport jest niezwykle istotny w życiu Polaków. Musimy się przede wszystkim obudzić i pokazać zarówno rodzicom, jak ich dzieciom, także tym, które się dopiero narodzą, że sport jest ważnym elementem rozwoju człowieka.

 

Uważam, że to jest najbardziej istotne, żeby w społeczeństwie obudzić świadomość, że sport jest bardzo ważnym elementem rozwoju każdego młodego człowieka i utrzymania w dobrej kondycji każdego dorosłego człowieka. Na razie mamy spory odsetek dzieci rezygnujących z lekcji wychowania fizycznego, zdarza się, że w klasach 1-3 nie mamy nauczyciela wychowania fizycznego. I trudno przejść obok tego ze spokojem.

 

ZOBACZ TAKŻE: Igrzyska olimpijskie 2040 w Polsce? Wiceprezes PKOl-u punktuje "za" i "przeciw"

 

Czy pływanie w szkołach nie powinno być bardziej powszechne?

 

W wielu krajach, w klasach 1-3, jest obowiązek nauki pływania, a my tego po prostu nie mamy. To również musimy poprawić, to jest podstawa. Posiadając budżet i finanse, nie jest problemem zorganizować IO. Znacznie większym wyzwaniem jest pokazanie się z dobrej strony na nich.

 

Chodzi o to, żeby nie być w ogonie tabeli medalowej?

 

Między innymi. Wielka Brytania, przy okazji organizacji igrzysk Londyn 2012, na ponad dekadę przed samą imprezą, zainwestowała potężne środki w sport. Zdecydowała się na jego upowszechnianie, na pokazywanie wartości wychodzących ze sportu. Takich jak szacunek dla drugiego człowieka, budowanie relacji, tworzenia drużyn, zespołów itd., wszystkich pozytywnych wartości, jakie wiążą się ze sportem. Na rozwój sportu wyczynowego, ale też powszechnego poświęcono ogromne środki finansowe. Dzięki temu Brytyjczycy mogli się cieszyć z medali podczas IO w 2012, ale tak naprawdę ich wydźwięk medalowy nastąpił z opóźnieniem, w 2016 r.

 

To prawda, w Londynie Brytyjczycy zdobyli 65 medali, a w Rio de Janeiro – 67 medali.

 

W Rio de Janeiro Wielka Brytania zdobywała medale rzeczywiście na potęgę. Musimy brać  to pod uwagę.

 

Spójrzmy na moją dyscyplinę sportu: nie posiadamy w Polsce, w żadnym Centralnym Ośrodku Sportowym, pływalni „pięćdziesiątki” niezbędnej do przygotowań do dużych imprez.

 

Nawet Warszawa nie ma takiej z trybunami na kilka tysięcy widzów, gdzie można by rozgrywać zawody rangi międzynarodowej.

 

To prawda. Nie posiadamy żadnego obiektu, nawet nie chodzi o duże trybuny. Żeby móc zorganizować mistrzostwo Europy, czy mistrzostwa świata potrzebujemy dwóch „pięćdziesiątek”. Pamiętajmy, że na igrzyskach takie pływalnie są potrzebne nie tylko dla pływania, ale też dla skoków do wody, piłki wodnej, pływania artystycznego. To są kolejne obiekty, które są potrzebne do tego, żeby zrealizować takie wydarzenie jak igrzyska. Co prawda, od wielu lat spotykamy się z rozwiązaniem tymczasowych pływalni, instalowanych na stadionach, kortach tenisowych, czy halach koszykarskich.

 

Tak jak La Defence Arena podczas igrzysk w Paryżu?

 

Dokładnie, przystosowanie do takich zawodów tymczasowego obiektu jest możliwe do zrealizowania. Natomiast jeżeli chcemy cieszyć się dobrym wynikami w przyszłości, to powinniśmy mieć na stałe jedno pływackie centrum olimpijskie. Mamy bardzo dobre centrum, które zostało zbudowane w Rzeszowie, z myślą o skokach do wody, dzięki któremu w ostatnich latach widzimy spory postęp tej konkurencji. Zainwestowaliśmy w nią, sprowadziliśmy trenera z zagranicy, mamy centrum, mamy dobrą współpracę z miastem Rzeszów, z prezydentem i dzięki temu skoki do wody idą nam do przodu.

 

W pływaniu potrzebujemy dużego ośrodka, żeby móc scentralizować przygotowania. Przy dużym zainteresowaniu, jakim się cieszy dziś nasza dyscyplina w Polsce, bo pływalnie są obłożone od rana do wieczora. Dla naszych kadr narodowych często musimy szukać obiektów poza Polską, żeby móc przygotować się do najważniejszych imprez sportowych.

 

Otylia Jędrzejczak: Potrzebna jest powrotna regulacja zawodu trenera. Bez tego stracimy narybek

 

Co by pani jeszcze zreformowała przy okazji igrzysk?

 

W Strategii Rozwoju Sportu powinno wybrzmieć, że potrzebna i to bardzo jest powrotna regulacja zawodu trenera i instruktora. Przez deregulację straciliśmy sporo, bo powstały szkółki, które niekoniecznie przenoszą dzieci do klubów sportowych. Te szkółki są czysto komercyjne, to jest bardzo widoczne w mojej dyscyplinie. Te szkółki niekoniecznie mają zamiar przenosić dzieci do sportu wyczynowego. Gdyby one były pod auspicjami klubów sportowych, to my mielibyśmy pieczę nad tym, kto i jak szkoli. Przed deregulacją było to bardzo czytelne. Dzisiaj, po deregulacji zawodów, jest to kłopotliwe i w takiej dyscyplinie jak pływanie czy narciarstwo alpejskie jest to bardzo widoczne.

 

Kolejny ważny aspekt, to docenianie wagi aktywności fizycznej dzieci i młodzieży już w szkołach podstawowych. Jeżeli do tego nie podejdziemy na poważnie, to nie będziemy mieli za chwilę nowego narybku. Weźmy ten przykład, że na świadectwach ósmoklasisty można otrzymać wyróżnienie za olimpiady z matematyki, fizyki itd., a za udział w mistrzostwach Europy juniorów, czy zdobycie medalu w mistrzostwach Polski, czy zdobycie medalu EYF – Europejskich Igrzysk Młodzieży, nie dostaje się na świadectwie żadnego punktu. Tłumaczone to jest unikaniem dyskryminacji, bo nie każdy ma dostęp do tego, żeby brać udział w zawodach jako zakwalifikowany zawodnik kadry narodowej.

 

Jeżeli na takie małe rzeczy nie zaczniemy zwracać uwagi, będzie nam coraz ciężej utrzymać dzieci przy sporcie. Pamiętajmy o tym, że rywalizujemy z bardzo mocnym i niezwykle mocno angażującym dzieci i młodzież stylem życia: ze smartfonami, komputerami, z szybką informacją.

 

Z Tik-Tokami, Instagramami i Facebookami?

 

Dokładnie. Każdy młody człowiek chce być dzisiaj influencerem, który czerpie z tego dużo środki. Jednocześnie pamiętają o tym, że w sporcie nie każdy będzie Robertem Lewandowskim, zarabiającym miliony. Nie każdy będzie Marcinem Gortatem czy innym wybitnym sportowcem, którego apanaże finansowe są wysokie. Można być wybitnym sportowcem w kajakarstwie czy w pływaniu i nie osiągać takich szczytów finansowych. Można być kilkukrotnym mistrzem świata, ale nigdy nie zostać medalistą IO, a wówczas sportowiec, mimo że jest wybitny, nie ma perspektywy żadnej sportowej emerytury, choć przecież w zawodowe uprawianie sportu włożył 20 lat systematycznej, ciężkiej pracy.

 

Musimy zacząć zwracać uwagę na takie sprawy.

 

Wróćmy jednak do igrzysk. Czy Polskę stać na nie, czy nie porywamy się z motyką na słońce?

 

Ja zawsze mówię, że dla naszego kraju nie ma rzeczy niemożliwych. My potrafimy zawsze w odpowiednim momencie się zebrać, stworzyć warunki i zorganizować coś wielkiego. Zwłaszcza jeżeli wszyscy jesteśmy do tego przekonani, ponad podziałami politycznymi. Kluczem jest cieszyć się z sukcesów na tych igrzyskach.

 

Doświadczyła pani fantastycznych dla pani igrzysk w Atenach, gdzie wywalczyła pani złoto i dwa srebrne medale. Później uczestniczyła pani w tych w Pekinie i Londynie. Które z nich uznałaby pani za modelowe, na których w jakimś stopniu powinniśmy się wzorować?

 

W perspektywie igrzysk w Polsce ciężko będzie nam wziąć jako wzór jednego organizatora IO. Uważam, że powinniśmy się cofnąć trochę w czasie i spojrzeć na różnych organizatorów, by jak najwięcej się od nich nauczyć. Wielka Brytania jest stosunkowo bliskim przykładem. Sama pamiętam, jak obiekt do koszykówki, czyli ta hala, która została zbudowana na igrzyska w Londynie, dosłownie cztery dni po igrzyskach została rozmontowana i przejeżdżała do Brazylii, na kolejne igrzyska.

 

Dlatego niekoniecznie musimy budować wielkie obiekty na stałe, które by potem generowały olbrzymie koszty utrzymania. Bardziej się idzie w tak zwane obiekty tymczasowe. Ale bazy szkoleniowe trzeba mieć trwałe. Pamiętajmy o tym, że zanim ci zawodnicy przyjadą na sam start na igrzyskach, nawet na obiekt tymczasowy, oni szukają miejsc w pobliżu, żeby zrobić aklimatyzację. Nie mówimy o Europejczykach, ale sportowcach z pozostałych kontynentów. Oni będą potrzebowali miejsca, w którym będą mogli potrenować dwa tygodnie przed IO. To z kolei może podnosić naszą gospodarkę, bo sporo ludzi przyjedzie trenować, obserwować. Niektórzy przyjadą już rok wcześniej, więc bazy treningowe zawsze będą przydatne.

 

Natomiast mówiąc o takich obiektach, jak pływalnia, która w Paryżu miała 17 tysięcy miejsc dla publiczności, to my takiej nie musimy budować, bo jej nigdy nie utrzymamy. Na czas igrzysk stworzymy duży obiekt tymczasowy. Podróżujemy na pływackie MŚ i często się zdarza, że pływalnie są organizowane na halach expo. Nie zapominajmy też, że kluczowymi miejscami są wioski olimpijskie.

Otylia Jędrzejczak: Podczas IO w Sydney mieszkałam w garażu

Robert Korzeniowski uważa, że możemy wykorzystać doświadczenia innych krajów, w których wioski mieściły się w normalnych osiedlach zbudowanych przez deweloperów. Po wyjeździe olimpijczyków zasiedlili je zwykli mieszkańcy.

 

Dokładnie. To są przestrzenie, które mogą trafić do otwartej sprzedaży. Sportowcom trzeba zapewnić stołówki, które mogą być potem centrami handlowymi tych osiedli. Nie ma rzeczy, z którymi nie jesteśmy sobie w stanie poradzić. Sami widzimy, że popyt na mieszkania w dalszym ciągu jest spory i to nie tylko na terenie Warszawy i okolic. Tylko trzeba się zastanowić, czy z myślą o wiosce olimpijskiej mają powstać mieszkania, czy domki.

 

Pamiętam, że na moich pierwszych IO w Sydney mieszkałam w domku, w którym moim pokojem był garaż. Natomiast w Atenach mieszkaliśmy w piętrowych budynkach. W Pekinie ugoszczono nas w wielkich wieżowcach.

 

To jest do zaplanowania. Podejrzewam, że nie będzie możliwości, abyśmy igrzyska organizowali w jednym mieście. Trzeba zaplanować mniejsze wioski w różnych miastach. Przygotowywanie igrzysk może podnieść Polskę gospodarczo i to w sporym stopniu. Przede wszystkim dźwignie nas turystycznie, ale wszystko musi być zaplanowane z głową, wzorując się na przykładach krajów, które poniosły porażkę i krajów, które odniosły sukces.

Otylia Jędrzejczak o konflikcie wewnątrz PKOl-u

Jako wiceprezes PKOl-u jaki ma pani stosunek do konfliktu wewnętrznego w organizacji? Wiceprezesi Tomasz Chamera, Adam Korol i Marian Kmita zostali zaproszeni przez Ministerstwo Sportu i Turystyki na Kongres Sportu Powszechnego, co spotkało się z krytyką prezesa Radosława Piesiewicza, który najwyraźniej czuje się pominięty. Lepiej chyba mieć swych przedstawicieli w tak ważnym gronie niż ich nie mieć?

 

Przyznam szczerze, że nie byłam na ostatnich dwóch posiedzeniach prezydium PKOl-u, w związku z obowiązkami wynikającymi z organizacją ME w Lublinie i mistrzostwami Polski seniorów w pływaniu.

 

Przede wszystkim uważam, że każdy z panów, który został powołany przez MSiT do komisji ma wiedzę i doświadczenie. Czy pod względem merytorycznym, właśnie choćby telewizyjnym, jak pan Marian Kmita, który uczestniczył bardzo blisko w tworzeniu Domu Polskiego podczas igrzysk w Paryżu. Transmisje telewizyjne stamtąd były na wysokim poziomie. Dlatego znajomość tematu jest niezwykle istotna, nawet w kontekście tworzenia kolejnego Domu Polskiego, czy sprzedawania sygnału telewizyjnego. To są niezwykłe wartości.

 

Uważam, że tutaj nie można nic nikomu ujmować. Do tej pory pan Kmita zawsze był prawą ręką prezesa Radosława Piesiewicza, co zresztą było zawsze podkreślane. Dlatego uważam, że wybór pana Kmity do rady nie jest niestosownym wyborem. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest bardzo stosownym. Tym bardziej, że uczestniczył w tych tematach nawet w okresie ostatnich IO w Paryżu i jako dyrektor ds. sportu w Polsacie jest z tym tematem za pan brat.

 

Prezes Chamera, który jest w wiceprezesem Światowej Federacji Żeglarskiej, czyli jednej z dyscyplin olimpijskich, to też jest fachowiec z dużą wiedzą i doświadczeniem, których nie można ignorować. Tak samo Adam Korol, czyli mistrz olimpijski, który uczestniczył w pięciu igrzyskach, był ministrem sportu. Zatem to są osoby, których wiedzy i doświadczenia nie można podważać.

 

Wszyscy jesteśmy dojrzałymi i dorosłymi ludźmi, mam nadzieję, że ta sytuacja będzie rozwiązana na korzyść jednych i drugich. Uważam, że panowie reprezentując PKOl, czy swoje organizacje i PKOl, bo są tak naprawdę powołani jako wiceprezesi PKOl-u, działają dla dobra i piękna polskiego sportu. Jeżeli mówimy o powołaniach do rady ds. Strategii Rozwoju Sportu 2040, z organizacją igrzysk olimpijskich, to nie widzę tutaj żadnego konfliktu interesów w stosunku do Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Mam nadzieję, że panowie Chamera, Kmita i Korol wyjaśnią to sobie z panem prezesem Piesiewiczem. Moja osobiste zdanie jest takie, że nie widzę tutaj żadnego konfliktu.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie