Pindera: Narodziny gwiazdy

Zimowe
Pindera: Narodziny gwiazdy
W zeszłym sezonie Diethart nie zdobył w pucharze świata ani jednego punktu, w tym sensacyjnie wygrał w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni/ Fot. PAP

A jednak stało się. Thomas Diethart, człowiek znikąd, najlepszy w Bischofshofen i w Turnieju Czterech Skoczni. Nie dali mu rady ani jego utytułowany rodak Thomas Morgenstern, ani czterokrotny mistrz olimpijski, Simon Ammann.

22 lutego skończy 22 lata. Jest szóstym z rzędu austriackim zwycięzcą tej prestiżowej imprezy. Nikt na niego nie stawiał, a on sprawił taką niespodziankę. Thomas Diethart, pierwszy skoczek z nizin, urodzony w Michelhausen, 40 km od Wiednia, w wielkim stylu pokonał najlepszych górali.

Po wygranym przez niego noworocznym konkursie w Garmisch Partenkirchen, gdy objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej TCS pisałem, że stawiam jednak na Morgensterna lub Ammanna, myśląc, że taki żółtodziób jak Diethart wcześniej czy później popełni błąd, który będzie go kosztował zwycięstwo. Nic z tych rzeczy. Ten skromny chłopak ma nerwy ze stali. Wytrzymał wszystkie prowokacje Szwajcara, którego w ostatnim konkursie pokonał w pierwszej serii rozgrywanej systemem KO, nie pozwolił się złamać będącemu w wielkiej formie Morgensternowi.

I aż się nie chce wierzyć, że dokonał tego ktoś mający do najbliższej skoczni w Hinzenbach koło Linzu prawie 190 km. Gdyby nie ojciec, który woził go tam na treningi nigdy nie zostałby skoczkiem. Teraz Gernot Diethart stał pod skocznią i płakał ze szczęścia, gdy syn wygrywał z największymi gwiazdami tej dyscypliny, a później z dumą przyjmował gratulacje od Ammanna i Morgensterna.

Trzeba przyznać, że Alexander Pointner, trener austriackiej kadry miał naprawdę niesamowitego nosa powołując Dietharta na przedświąteczne konkursy w Engelbergu, gdzie Thomas zajął czwarte i szóste miejsce. Mimo to chyba nawet on nie sądził, że w Turnieju Czterech Skoczni ten szerzej nieznany chłopak znikąd będzie fruwał tak pięknie i daleko. Dziś to już nowa, wielka gwiazda skoków, pytanie czy utrzyma niesamowitą formę do igrzysk w Soczi...

Przed pierwszym konkursem w Oberstdorfie pisałem też, że Turniej Czterech Skoczni odpowie nam na wiele pytań. I tak było, choć wątpliwości wciąż nie brakuje.

Na pewno jako drużyna najmocniejsza jest dziś Austria, a jeśli Gregor Schlierenzauer zacznie wreszcie skakać tak, jak potrafi, to w Soczi Pointner będzie przyjmował same gratulacje.

Ale tych, którzy szykują się do ataku na Austriaków już teraz jest sporo. Na pewno jest w tym gronie Simon Ammann. Szwajcar znów nie wygrał TCS, ale na miesiąc przed igrzyskami skacze wybornie. W Pucharze Świata wyprzedza go tylko (o 24 pkt) Kamil Stoch, w Turnieju Czterech Skoczni do końca walczył o zwycięstwo zajmując ostatecznie trzecie miejsce.  

Mocny jest też Słoweniec Peter Prevc, drugi w Bischofshofen i czwarty w TCS, oraz 41. letni Japończyk Noriaki Kasai, piąty w turnieju. Tuż za nim był solidny, zawsze groźny Norweg Anders Bardal i najlepszy z Polaków, Kamil Stoch, wciąż lider Pucharu Świata.

Nic się po tym turnieju nie zmieniło, Stoch dalej jest kandydatem do medali w Soczi, ale nic więcej. Wszystko zależy od tego, czy w lutym będzie w olimpijskiej formie. Na razie nie jest, podobnie jak jego koledzy, z których najwyżej sklasyfikowany w TCS został Maciej Kot (12. miejsce). Szansę na miejsce w „dziesiątce" miał Klemens Murańka, ale zaprzepaścił ją w Bischofshofen. Teraz wszystko w rękach i głowie Łukasza Kruczka, trenera polskich skoczków. Jeśli odzyskają formę z początku sezonu, to wszystko będzie dobrze, ale żadnej gwarancji nie ma.
Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze