Pindera: Czas sięgać gwiazd

Najszerzej uśmiecha się Kamil Stoch, który na treningach chyba już na dobre oswoił skocznię w Soczi. Na razie tą mniejszą, a na której w niedzielę wieczorem, miejmy nadzieję, powalczy o medal.
Najpierw była długa ceremonia otwarcia, która doczekała sięwielu komplementów, ale nie zabrakło też malkontentów. Ja mogę tylko powiedzieć, ponieważ kilka takich uroczystości już oglądałem, zarówno na żywo, jak teżprzed telewizorem, że uczestnicząc w niej przeżywasz ją zupełnie inaczej. No, chyba,że jest tak wspaniała, jak dwa lata temu w Londynie. Wtedy nie miało większegoznaczenia, gdzie ją podziwiasz.
Ta w Soczi miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale tychdobrych było znacznie więcej. Podoba mi się, że Rosjanie nie zapominają oswoich wybitnych mistrzach, doceniają ich, co było widać. Oczywiście, jak ktośmierzy 213 cm, jak były mistrz wagi ciężkiej Nikołaj Wałujew, to każdy gozobaczy. Ale maleńką Irinę Rodninę, najbardziej utytułowaną zawodniczkę whistorii par sportowych ?
Wałujewa poznałem osobiście, komentowałem kilka jego walk,kiedyś mieszkaliśmy w tym samym hotelu, więc była okazja pogawędzić przyposiłkach. Rodnina, która zapalała znicz razem w bramkarzem hokeja na lodzie,Władysławem Tretjakiem, to bohaterka mojej wczesnej młodości. Trzykrotniezdobywała olimpijskie złoto, najpierw z Aleksiejem Ułanowem, a późniejAleksandrem Zajcewem, i dziesięć razy mistrzostwo świata.
Z Tretjakiem też nigdy nie zrobiłem wywiadu, choć miałemszansę podczas mistrzostw świata w Katowicach w 1976 roku. Przekazywałem wtedyrelację dla studenckiego radia w Lublinie i mogłem tylko marzyć, że kiedyś nawłasne oczy zobaczę siedem olimpiad. Tretjak,jeden z najlepszych bramkarzy w historii, zagrał w sensacyjnie przegranym meczu ZwiązkuRadzieckiego z Polakami, ale dopiero od stanu 1:4 i nic już nie mógł zmienić.Wcześniej niezbyt udanie bronił WiktorSidelnikow.
No, ale dość wspomnień, czas zająć się tym, co czeka nas wSoczi. O Justynie Kowalczyk na razie nie piszę, bo nikt, nawet ona sama, niewie czy kontuzjowana stopa wytrzyma trudy olimpijskiej rywalizacji. Dziśbędziemy już trochę mądrzejsi po biegu łączonym na 15 km.
Na razie znacznie więcej wiemy o skoczkach, którzy do walkio medale przystąpią w niedzielę późnym wieczorem. Zaczną o 20.30 czasu miejscowego,w Polsce będzie dwie godziny wcześniej.
Po dzisiejszych kwalifikacjach nastrój może się zmienić, alena razie optymizm buzuje. Kamil Stoch podczas piątkowych treningów skakał, jakprzystało na mistrza świata i lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata:najdalej. Wygrał dwie treningowe serie, wcześniej był drugi i przyznał, żezaprzyjaźnił się już z tą skocznią. Czy ta przyjaźń gwarantuje medal ? Niemożna tak myśleć. Jeśli już, to na pewno zwiększa szanse na dobry wynik. Cieszystabilność i powtarzalność skoków, a to w tym fachu najważniejsze. Pamiętam rok2003 i mistrzostwa świata w Predazzo. Przed drugim konkursem nie spotkałemnikogo, kto widziałby na najwyższym podium kogoś innego niż Adam Małysz. Poprostu nie było na niego siły. Ale przed pierwszym, który Polak teżwygrał, takiej pewności nie miałem.
Podobnie było w Vancouver z Simonem Ammannem. Jeśli ktoś miał nadzieje, że może go pokonać straciłje właśnie po jego pierwszym zwycięstwie w Whistler. Kto wie, może tym razemtak właśnie będzie ze Stochem, ale lepiej nie dmuchać w balon. Poczekajmyjeszcze trochę i wszystko będzie jasne. Czas marzeń już się skończył, teraztrzeba sięgać gwiazd, by zostać zauważonym i przejść do historii.
Komentarze