Lepa z Soczi: Serce mistrzów

Zimowe
Lepa z Soczi: Serce mistrzów
Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch - najlepsi/ fot. PAP/EPA

Dwoje mistrzów, dwa jakże różne charaktery, ale taka sama żądza zwycięstwa. Kamil Stoch oraz Justyna Kowalczyk i ich dwa złote medale - to obraz i owoc pierwszego tygodnia biało-czerwonych igrzysk olimpijskich w Soczi.

To dużo i zarazem dokładnie tyle, na ile można było liczyć. Przed rozpoczęciem imprezy stawiałem na minimum cztery krążki, więc połowę zakładanego celu już udało się osiągnąć. Zarazem to dużo, bo już podwoiliśmy złoty dorobek z wszystkich poprzednich igrzysk, podczas których triumfowali Wojciech Fortuna i Kowalczyk.

To był szok


Złoto pani Justyny ma w sobie coś z pięknej bajki, w której najpierw jest kolorowo, później przychodzi zły wilk, a na koniec znów jest radośnie – nie wiem, czy polemika medialna dodatkowo zmobilizowała Kowalczyk, ale wiem, że podczas biegu na 10 kilometrów widać było niesamowitą zaciętość, wręcz szaleńczą żądzę wygranej. Tylko zwycięstwo – tak jakby srebro lub brąz miały oznaczać koniec kariery.

I nasza złota Justyna wygrała. W pięknym stylu, szokującym nawet jej największe rywalki. Wszystkie kontuzje i problemy zdrowotne (pęknięta kość śródstopia, odmrożone dwa palce, kłopoty z Achillesem) tylko dodają dramaturgii czwartkowym zmaganiom na trasie „dychy”.

Dojrzały mistrz


Kamil Stoch wygrał w trochę innych okolicznościach. Znokautował przeciwników dwoma niemal perfekcyjnymi skokami. Był wielkim faworytem i wytrzymał presję. Choć wielu twierdziło, że może zawieść jego psychika. Ale on dojrzał, zmienił się w ostatnich latach - dziś skacze jak na mistrza przystało. Ze szwajcarską precyzją i skandynawskim chłodem.

Już po zdobyciu złota zaliczył jednak upadek na dużej skoczni. W sobotnim konkursie będzie musiał wystartować poobijany, ze zwichniętym łokciem. A jednak jestem pewien, że nie będzie miało to wielkiego wpływu na jego dyspozycję. Wręcz podziała dodatkowo mobilizująco. Niczym na kontuzjowaną panią Justynę.

Tropikalne igrzyska

Tyle lat czekaliśmy na emocje podczas zimowych igrzysk. Najpierw rozgrzewał nas Adam Małysz, teraz mamy Stocha i Kowalczyk. Ale to wciąż nie koniec naszych soczijskich szans. Jestem przekonany, że tak jak gorące są te igrzyska, rozgrywane w letnim kurorcie, tak wielkie emocje czekają nas jeszcze podczas dwóch konkursów skoków narciarskich, czy w łyżwiarskiej Adler Arenie podczas biegów drużynowych.

Wiem, że niektórzy kibice i dziennikarze ze zdziwieniem przyjmują wyniki panczenistów. Ba, odrobina niepewności i zdenerwowania wkradła się w serca samych zawodników. Ale ja ze spokojem czekam na biało-czerwone dni. Nasze dystanse dopiero będą rozgrywane, nasi mistrzowie dopiero przystąpią do rywalizacji w koronnych konkurencjach. Nie lekceważcie ich serca - tak jak serca Kowalczyk i Stocha.
Marcin Lepa z Soczi, pzls.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze