Kanada w finale. USA na kolanach

Kanada wygrała 1:0 z USA w półfinale i o złoto zagra w niedzielę ze Szwecją. Amerykanom nie udał się rewanż za przegrany cztery lata temu finał igrzysk w Vancouver. O wyniku zadecydował jeden gol strzelony przez Jamiego Benna. Znakomicie zagrali obaj bramkarze Jonathan Quick i Carey Price.
Czy mecz hokejowy, w którym pada jeden gol może być fascynujący? Może, jeśli na lodowisku są zespoły USA i Kanady. Na co dzień rozstrzygają to w NHL, ale mecze reprezentacji to wyjątkowa okazja, żeby sąsiada upokorzyć. W igrzyskach olimpijskich obie drużyny zmierzyły się już po raz 18. i na razie Kanadyjczycy prowadzą zdecydowanie: wygrywali 12 razy, przegrali tylko 3 mecze, a trzy razy padł remis.
Ostatnie lata to szczególnie cenne zwycięstwa: dwa razy Kanada okazała się lepsza w finałach olimpijskich raz na amerykańskiej ziemi, w Salt Lake City i cztery lata temu w Vancouver, gdzie zwycięstwo Kanady stało się sprawą narodową.
Nikogo nie trzeba było przed tym spotkaniem motywować, nie trzeba było podgrzewać atmosfery. I tak na lodzie miało iskrzyć. Barack Obama założył się z premierem Kanady Stephenem Harperem o kilka skrzynek piwa.
Tak grającej reprezentacji Kanady jeszcze w tym turnieju nie widzieliśmy. Amerykanie, chociaż próbowali, nie byli w stanie nic zrobić. Na każdy ich atak rywale mieli odpowiedź, nie dawali chwili wytchnienia, nie pozwalali rozwinąć skrzydeł. Zach Parise, Joe Pavelski, czy Paul Stastny nie potrafili wypracować sobie czystej sytuacji strzeleckiej, a kiedy już zbliżyli się do bramki, znakomicie interweniował Carey Price, jak w choćby w ostatnich sekundach, gdy odruchowo, parkanem odbił strzał jednego z rywali.
Po drugiej stronie znakomicie spisywał się Jonathan Quick, chyba najlepszy obecnie bramkarz w NHL, ale raz nie był w stanie zatrzymać krążka. Spod niebieskiej linii Alex Boumeester, a lot krążka zmienił Jamie Benn. To była akcja meczu, która zadecydowała o awansie Kanady do finału. Ciekawe, czy trener Dan Bylsma przypomniał sobie wtedy, jak mówił, że o zwycięstwie zadecyduje jedna bramka.
W końcówce Amerykanie wycofali nawet bramkarza, z wielkim trudem przedarli się do tercji obronnej przeciwnika, ale chociaż grali z przewagą jednego zawodnika, zdołali oddać tylko jeden strzał. Na więcej nie pozwolili rywale. Obijali Amerykanów o bandę, rzucali się pod krążek, walczyli każdą częścią ciała, ale najważniejsze i tak były głowa, i serce. W nagrodę powalczą o złoto w niedzielę ze Szwecją.
Ostatnie lata to szczególnie cenne zwycięstwa: dwa razy Kanada okazała się lepsza w finałach olimpijskich raz na amerykańskiej ziemi, w Salt Lake City i cztery lata temu w Vancouver, gdzie zwycięstwo Kanady stało się sprawą narodową.
Nikogo nie trzeba było przed tym spotkaniem motywować, nie trzeba było podgrzewać atmosfery. I tak na lodzie miało iskrzyć. Barack Obama założył się z premierem Kanady Stephenem Harperem o kilka skrzynek piwa.
Tak grającej reprezentacji Kanady jeszcze w tym turnieju nie widzieliśmy. Amerykanie, chociaż próbowali, nie byli w stanie nic zrobić. Na każdy ich atak rywale mieli odpowiedź, nie dawali chwili wytchnienia, nie pozwalali rozwinąć skrzydeł. Zach Parise, Joe Pavelski, czy Paul Stastny nie potrafili wypracować sobie czystej sytuacji strzeleckiej, a kiedy już zbliżyli się do bramki, znakomicie interweniował Carey Price, jak w choćby w ostatnich sekundach, gdy odruchowo, parkanem odbił strzał jednego z rywali.
Po drugiej stronie znakomicie spisywał się Jonathan Quick, chyba najlepszy obecnie bramkarz w NHL, ale raz nie był w stanie zatrzymać krążka. Spod niebieskiej linii Alex Boumeester, a lot krążka zmienił Jamie Benn. To była akcja meczu, która zadecydowała o awansie Kanady do finału. Ciekawe, czy trener Dan Bylsma przypomniał sobie wtedy, jak mówił, że o zwycięstwie zadecyduje jedna bramka.
W końcówce Amerykanie wycofali nawet bramkarza, z wielkim trudem przedarli się do tercji obronnej przeciwnika, ale chociaż grali z przewagą jednego zawodnika, zdołali oddać tylko jeden strzał. Na więcej nie pozwolili rywale. Obijali Amerykanów o bandę, rzucali się pod krążek, walczyli każdą częścią ciała, ale najważniejsze i tak były głowa, i serce. W nagrodę powalczą o złoto w niedzielę ze Szwecją.
Komentarze