Darcy Ward wierny lidze brytyjskiej

Żużel
Darcy Ward wierny lidze brytyjskiej
Darcy Ward / fot.PAP

Jest diamentem. 4 maja skończy 22 lata. Potrafi zrobić wszystko z motocyklem. Talentem przyćmiewa żużlowy gwiazdozbiór. Pozostał głuchy na podszepty „doradców”, którzy namawiali go na rozbrat z brytyjską Elite League.

Ward jest geniuszem. Wie czego potrzebuje. Co więcej, Darcy korzysta z porad wielkiego mistrza, swojego rodaka – Jasona Crumpa. Trzykrotny indywidualny mistrz świata pracuje z Wardem, bo chce, aby Darcy poprawił refleks na starcie i wzbogacił sferę mentalną. To fascynujący żużlowy mariaż dwóch pokoleń…

Darcy uwielbia hrabstwo Dorset

Poole Pirates to zespół, który oczarował swoich fanów piorunującą końcówką sezonu 2013. W maju „Piraci” byli na dnie oceanu, ale odbudowali się, choć nikt przy zdrowych zmysłach nie dawał im szans na play – off. Tymczasem, Poole Pirates nie tylko awansowali do grona czterech najlepszych drużyn Elite League, ale znaleźli również receptę na faworyzowane drużyny Swindon Robins i Birmingham Brummies. Lwią częścią sukcesu było pokerowe zagranie promotora Poole Pirates – Matta Forda. Matt zatrudnił Grega Hancocka, który jak mało kto potrafi pobudzić soki trawienne i wydobyć z drużyny to co najcenniejsze. „Piraci” napędzeni optymizmem Grega Hancocka sięgnęli po tytuł mistrzowski. Ten sukces ma wyjątkowy smak. Jest przepyszny niczym nowozelandzki stek po zejściu ze szczytu Tongariro…

Zimą „Piraci” przemeblowali skład. Chris Holder posłuchał rad dżentelmenów z Grodu Kopernika, którzy twierdzą, że na angielskich torach bardzo łatwo można nabawić się kontuzji. Jako dowód, mędrcy podali, że 5 lipca 2013 roku Chris miał makabryczny wypadek na torze Brandon nieopodal Coventry. Holder jechał wówczas w parze z Darcym, interesowała ich pełna pula, czyli 5 – 1. Zero kalkulacji. Na nieszczęście, Chris odbył czuły pocałunek z bandą. Ponoć, zdaniem polskich ekspertów, gdyby ten wypadek przydarzył się Holderowi w Polsce, nie byłoby żadnego problemu. Ot, Australijczyk zwyczajnie podniósłby się z toru, otrzepał się z kurzu i powędrował do parku maszyn. Niestety, owi wybitni fachowcy zapominają, że na polskim torze, przepięknym, zabytkowym Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, pewien jegomość do dziś otrzepuje się z niebiańskiego pyłu. 13 maja 2012 roku Brytyjczyk Lee Richardson, na szalenie bezpiecznym polskim torze, zakończył swój żywot. Nie zginął w Lakeside, ani w Eastbourne, ani w Peterborough, na tych wrednych brytyjskich agrafkach, tylko na super zadbanym polskim obiekcie. Ot, pokrętna słowiańska logika ze szczyptą megalomanii…

Tak czy owak, Chris Holder zrezygnował ze startów na Wyspach Brytyjskich w sezonie 2014, choć niewykluczone, że wróci do hrabstwa Dorset. Dziś obowiązuje wersja, że Chris po kontuzji nie chce zbytnio obciążać nogi, która ucierpiała w zderzeniu z „Pszczołami” w lipcu 2013 roku. Z tej racji, Holder ogranicza starty na kontynencie. W styczniu ciężko pracował, po raz piąty zdobył tytuł indywidualnego mistrza Australii po fascynującej walce z Jasonem Doylem. Teraz Holder szykuje się do inauguracji cyklu GP w Auckland, a „Piraci” z Poole będą musieli radzić sobie bez niego.

„Jeździliśmy w Poole z Chrisem od czasu kiedy przeprowadziłem się z King’s Lynn w 2010 roku. Przyznaję, że to dziwne uczucie kiedy pomyślę sobie, że w nadchodzącym sezonie Chrisa zabraknie w Poole. Przez ostatnie 6 lat Chris był mózgiem tej drużyny, więc podświadomie będę go szukał wzrokiem w parku maszyn przy Wimborne Road. Może Chris wróci w trakcie sezonu? Nie wiem. Wiem jedno: mamy młody, ciekawy zespół, a nic mnie tak nie kręci jak perspektywa kolejnego tytułu mistrza Elite League. Podobnie jak „Woffy” (mistrz świata – Tai Woffinden), noszę w sobie pierwiastek, który krzyczy: nieważne co mówią przedsezonowe prognozy. Wierzę w sukces Poole. To miejsce jest naznaczone niesamowitą chemią” – twierdzi Darcy Ward.

W świecie błyskawicznie zmieniającego się regulaminu, wierność barwom klubowym jest godna podkreślenia. Ward wie, że częste starty na Wyspach są wspaniałą szkołą dla żużlowca, gdyż dziwaczne tory i zwariowane nawierzchnie uczą pokory. „Nie przyjeżdżam na żaden tor z myślą, że zgarnę 18 czy 21 punktów. Speedway jest zabawnym sportem. Możesz mieć silnik od najlepszego tunera, spać jak dziecko, odżywiać się zdrowo, nie zapominać o jogurcie, a okaże się, że wieczorem na Perry Barr zrobisz 5 punktów. Nie ma recepty na to, aby być nieomylnym na torze. Nie wolno za bardzo spinać się jak agrafka, bo to nie służy zdrowiu. Speedway ma sprawiać przyjemność. Wiem, że przepisy w Anglii poddane są ciągłej ewolucji, wszystko się może zdarzyć, ale nie zamierzam podążać śladami bardziej znanych kolegów, którzy boją się przeładowanego kalendarza. Przez najbliższe kilka lat nie zamierzam wyprowadzać się z Anglii. Tu panuje dobry klimat, świetnie czuję się na Wyspach. Nie wiem co będzie jutro, nikt z nas nie umie odczytać przyszłości, a ja nie wierzę prorokom. Póki co, jest mi tu dobrze, nie wynoszę się z Dorset” – przyznaje dwukrotny indywidualny mistrz świata juniorów, Darcy Ward.

Po tytuł z dwójką Polaków i utalentowanym Czechem

Mistrzowie Elite League dysponują fascynującym składem. Do Macieja Janowskiego dołączył człowiek, który nie boi się ścigać na najbardziej ekstremalnych torach, miłośnik Nitro Circus Live – Przemysław Pawlicki. Ponadto promotor Matt Ford sięgnął po czeski diamencik – Vaclava Milika. Syn byłego żużlowca Sparty Wrocław znakomicie rokuje, uczy się żużlowego abecadła, a sporo już potrafi. To zdolne dziecko z Pardubic. W składzie „Piratów” znalazł się również bohater fazy play – off poprzedniego sezonu – Josh Grajczonek. „Na papierze wyglądamy przyzwoicie. Nie jesteśmy tak silną drużyną jak za czasów kiedy ścigałem się z Chrisem albo wtedy kiedy Greg i ja ciągnęliśmy zespół na szczyty. Josh jest świetny, mamy ciekawą młodzież na rezerwie: Kyle’a Newmana i Lee Smarta. Może zdarzyć się tak, że na bardzo trudnych, ciasnych torach trochę zabraknie punktów „Magica” i Przemka, ale jestem pewien, że inni dorzucą ważne oczka. Jestem podekscytowany zbliżającym się sezonem. Kocham ścigać się na Wyspach Brytyjskich, a w Poole kibice czują na czym polega speedway. Z wszystkimi kolegami świetnie się rozumiem, znam nawet mapę Pardubic” – śmieje się Darcy.

Najtrudniejszym rywalem Poole Pirates w walce o tytuł mistrza Elite League, powinny być zespoły King’s Lynn Stars i Belle Vue Aces. „King’s Lynn ma mocną ekipę: Niels- Kristian Iversen, Kenneth Bjerre i Rory Schlein. Belle Vue też ma ciekawą paczkę: Matej Zagar, Craig Cook, Scott Nicholls. Jednak tak naprawdę, najważniejsza jest forma w końcówce sezonu. Nas, „Piratów” zawsze trudno pokonać. Trzeba się solidnie napocić, aby wygrać z Poole. Nie sądzę, abyśmy odstawali od reszty w 2014 roku. Mamy etykietę zespołu, który zawsze liczy się w walce o złoto. Szczerze, to jeszcze nie przyglądałem się szczegółowo wszystkim drużynom, nie wiem na co stać np. Leicester Lions, ale sezon jest długi jak plaże w Queensland, więc nie ma się czym zamartwiać. Spójrzmy co wydarzyło się przed rokiem. Mieliśmy boski finisz i zdobyliśmy tytuł, choć wcześniej męczyliśmy się okrutnie walcząc z kontuzjami i pechem. Zero stresu” – wyznaje Darcy.

Crumpie przychodzi z odsieczą

Można uroczo flirtować z bandą, ocierać się o ekstremalne sytuacje, ale chcąc sięgnąć po mistrzostwo świata seniorów, należy być perfekcyjnym w każdym elemencie żużlowego rzemiosła. Ward ma błysk w oku, podejmuje niezwykle trafne decyzje w ułamku sekundy, czuje z której strony wyprzedzić rywala, ale w walce o prymat na świecie Darcy będzie miał szalenie wymagających przeciwników. „Kibice często powtarzają mi, że spadają z kanapy oglądając moje akcje, które mrożą im krew w żyłach, ale w GP nie ma miejsca dla kelnerów. Starzy wyjadacze z Grand Prix nie boją się kiedy na kole siedzi im młody tygrys. Oni wiedzą jak mnie przyblokować, bo są doświadczeni. Dlatego postanowiłem sięgnąć po wielkiego mistrza, który zjadł zęby na żużlu” – wyjaśnia Darcy.
18 stycznia 2014 roku Ward spotkał Crumpa podczas zawodów Troy Bayliss Classic. Troy to legenda wyścigów superbikes, wielki przyjaciel Crumpa. Podczas turnieju, Darcy zamienił słowo z Jasonem i od razu poczuł, że przekroczył próg do ogrodu marzeń…

„Bardzo doceniam wkład Jasona w światowy speedway. To wielki mistrz, spędził ponad 20 lat w tym trudnym sporcie. Najważniejsze, że Jason jest otwartym człowiekiem. Lubi pomagać ludziom, bardzo angażuje się w szkolenie młodzieży. Ścigaliśmy się w North Brisbane, pośmialiśmy się, ale przy okazji Jason przekazał mi ogromną dawkę wiedzy na temat startów. Wszyscy dobrze wiedzą, że nie jestem Nickim Pedersenem jeśli chodzi o refleks. To oczywiste, że chcąc sięgnąć po tytuł mistrza świata muszę mieć rakietowe starty. Wystarczy spojrzeć na Taia Woffindena – miał dynamit pod taśmą w sezonie 2013. Puszczał sprzęgło i nikt go nie widział” – śmieje się Darcy.
Ward uważnie słuchał rad mistrza Crumpa. „Wiem co robię źle. Pracowaliśmy z Jasonem nad trikami w sferze psychicznej. Crumpie dostrzegł, że na treningach dysponuję świetnymi startami, ale podczas zawodów gubię koncentrację. Mam plątaninę myśli, zbyt wiele rzeczy mnie absorbuje. Jason jest kapitalnym nauczycielem, bo nie zachęca mnie, abym porzucił moje beztroskie postrzeganie świata. On wie, że innych zawodników irytuje moja lekkość, swoboda, śmiech i autentyczny luz, który we mnie mieszka. To element mojej przewagi nad przeciwnikami, więc nie zamierzam zmieniać kształtu mojej duszy” – śmieje się Darcy.   
Sama perspektywa współpracy z tak wybitnym ekspertem jak Crumpie sprawiła, że Darcy poczuł się jakby uprawiał skydiving na wysokości 15 000 stóp. „Wydaje mi się, że mam wszystkie klucze do sejfu, ale tak naprawdę dopiero Jason otworzył mi oczy i uświadomił, że nie mam jeszcze kompletnej skrzynki z narzędziami. Słucham wszystkiego co mówi na temat techniki startu, przygotowania mentalnego i logistyki. Następnym krokiem będzie aktywność biznesowa. Tego się boję, bo nie mam głowy do zarządzania biznesem. Crumpie to fachowiec, a przy tym nie ma władczego tonu. Przyjemnie przekazuje wiedzę” – wyznaje Ward.

Kontuzja Warda

Darcy nie wystartował w indywidualnych mistrzostwach Australii. Chciał odpocząć po wyczerpującym sezonie w Europie. Musi być czas na pogadanki z kumplami, zabawę, surfing, wyjście na miasto. Młodość ma swoje prawa. To zdrowe podejście do tematu. Ward nie byłby jednak sobą gdyby wziął rozwód z motocyklami na wakacjach. „Byłem podekscytowany wizją jazdy w Troy Bayliss Classic. Na starcie pojawiło się kilku ciekawych dżokejów. Szliśmy ramię w ramię z Jackiem Millerem (nadzieją wyścigów Moto 3), trochę się podpaliłem, zbyt szybko chciałem go wyprzedzić i zahaczyłem o bandę. Kolano ucierpiało, ale było fajnie” – chichocze Darcy.

Ward nie mógł chodzić przez dwa dni. W końcu wstał z łóżka, choć opuchlizna nie wyglądała zachęcająco. Nie obyło się bez wizyty u specjalisty w Brisbane. „Nie jestem zdrowy w 100%, ale nie przejmuję się tym. Lekarz powiedział, że jestem solidnie poobijany, ale nie ma dramatu. Zrobił mi prześwietlenie i powiedział, że mam spędzać sporo czasu w basenie. Będę truchtał, bo nie chcę zaniedbać się przed rozpoczęciem sezonu. Będę gotowy na pierwsze zawody w Anglii” – wyznaje Darcy.

Ward musiał zrezygnować z jazdy na motocrossie, ale do momentu kontuzji bardzo sumiennie pracował nad przygotowaniem kondycyjnym. Nie pojawi się na Night of the Jumps w Berlinie w dniu 8 marca, choć bardzo chciałby zobaczyć na żywo swoją rodaczkę Emmę McFerran. Emma to pierwsza Australijka, która wykręciła pełnego backflipa. Wróciła do sportu po poważnej kontuzji.

„Kocham fmx. Uwielbiam oglądać w akcji Bilko Williamsa. To najbardziej kolorowa postać freestyle motocrossu. Umie kręcić cuda w powietrzu: 360, cliffhanger backflip, tsunami, ruler, sick Indian, rock solid, superman backflip. A poza tym, to wspaniały, miły koleżka. Szkoda, że nie mogę być w maju w Australii. Chętnie wybrałbym się na imprezę z udziałem Bilko” – twierdzi Ward.

Nowy sponsor z Ipswich

Pod koniec 2013 roku Hagon Shocks zakończył współpracę sponsorską z Chrisem Holderem i Darcy Wardem. Nawet tacy magicy jak „Turbobliźniacy” muszą z pokorą szukać sponsorów. Na szczęście na horyzoncie pojawił się wypróbowany przyjaciel – Guy Nicholls.

Od sezonu 2014 Chris i Darcy będą występować pod szyldem Team Forkrent Racing. Właściciel firmy Forkrent z Ipswich, Guy Nicholls, to wierny sympatyk żużla. „Guy to dobry człowiek. Nigdy nas nie zawiódł. Jest prawdziwym przyjacielem. Nie mogę doczekać się momentu kiedy wyjedziemy z Chrisem na tor. Nowe stroje wyglądają odlotowo. Nigdy nie widziałem tak oryginalnych projektów kevlarów. Nazywają nas Turbo Twins, teraz będziemy występować pod banderą Team Forkrent Racing. Będą sesje fotograficzne z Chrisem, trochę szumu medialnego. Super. Utrzymuję też świetne kontakty z County Crest Pallets, bo wiem jak trudno dziś o sponsora nawet wtedy kiedy startujesz w cyklu GP” – twierdzi Australijczyk.

Darcy nauczył się, że godna ekspozycja i uśmiech na twarzy sponsora pojawia się wówczas, gdy zawodnik plasuje się na podium. „Nie dajcie się zwieść, że sam start w GP to okno na świat. Sponsorzy są bardzo wymagający. Chcą, abyś wiecznie stał na podium. Wtedy logo jest widoczne i świat wygląda pięknie. Tylko, że atak na podium w GP to nie jest prosta sprawa” – słusznie zauważa Darcy.

Ward mierzył w tytuł mistrza świata w sezonie 2013, ale na przeszkodzie stanęły kontuzje. „Oczywiście, że marzyłem o złotym medalu w ubiegłym sezonie. Jednak speedway to nie tylko same wyścigi. Potrzeba świetnej organizacji, szczęścia, zdrowia i znakomitych silników. Będę szczęśliwy jeśli ominą mnie kontuzje i zamelduję się na podium w GP’2014. Jednak nie będę stawał na rzęsach w Auckland. Pierwszy miesiąc jazdy ma być spokojnym rejsem, a nie wypływaniem na rozszalały ocean czy morze Tasmana” – mówi Ward.

Western Springs – przepiękne miejsce, oddalone około 7 – 10 minut jazdy autem od centrum Auckland. Rok temu Ward błyszczał w turnieju regularnym, a przespał temat w półfinale. 5 kwietnia 2014 roku podczas GP Nowej Zelandii Darcy nie zamierza prężyć muskułów. Niech nikt nie oczekuje, że choć Auckland leży na 60 wulkanach, to stadion Western Springs przeżyje erupcję ze względu na start diamentowego Darcy Warda. „Po tak długiej przerwie w startach nie ma co szarżować. Owszem, będzie miło jeśli wejdę do finału, ale nie będzie dramatu jeśli uplasuję się w środku stawki. Ważne, żeby ukończyć zawody na motocyklu, a nie w szpitalu. Miękkie, spokojne wejście w sezon to klucz do sukcesu. Zobaczymy gdzie będę w czerwcu. Jeśli będzie kiepsko, pomyślimy z Jasonem co należy poprawić, a jak będzie bosko, to postaramy się utrzymać fotel lidera jak najdłużej. Nic na siłę. Spokój to podstawa zabawy zwanej speedwayem” – mówi Darcy Ward i spogląda daleko poza morze Abela Tasmana. Któż wie co kryje przyszłość? Tytuł dla kangura?
Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze