Dziekanowski: Padł brazylijski mit

Piłka nożna
Dziekanowski: Padł brazylijski mit
Oscar / fot. PAP/EPA

Pustkę po mistrzostwach świata zapełnią wkrótce rozgrywki ligowe oraz europejskie puchary, ale zanim to się stanie kilka słów o tym, co zapamiętałem z brazylijskiego turnieju. Przed oczami wciąż mam animowaną czołówka telewizyjną, którą oglądaliśmy przed rozpoczęciem każdego studia.

Chłopiec patrzy jak pięknie zmienia się jego kraj, jak powstają stadiony. Brazylię zawsze utożsamiałem z magicznym miejscem dla futbolu. Anglicy chwalą się tym, że piłkę nożną wymyślili, ale to Brazylia dla większości piłkarzy jest Mekką. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na rozgrywanie mistrzostw świata. Niestety podczas tegorocznego turnieju mit niewinnej i najszczerszej brazylijskiej piłki padł.

Niemcy zebrali owoce pracy u podstaw, pokazali, że mają najsilniejsze fundamenty, a reprezentacja Canarinhos okazała się wydmuszką. Brazylijski futbol został zżarty przez próchnicą, która wdarła się do niego wiele lat temu. Brazylia została wydrenowana do tego stopnia, że straciła swojego ducha. Korupcja, brak systemu szkolenia, pozostawienie rozwoju piłki samemu sobie – to wszystko doprowadziło ten kraj do piłkarskiej ruiny. Mistrzostwa te zaniedbania obnażyły. Luiz Felipe Scolari został skrytykowany, że postawił na Freda, ale czy selekcjoner Canarinhos miał jakąś sensowną alternatywę? Czy był jakiś piłkarz, którego Scolari nie zabrał, a który mógłby błysnąć w tym turnieju? Trudno mi znaleźć jakieś nazwisko. Mam wrażenie, że do Europy z Brazylii trafiają zawodnicy coraz gorszej jakości. Obym się mylił, ale najzwyczajniej jest mi żal gospodarzy.

Mimo kilku incydentów z Brazylii zapamiętam też ducha fair play. Z przyjemnością patrzyło się na to, jak zawodnicy darzą się szacunkiem. Nawet po meczu o mistrzostwo świata widzieliśmy Niemców pocieszających przegranych Argentyńczyków. To jest wspaniałe w piłce. Ktoś przypomni Suareza, uszkodzony kręgosłup Neymara. OK, nie mówię, że nie działo się nic złego, ale to były wyjątki. Nie widziałem dzikiej chęci zrobienia krzywdy rywalowi, trudno wskazać jakiegoś boiskowego brutala, tak jak po RPA zapamiętaliśmy Nigela de Jonga. Nie było też jakichś trenerskich afer, wojen, nie było obrzucania się błotem. Mam nadzieję, że będzie to nowym trendem w futbolu.

Mistrzostwa pokazały też, że nie trzeba być wygranym, by zostać docenionym przez kibiców, dostać oklaski i podziękowania. Myślę tu o takich reprezentacjach jak Kolumbia, Kostaryka i Chile, którym kibice zgotowali gorące powitanie. To dla mnie, obok Niemców, najwięksi wygrani brazylijskiego mundialu.

Co do Niemców - w finałowym meczu z Argentyną trener Joachim Löw wystawił od początku Christopha Kramera. Kojarzycie go? Nie bardzo? A powinniście, bo przecież ten zawodnik rozegrał cały mecz w Hamburgu przeciwko Polsce. Mówiliśmy o tamtej drużynie, że to niemiecka kadra C albo D. Życzyłbym sobie, by po każdym meczu towarzyskim selekcjoner Adam Nawałka potrafił odkryć jednego piłkarza. Jednego.
Dariusz Dziekanowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze