Kolesiostwo, szantaże, honor... Legio, nie idź tą drogą!

Piłka nożna
Kolesiostwo, szantaże, honor... Legio, nie idź tą drogą!
Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski. / fot. PAP

- Michel, przyjaciół w życiu ma się niewielu. Pomóż mi! - pisał Zbigniew Boniek do Michela Platiniego. - Jaką my mamy pozycję w tych gremiach UEFA? Nie jesteśmy silni. Doceniam to, co próbuje robić Zbigniew Boniek i dziękuje mu za to – mówił na konferencji prasowej Dariusz Mioduski... Panowie, wy tak naprawdę?

Na naszych oczach dochodzi do absurdów. Prezes PZPN prosi prezesa UEFA, żeby ten, w imię ich wieloletniej przyjaźni, nagiął dla niego przepisy. Właściciel Legii tylko przyklaskuje, dziękuje i publicznie żali się na brak koneksji. Oczywiście, obaj uważają, że działają jak najbardziej w porządku. Honorowo (honor to ich głównych argument). A czy gdyby taka sama sytuacja zaistniała w sądzie, gdyby oskarżony napisał list otwarty do sędziego z argumentem: "Michał, znamy się tyle lat, odpuść mi trochę", to nadal wszystko byłoby w porządku? To przecież to samo - jesteśmy w sądzie, tyle że piłkarskim.

- Nasza marka w UEFA nie jest najlepsza. Mamy markę klubu, który przysparza problemów. To jest tak, jak z uczniem w szkole, który nawet jak zrobi coś dobrze, to i tak stawia mu się jedynkę. Musimy stworzyć swoją pozycję w UEFA. Nie mamy tam jednak teraz przyjaciół - mówił z kolei Bogusław Leśnodorski. Hmm, ale Legia nie zrobiła przecież niczego dobrze. Złamała prawo. A przepis w tej konkretnej sprawie jest zero-jedynkowy. Nie mają na niego wpływu znajomości czy ogólna sympatia. Przynajmniej oficjalnie, ale jako że nie było w przeszłości precedensów – to chyba również w praktyce (rozważenia, jak UEFA postąpiłaby wobec Celtiku i Barcelony, są w tej chwili bez sensu)... Czy my naprawdę musimy załatwiać wszystko przez kolesiostwo?

Inna sprawa to list Dariusza Mioduskiego do władz Celtiku, który Rafał Stec trafnie określił moralnym szantażem: „(...) Nie niszczcie pięknego klubowego dziedzictwa, które zostawiły Wam w opiece poprzednie pokolenia "The Bhoys.(...)" ... My niby tacy najbardziej poszkodowani, ofiary niesprawiedliwości, a na każdym kroku uprawiamy nieczystą grę. Mówimy o honorze, a sami jesteśmy niehonorowi - nie potrafimy przegrywać z honorem, choć nasza wina była ewidentna. Żalimy się na reputację, a takimi działaniami sami strzelamy sobie w stopę. To naprawdę jakiś straszny paradoks. Prezesi-prawnicy, którzy nie potrafili dotrzymać przestrzegania przepisów w klubie piłkarskim, ośmieszają się jeszcze bardziej na swoim własnym podwórku. Tak to jest, kiedy przemawia desperacja.

Owszem, istnieją jakieś ogólne pryncypia, o których mówił Mioduski. Zwykła ludzka sprawiedliwość. Legia wygrała 6:1, Bereszyński grał tylko kilka minut – jakie to są proporcje?! No, niesprawiedliwość pełną gębą. Ale, ale. Czy gdyby UEFA nagięła teraz – po raz pierwszy w historii – wspomniany przepis dla Legii, byłoby to sprawiedliwe dla Celtiku? Nie, nie byłoby. To banalne, ale przepisy to przepisy. A że głupie? - temat na inną dyskusję: ich liberalizacja mogłaby prowadzić do wielu poważnych nadużyć. Jeśli jednak prezesi Legii są przekonani o ich niewłaściwości, niech przedstawią własną wizję i próbują drogą prawną jakoś ją wdrożyć. Może futbol na tym skorzysta? Tylko przepisów nie da się zmienić ot tak. W grę wchodzi jedynie dalsza perspektywa.

Całym sercem jestem za Legią, jak zresztą za całą polską piłką, ale takie działania nie przyniosą nam chwały. Przyjmijmy werdykt z honorem. To my zawiedliśmy...
Rafał Hurkowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze